Na manowcach

Źródło: winnicestecow.tuchow.info; Bezdroża

Siadasz do pisania. Próbując wzbić się na szczyt swoich możliwości uświadamiasz sobie, że osiągnięcie go zmieni mniej więcej tyle, ile kolejny himalaista na Mount Evereście. Dopada Cię frustracja. A jeśli wszystko zostało już powiedziane, napisane, odkryte, wymyślone, rozwiązane? Czy jesteś skazany na powtarzanie sukcesów innych ludzi?

Ta myśl towarzyszy mi prawie zawsze, kiedy zastygam z piórem nad kartką (lub naturalnie z dłońmi nad klawiaturą). Wkrada się do wszelkich dziedzin życia. Łapię się na tym, że zamiast dążyć do autentyczności, chcę za wszelką cenę być oryginalna. Wciskam się w unikatowy kostium, który zupełnie do mnie nie pasuje, podczas gdy moje prawdziwe „ja” płowieje – nieużywane i uporczywie upychane na dnie szafy.

Recz jasna to nie tylko mój problem. Jego istnienie przypomniał mi niedawno film „Bezdroża”  Alexandra Payne’a z 2004 roku. Postać głównego bohatera, pisarza bez sukcesów – Milesa, skonfrontowana jest z Jackiem – lekkoduchem, który przesłanie „carpe diem” realizuje, zawierając przelotne romanse podczas ich męskiej wyprawy. Sfrustrowany rozwodem, pracą, a w końcu nieskutecznymi próbami wydania swojej książki, Miles zawiera podczas podróży po winnicach (oczywiście zachęcony przez Jacka) znajomość z Mayą. Znający się na winach wielbiciel szczepu Pinot, w relacjach damsko-męskich nieśmiały jak mały chłopiec, przechodzi przemianę. Wbrew swojej naturze upija się podłym gatunkiem wina, a na koniec decyduje o podjęciu próby zaangażowania się w związek z Mayą.

Historia niespełnionego pisarza (przedstawiona oczywiście w dużym uproszczeniu) uświadamia kilka rzeczy. W tej mozolnej wędrówce do celów, które sobie stawiamy, często schodzimy na manowce. Bo chociaż plany realizujemy konsekwentnie, dając z siebie wszystko, to gubimy się na samym początku.

Może warto czasem się zastanowić, czy tak naprawdę musimy osiągać niezdobyte dotąd szczyty. Czy świat koniecznie musi o nas usłyszeć? Czy chcemy pracować w pocie czoła, by zabłysnąć tylko na chwilę? Ja na pewno nie. Co z tego, że moje życie może okazać się wędrówką po bezdrożach, o których istnieniu nikt nie ma pojęcia. Jedno jest pewne: tam nie zbłądzę, a mam szansę na poznanie siebie.

Kiedy zrezygnujesz z przecierania szlaków do nieosiągalnych celów, możesz odkryć, że rzeczywistość, która Cię otacza, potrafi zaskoczyć. Mnie zaskoczyła. Butelką Pinota znalezioną na półce w supermarkecie. Tak, wiem. Zapewne to wino z wyjątkowym szczepem nie ma nic wspólnego. Smakowało, mimo że było zupełnie zwykłe, realne, osiągalne – dla każdego! Spróbujesz?

Weronika NOWAK

Dodaj komentarz