SZANSA NA SUKCES

Przyspieszonych wyborów na razie nie mamy, ale od kilku tygodni jesteśmy świadkami, a pewnie i uczestnikami (chcąc nie chcąc) przyspieszonej kampanii. Tak naprawdę od pewnego czasu liczy się tylko Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. A powinienem wymienić w odwrotnej kolejności, bo to PiS wygrywa sondaże (jak na razie kilka) i to PiS dyktuje tematy publicznej debaty. Prezes jeździ a cała partia zbiera owoce. Wczoraj na specjalnym posiedzeniu zarządu PO, premier przedstawił plan – przyspieszony oczywiście. Już w czerwcu kongres, a latem wybory szefa partii. I już teraz widać, kto będzie liczyć się w wyborach w 2015 (jeśli nie dojdzie do wcześniejszego rozwiązania Sejmu). To będzie wybór między premierem Kaczyńskim a premierem Tuskiem, czy się to komuś podoba czy nie.

Meciar – nie Orban

Oczywiście, nie można nie zauważyć rosnącego w siłę SLD. Rośnie powoli, acz skutecznie. Marek Migalski (PJN – tak, jeszcze istnieje) prognozuje, że nawet jeśli Kaczyński wygra, to nikt z nim nie będzie chciał stworzyć koalicji. Prezes PiS-u może i chciałby być polskim Orbanem, ale może przypaść mu rola słowackiego Meciara, który dwa razy wygrał wybory i dwa razy wszyscy potencjalni koalicjanci powiedzieli mu „nie”. Był traktowany jak trędowaty. Nie wiadomo jak to byłoby u nas. Mogę sobie wyobrazić koalicję PiS-PSL, a przy większym wysiłku nawet PiS-SLD. Kaczyński zrobi naprawdę dużo, by Tusk wyprowadził się z Alei Ujazdowskich. Choć nie wykluczałbym koalicji PO-SLD, nawet jak PiS wygra. Wiewiórki na mieście mówią, że SLD jest hodowane przez Platformę, po to właśnie, by po wyborach zbudować wspólny anty-pisowski front. Dziwię się prezesowi, że dość stanowczo odcina się od Platformy Oburzonych i Pawła Kukiza, posłowie PiS-u często obrażają Solidarną Polskę (poseł Hofman w tym przoduje). Gdyby zdecydował się na jakąś współpracę z tymi środowiskami, mógłby liczyć na naprawdę dobry wynik. Choć wiele razy prezes zaskakiwał swoim zmysłem politycznym, więc pierwszy uderzę się w piersi jeśli okaże się, że wyszło to PiS-owi na dobre.

Hit jednego sezonu

No i przyznać się muszę – chciałem napisać dziś o Palikocie. O tym, że nikt już prawie o nim nie pamięta, a w sondażach ledwo dobija do progu wyborczego. Ale w sumie komentarz ten najlepiej oddaje sytuację Ruchu Palikota. Na obecną chwilę sytuacja tej partii jest nader dramatyczna. Projekt Europa Plus kuleje, a sam Palikot stracił już chyba powab nowości. Do przyszłego Sejmu może i wejdzie, choć łatwo mieć nie będzie. Na Ruch głosowali przede wszystkim młodzi, którzy chcieli realizacji swoich postulatów. Kupili Palikota tak jak produkt, skusili się na ofertę. I nikogo z nich nie będzie obchodzić to, że Ruch był w opozycji, a przez to miał małe szanse np. na zalegalizowanie marihuany. Młodzi chcieli, zainwestowali (swoje zaufanie i swój głos), a Palikot stał się po prostu jednym z nich (jednym z 460). Leszek Miller nazwał Ruch Palikota partią jednego sezonu – przy najbliższych wyborach przekonamy się, czy miał rację.

Czy dadzą Palikotowi drugą szansę? Będzie trudno. O swoje biją się Tusk i Kaczyński. Może skorzysta ten trzeci.

Maciej Kluczka

Dodaj komentarz