Kiedyś wygramy

Kiedyś wygramy, Polacy, kiedyś wygramy! – Tak śpiewali kibice opuszczając Inea Stadion w Poznaniu we wtorkowy wieczór. I mimo że Ci, którzy to śpiewali byli w dobrym humorze, powodów do optymizmu jak nie było, tak nie ma. Nie było też powrotu zielonej atmosfery.

Nie było również bramek, efektownych sytuacji ani emocji. Daje głowę, że gdybym oglądała ten mecz w telewizji to bym zasnęła. Wprawdzie nasz stadion okazał się znów szczęśliwy – nie przegraliśmy na nim (a to już coś!) – to poziom, jaki reprezentowali nasi zawodnicy woła o pomstę do nieba. Wielu ekspertów piłkarskich zgodnie twierdzi, że Polacy nie grali w Poznaniu w piłkę. Ciężko się z tym nie zgodzić. Piłka często latała w powietrzu, zawodnicy kopiąc w nią przewracali się, nie mogli znaleźć drogi do bramki, chwilami wyglądało tak, jakby nie wiedzieli, o co w tej grze chodzi.

Irlandczycy w Poznaniu

Niestety zabrakło tego klimatu, który pamiętamy z Euro 2012. Do Poznania we wtorek przyjechało około 400 kibiców z Irlandii. Słabo było ich widać. Z szacunku i sympatii polscy kibice hymn Irlandii okrasili gromkimi brawami. Swoją drogą nasza przyjaźń i tak powinna kwitnąć, ponieważ nasze reprezentacje prezentują w tej chwili bardzo podobny poziom. Niski poziom, rzecz jasna. „Boys In Green” również nie dają powodów do radości swoim kibicom. Zresztą oglądając mecz miało się wrażenie jak gdyby grały dwie drużyny amatorskie, a nie prawdziwi profesjonaliści. O samej grze jednak nie warto wspominać. Poziom pozostawiał wiele do życzenia. To chyba najłagodniejsze określenie. Najlepszą okazję strzelecką zmarnował Jakub Błaszczykowski. Najciekawsze sytuacje przez całe 90 minut to dotknięcie piłki ręką przez jednego z Irlandczyków, kontuzja Mączyńskiego (niestety) i oczywiście faul a’la Bruce Lee w wykonaniu Michała Pazdana. Ludzie na stadionie zaczęli skupiać się na szukaniu siebie na telebimach, a niektórzy zaczęli grać na telefonach. I nic dziwnego, bo na boisku nie było czego oglądać.

528787d5298155.36630650

Kibice

Po piątkowym meczu ze Słowacją środowisko piłkarskie podzieliła kwestia zachowania kibiców na stadionie. 40 tysięcy ludzi wygwizdało wtedy reprezentację. W Poznaniu do tego nie doszło. Kibice dopingowali zespół i każdego zawodnika, mimo że nikt z obecnych na murawie na to nie zasługiwał. Na pewno kibice pokazali klasę i możemy być dumni z ich postawy. Jednak czy piłkarze mimo to nie powinni się wstydzić?
Po meczu euforii wokół stadionu nie było. Tłum rozszedł się szybko do domów, nie było czego świętować. Niektórzy starali się obracać to, co zobaczyli w żart (dość ponury), inni szukali recepty na uzdrowienie polskiej piłki. Niektórym cierpliwość się już kończy. – Jedziemy ze Świnoujścia, a oni 0:0 – tak skomentował wydarzenia boiskowe kibic znad Bałtyku. – Błaszczykowskiego i Lewandowskiego jako pierwszych bym wyrzucił – dodał. Inni kibice wracający ze stadionu twierdzili, że pojedziemy na Mistrzostwa Świata, gdy one będą się odbywać na Madagaskarze.

Jest jeszcze nadzieja?

Niestety ona umiera ostatnia. Wprawdzie powoli cierpliwość wszystkich kibiców się kończy, ale i tak co drugi z tych, którzy przeklinali kadrę następny mecz również obejrzy. Nie można jeszcze krytykować Nawałki. Ma swój pomysł tak jak każdy nowy szkoleniowiec i oby miał czas na jego realizację. Nie zgadzam się z opinią, że zniszczył to, co zbudował Fornalik. Jak można zniszczyć coś, co nie funkcjonowało? Nawałka musi kombinować, wymyślić coś nowego, ponieważ wszystkie wcześniejsze metody zawiodły. Wprawdzie na początku jego wizja się nie sprawdziła, ale podobno mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Wytrzymajmy jeszcze trochę!

Marta JĘDRZEJCZAK

Dodaj komentarz