Niezrozumiała ideologia kiboli

Ostatnio do grupy społecznej „nic nam się nie podoba i sami nie wiemy czego chcemy” dołączyło spore grono tzw. kiboli. Zasiądą w diamentowej loży tuż obok zgryźliwych emerytek jadących porannymi autobusami cztery kursy do szpitali oraz posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Ósmego czerwca rozpoczęły się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, lecz kibole, podobno obrażeni na całe to EURO2012, kojarzą tę datę bardziej z premierą iście kultowej książki „Jestem kibolem” autorstwa Krzysztofa Korsaka. Owa kultowość objawia się zapewne tym, że język w niej użyty jest łatwiejszy do przeczytania osobom z branży. Przecież życie kibola jest takie piękne, obfitujące w przeciwności losu, zwroty akcji i spektakularne wydarzenia, które zasługują na własną małą biblię.

Lecz nie chodzi o recenzję książki, ale o pokazanie złudnej, a właściwie: bezpodstawnej i niekiedy kretyńskiej ideologii kiboli. Otóż padło hasło z tzw. „góry”: wszyscy kibole mają nakaz, cytuję „fu*k euro”, bo to przecież zbrodnicza machina, zabierająca wszelką radość ze sportu, to próba zdławienia rywalizacji, wielka plaga, mająca na celu zniszczenie społeczeństwa i wywołanie wszystkich objawów każdej choroby wenerycznej. Toż to masońskie zło, że w naszym kraju organizuje się takowe przedsięwzięcia. Najlepiej pozbierajmy szczątki muru berlińskiego i otoczmy nimi cały nasz kraj, żeby, broń Boże, żadne obce stowarzyszenia propagujące Polskę nie postawiły swojej brudnej, kapitalistycznej stopy na naszym samowystarczalnym skrawku raju. Sami sobie zorganizujemy euro, chociażby tylko dla siebie. Kibole rzekli i postanowili zbojkotować „de łorld kap tu tausend tłelw”, uśmiechając się pod nosem, że poprzez ich nieobecność nowowybudowane stadiony będą przypominały prerię na dzikim zachodzie, której krajobraz zmąci jedynie niesiona wiatrem kupka wyschniętej trawy, znana z westernów. Jakież było zdziwienie tej poważnej grupy wpływowych ludzi z szalikami, gdy każde miejsce na trybunach zostało szczelnie zapełnione przez pseudopatriotów, którzy nie znali nawet jednej przyśpiewki ze słowem „kur*a” czy „jeb*ć”. Istny blamaż! Jak nasi rodacy się prezentowali w tych biało-czerwonych strojach? Jak oni mogli pójść na mecz?! To przecież wstyd, że Polacy dopingowali swoją drużynę!

„Polscy Janusze” to, zgodnie z ideologią kibolską, prawie najgorsza forma podludzi, ustępująca jedynie komuchom, bo przecież historyczna zażyłość musi trwać po wsze czasy. Nienawidzą ich, bo robią piknik na trybunach. Mają ochotę ich wykastrować, bo krzyczą „Polska, biało-czerwoni”, a już najgorsze, co robią, to chodzą na mecze i udają kibiców. Pomysł z wielką „flagą-sektorówką”? Zły, bo to nie oni na niego wpadli… I za to ich nie lubią. I Niemców też nie lubią. Przecież nie tak dawno temu („zaledwie” 70 lat) najechali na II RP. Turków też nie lubią, bo jak się cztery stulecia temu poczuli pewnie, to później trzeba ich było pacyfikować na ustawce pod Wiedniem. Litwinów też nie lubią, skoro nie ma podwójnych (polskich i litewskich) nazw miejscowości w ich, podobno, niepodległym i suwerennym państwie. W ogóle, nikogo nie lubią, Polaków też nie. Przecież dla kibola Legii jego odpowiednik z Wisły jest Marsjaninem, i trzeba mu obić „mordę”, chociażby profilaktycznie. Janusz Korwin-Mikke zwykł mawiać, że gdy nad Polską wisieć będzie widmo wojny, to właśnie ta grupa społeczna ruszy z natarciem, nie jakieś tam Wojsko Polskie, marynarka wojenna, czy Służba Wywiadu Wojskowego. O ile wcześniej nie pozabijają się w imię innego koloru szalika. Kibole tak dobrze znają naszą bolesną historię, że wymazują z pamięci chociażby udział Polski w rozbiorach Czechosłowacji (1938). Tak, Czesi i Słowacy do dzisiaj czują do nas urazę, na tyle pokaźną, że zalewają nasz rynek swoimi okropnymi czekoladami Studenckimi, cóż za katorga i zniewaga!
Za wszystko jednak odpowiedzialny jest Donald Tusk. Jeżeli kostka brukowa na osiedlowym parkingu jest krzywo położona, to jest to wina Donalda Tuska. Wojna w Iraku to wina Donalda Tuska. Artretyzm babci to wina Donalda Tuska. Za plamy na Słońcu odpowiada Donald Tusk. On sam pilotował samolot pod Smoleńskiem. On sadził brzozy. On zniszczył platformy wiertnicze BP na Atlantyku. To przez niego Polska nie wyszła z grupy. Jeden człowiek, a tak imponujące CV, fiu, fiu.
Nie rozumiem i prawdopodobnie nigdy nie pojmę tej ideologii, nie ze względu na to, że jest zła, lecz poprzez fakt, iż jest całkowicie niespójna. Objawem patriotyzmu (miłości do Ojczyzny) jest lanie po „mordach” innych przedstawicieli wspomnianej Ojczyzny. Objawem miłości jest 1 (słownie: jeden) dzień przyjaźni między dwoma zwaśnionymi klubami. Objawem walki o dobro Narodu jest udostępnienie na facebooku kompromitującego zdjęcia Donalda Tuska z ironicznym podpisem. Objawem troski o suwerenność jest chęć zlikwidowania policji. Może to i lepiej – bez służb porządkowych kibole kiedyś zapewne by się sami nawzajem powybijali. Przepraszam, jeżeli coś w powyższym tekście jest dla Państwa niezrozumiałe. Z wielką chęcią będę starał się zrozumieć motywy kierujące kibolami, bo póki co, wygląda mi to na mieszaninę anarchizmu, błędnie pojmowanego nacjonalizmu, kanapki z cytryną i zupy z azbestu. Jaka knajpa, takie menu. Tylko potem się całemu narodowi odbija.

Mariusz Szymla

Dodaj komentarz