– Za pięć lat w internecie za darmo będzie można znaleźć najlepsze wykłady na świecie. […] To będzie lepsze niż niejeden uniwersytet – podsumował Bill Gates. Mowa tutaj o słynnym e-learningu, który na stałe zagrzewa miejsce wśród różnych form i metod edukacji. Czy jest on szansą na rozwój, czy może raczej zagrożeniem dla tradycyjnego szkolnictwa wyższego?
Nauka na odległość poprzez wykorzystywanie nowoczesnych technologii i mediów elektronicznych jest ostatnimi czasy bardzo modna i popularna. W taki sposób – przekazywania informacji za pomocą komputera, innych mobilnych urządzeń oraz sieci odbywa się wiele szkoleń dla pracowników firm, czy nawet kursów językowych. Także na studiach istnieje możliwość zdobywania wiedzy online. Czy to rzeczywiście nowość?
Śledząc historię e-learningu można dopatrzyć się, że jego początki miały miejsce już w wieku XVIII i nie zdziwi nas zapewne, że zapoczątkowano go na terenie Stanów Zjednoczonych. Zaczęło się od… kursów korespondencyjnych. W ten sposób prowadzący przesyłali studentom potrzebne materiały i polecenia. W Europie kursy językowe na odległość oferuje się od wieku XIX. Przełomem w tej formie kształcenia był rozwój komputerów i internetu, który upowszechnił i ułatwił e-learning, a także wprowadził znane nam wszystkim e-booki.
Jak sytuacja wygląda dzisiaj? Okazuje się, że wirtualne kursy i szkolenia stosuje wiele uczelni wyższych. Pierwsze studia online w Polsce dostępne były w roku 2002. Obecnie propaguje je m.in. Polski Instytut Wirtualny, który tą drogą proponuje nam uzyskanie dyplomu na studiach licencjackich, podyplomowych i magisterskich. Współpracuje on z niektórymi krajowymi uczelniami. W Poznaniu studia na odległość możliwe są na Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości. A co w takim razie możemy znaleźć na UAM?
– Nasz wydział uruchomił platformę e- learningową 4 lata temu. W tej chwili działa na niej ok. 40 kursów. Zdecydowana większość materiałów, która znajduje się na platformie to materiały zamieszczone przez prowadzących dla użytku studentów. Od semestru letniego tego roku akademickiego wprowadziliśmy przedmioty w trybie blended-learningu (pewna część zajęć prowadzona jest zdalnie). Materiały umieszczane są na platformie głównej Uniwersytetu. Są to ścieżki i przedmioty kursowe. W zwyczajnych ścieżkach zaliczenie polega głównie na obecności, ścieżka online to materiały, z którymi trzeba się zapoznać, quizy i zadania do każdego bloku tematycznego, a także dyskusja na forum. Dla wykładowcy e-learning jest o wiele bardziej absorbujący niż normalne zajęcia – mówi dr Jacek Wyszyński z Zakładu Dziennikarstwa Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM.
W sieci krąży wiele pozytywnych opinii o e-nauczaniu, wskazuje się najczęściej na zalety takie jak: elastyczny, dopasowany do naszych innych zajęć i obowiązków, nauka we własnym tempie oraz, co ważne dla studentów i uczelni – obniżenie kosztów edukacji, a także najbardziej przekonujące – studiowanie z dowolnego miejsca na Ziemi. Sceptycy wymieniają też wady kursów online, np. brak bezpośredniego kontaktu, małe zaangażowanie studentów itd.
– Uczestniczyłem w zajęciach realizowanych w formie online, w tym w kursie przygotowującym do prowadzenia przedmiotów w takiej formie. Podstawową zaletą, z punktu widzenia studenta, jest brak konieczności przebywania w określonym miejscu w określonym czasie. Ponadto pozwala to wielokrotnie powtarzać materiał – zauważa dr Marcin Piechocki z Zakładu Dziennikarstwa WNPiD. Według niego wadą takiego systemu jest uznawanie przez część studentów, że skoro nie muszą chodzić na zajęcia, to wystarczy na dwa dni przed egzaminem zapoznać się z materiałami, co niestety nie jest prawdą, a odzwierciedlają to oceny. Uważa też, iż najlepszą formą jest prowadzenie części kursu w formie tradycyjnych wykładów, ćwiczeń, konwersatoriów (z umieszczaniem materiałów online) a części w formie e-learningu.
– Przyszłość zależy od tego, jak uczelnie podejdą do zajęć online. Jeśli sprowadzi się to do przygotowania kursu i realizowania go w niezmienionej formie przez 5 lat, to będzie ślepy zaułek. Warto wykorzystać zalety e-learningu i połączyć je z zaletami tradycyjnych zajęć. Nie wyobrażam sobie zajęć realizowanych w 100% w takim trybie – ostatecznie wnioskuje dr Marcin Piechocki.
Należałoby się zatem zwrócić do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które w 2011 roku wydało rozporządzenie wskazujące, że zajęcia na odległość nie mogą przekraczać 60% ogólnej liczby godzin przewidzianych na edukację. Jakie będą kolejne kroki ministra w tej kwestii? Czy zreformuje on system szkolnictwa wyższego? W roku 2012 aż 73% studentów stwierdziło, że polskie uczelnie nie są przystosowane do e-learningu. Wobec tego, jakie działania podjąć? Rozwijać, czy ograniczać? Media, technologia wciąż idą z duchem czasu. Postęp dokonuje się w zawrotnym tempie. Podążając tym tropem: być może w przyszłości edukacja online całkowicie wyeliminuje tradycyjne formy wykładów i ćwiczeń. Czy okaże się ona bardziej efektywna niż ówczesne studiowanie? Na te pytania powinien odpowiedzieć każdy z osobna, ponieważ to wszystko zależy od nas. Należy przeanalizować i skonfrontować wszystkie korzyści i straty, wady i zalety. Warto jednak pamiętać, że internet ma nam ułatwiać życie, a nie zastępować je w całości, na wszystkich możliwych płaszczyznach.
Ewa Nowak
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.