Marek Jurek wprawił mnie w osłupienie. Były marszałek Sejmu, obecnie prezes Prawicy Rzeczypospolitej powiedział kilka dni temu: „Prezydent, mówiąc, że nie idzie na referendum w Warszawie, faktycznie apeluje o UCHYLENIE TAJNOŚCI GŁOSOWANIA. TAK BYŁO W PRL-u. Chodzi o to, że obserwując ludzi, którzy idą na referendum będzie można stwierdzić kto jest przeciw Platformie (bo idą głównie ci, którzy są za odwołaniem Gronkiewicz-Waltz)”.
No ale chwila! Marku Jurku – tak skonstruowana jest ustawa o referendach. Do ich ważności potrzebna jest frekwencja, więc ci, którzy nie chcą kogoś odwołać, nie idą głosować, bo tylko wspomagają akcję przeciwników. TO PROSTE I LOGICZNE.
Co więcej, tak samo myśli arcybiskup Kowalczyk. Co? Agent Platformy w Kościele…? TO NIE SĄ WYBORY, w których frekwencja jest zawsze marna, co powinno martwić. Referendum to nie są wybory! Czy przy lokalach referendalnych stać będą tajniacy z Platformy i rejestrować, kto idzie głosować? TO ABSURD!
Opinia to tylko opinia
Już wcześniej, miałem problem z logiką Marka Jurka. Stwierdził on bowiem, że przedstawiciel Ruchu Palikota nie powinien być zapraszany na posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Dlaczego? Bo partia ta psuje standardy polityki i wprowadza do debaty język pogardy. Oczywiście, wielu pewnie się z tą opinią zgodzi. Ale przepraszam, to jest TYLKO OPINIA. Czy pan marszałek jest jakąś wyrocznią, która powinna wskazywać, kto jest godzien dostąpić zaszczytu udziału w obradach RBN-u? Takiej wyroczni nie potrzebujemy. Mamy konstytucję i zwyczaj, wedle którego do Rady zaprasza się przedstawicieli wszystkich partii, będących w Sejmie.
Najsmutniejsze jest to, że nawet jak się nie zgadzałem z marszałkiem Jurkiem, to bardzo go szanowałem. Za rozsądek. A takimi wypowiedziami sprowadza politykę do absurdu. I gdyby to chociaż było śmieszne. Ale nie jest…
Maciej Kluczka
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.