
Źródło: readit.com.cn
Nierówności na świecie, mimo postępującej globalizacji, cały czas rosną, co zmusza nas do zastanowienia się nad tym, czy aby na pewno rozwój wolnego rynku napędzany ideą kapitalistycznej konwersji własności publicznej na prywatną oraz zmniejszaniem kontroli przepływu kapitału na rynku międzynarodowym, rzeczywiście jest drogą, którą my, jako społeczeństwo, powinniśmy podążać.
Bill Gates stwierdził niedawno, że sposobem na wyrównanie różnic między najbogatszą częścią społeczeństwa a tymi, którzy w wyniku rozwoju technologicznego zostali niejako wypchnięci na jego margines, jest opodatkowanie maszyn wykonujących pracę zarezerwowaną dotychczas dla rąk ludzkich. Pozyskane w ten sposób środki miałby sfinansować uniwersalny dochód podstawowy(ang. universal basic income), który byłby źródłem utrzymania dla osoby wypchniętej przez postęp technologiczny z rynku pracy.
Odnosząc się do propozycji amerykańskiego miliardera, Janis Warufakis, były minister finansów w rządzie Alexisa Tsiprasa, trafnie zauważył, że proponowane przez niego rozwiązanie jest zbyt problematyczne, choćby w kwestii opodatkowania maszyn, których zadania nigdy nie były wykonywane przez człowieka. Nie istnieje bowiem w tym przypadku punkt odniesienia(wynagrodzenie pracownika), który mógłby być podstawą do nałożenia odpowiedniej wysokości podatku. Wątpliwości te nie dotykają jednak ważniejszego z punktu widzenia systemu nierówności społecznych problemu, wytworzonego przez kapitalizm.
Maksymalizacja zysków
Donald Trump w swojej kampanii wyborczej obiecał milionom amerykanów, że doprowadzi do powrotu przemysłu na terytorium USA. W tym celu szykowana jest diametralna zmiana polityki celnej, mająca stworzyć korzystne warunki dla firm eksportujących produkty, zaś import obarczyć nieistniejącym dotychczas cłem. W zamyśle miałoby to doprowadzić do powrotu bazy produkcyjnej z Azji, Meksyku i Ameryki Południowej i ostatecznie wzbogacenia amerykańskiej gospodarki o dodatkowe miliony miejsc pracy. Pierwszą rzeczą, która przychodzi na myśl podczas rozważania tego typu rozwiązania jest to, że burzy ono paradygmat, na którym zbudowany jest współczesny kapitalistyczny rynek – maksymalizacji zysków, poprzez zatrudnianie taniej siły roboczej w krajach rozwijających się. Przeniesienie fabryk amerykańskich korporacji do macierzystego kraju, może doprowadzić do sytuacji, w której staną się one mniej konkurencyjne, ponieważ wraz z koniecznością podwyższenia wynagrodzeń odpowiadających choćby minimalnej stawce obowiązującej w USA, wynoszącej obecnie 7,25 dolara za godzinę, w myśl zasady maksymalizacji zysków, wzrosną również ceny produktów. Dla firmy takiej jak Nike, której obuwie i odzież szyją pracownicy kambodżańskiej fabryki, zarabiający około 2,5 dolara dziennie, koszty pracy w Stanach Zjednoczonych bez podniesienia cen, drastycznie obniżyłyby marżę produktów, a tym samym zyski firmy.
Tanie życie
Pracownicy azjatyckich fabryk często pracują tylko po to, aby przeżyć. Warunki w jakich przychodzi im realizować zamówienia, często odbiegają od wyobrażeń zachodnich konsumentów, którzy odbierają gotowe produkty ze sklepowych półek w galeriach handlowych. Niskie wynagrodzenia w połączeniu z pracą ponad siły(w sezonie nawet 16 godzin dziennie), często prowadzą do prób samobójczych. Nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa przez właścicieli fabryk, również stwarza ogromne zagrożenie dla pracujących w nich ludzi. Wystarczy przypomnieć tragedię, jaka miała miejsce w 2013 roku w Bangladeszu, gdzie zawalił się i pogrzebał żywcem 1100 osób ośmiopiętrowy budynek, do którego nielegalnie, w celu zminimalizowania kosztów, dobudowano trzy kolejne piętra.
Niebezpieczne warunki, stres związany z terminową realizacją zamówień pociągających za sobą długie godziny pracy, nie są rekompensowane przez wysokość wynagrodzenia, która pozwalałaby na zaspokajanie innych potrzeb, niż tylko zakup żywności. Brak wolnego czasu i praca niekiedy od 15 roku życia uniemożliwiają także podjęcie edukacji. Zdobywanie wykształcenia nie jest zresztą w tym przypadku czynnością pożądaną, ponieważ dawałoby ono szansę wyrwania się wielu pracowników z zaklętego kręgu masowej produkcji.
„Albowiem wszelkiemu mającemu będzie dano, i obfitować będzie, a temu, który nie ma, i to, co się zda mieć, będzie wzięto od niego.”
Proponowane przez Billa Gatesa rozwiązanie problemu nierówności przez nałożenie podatków na przedsiębiorstwa mechanizujące swoją bazę produkcyjną, w przypadku dysponowania przez Zachodnie korporacje niewyczerpalną i tak tanią ludzką siłą roboczą, wydaje się nie rozwiązywać tego problemu na skalę globalną. Co więcej obecny status quo nie zachęca do automatyzowania produkcji, która wiązałaby się z poniesieniem dużych kosztów związanych zakupem i konserwacją maszyn. Zatem rozwiązaniem mogłaby być tylko zmiana samego podejścia do biznesu, które w obecnym kształcie przekracza granice racjonalnej eksploatacji. Za outsourcingiem siły roboczej przez korporacje międzynarodowe nie stoi tylko chęć maksymalizacji zysku, lecz także wyzbycia się odpowiedzialności za działalność fabryk. Stawia to na z góry przegranej pozycji wielomilionową rzeszę pracowników, których wartość mierzona poziomem wynagrodzeń, jest dramatycznie niska. Kraje wschodzące, po otwarciu swoich rynków na podmioty zagraniczne, wyzbyły się również większości regulacji, które chroniłyby prawa pracowników. Rządy, tak uzależnione od napływu Zachodniego kapitału, nie mają odwagi wprowadzić zmian, które mogłyby być podstawą do podniesienia poziomu zamożności swoich obywateli, zostawiając ich na pastwę wolnej ręki rynku. Natomiast ona, zgodnie z efektem świętego Mateusza, zabiera tym co nie mają, by dać tym, co mają już za dużo.
Grzegorz IWASIUTA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.