Wolnoć, Tomku… na swoim profilu

Źródło: shutterstock.com

Co raz zostanie wrzucone do sieci, pozostanie w niej na wieki. Nie od dziś wiadomo, że pracodawca w trakcie rekrutacji czasem lubi sprawdzić, jak wygląda profil kandydata. W zawodzie takim jak dziennikarstwo posiadanie kont na wszelkich najpopularniejszych portalach społecznościowych, traktowane jest wręcz jako atut.

Twój profil powie innym więcej, niż sam jesteś w stanie nadmienić przy okazji pierwszego spotkania. Od preferencji muzycznych, przez wiek, skończywszy na poglądach politycznych. W dobie Facebooka, Twittera i Snapchata potrafimy obnażyć każdą sekundę swojego codziennego życia. Kto nie ma styczności z chociażby jednym z nich, niech pierwszy rzuci kamień. Oczywiście część użytkowników traktuje social media wyłącznie jako narzędzie komunikacji z gronem współpracowników. Takich osób jest jednak niewiele. Wszyscy raczej korzystamy z całej gamy dobrodziejstw i przekleństw Internetu.

To jak z tą wolnością?

Jako pokolenie Internetu i social mediów nie widzimy nic złego w kliknięciu niebieskiej łapki z kciukiem do góry pod postem, z którego treścią się zgadzamy. Konto niby jest nasze, więc jeśli chcemy pokazać światu co nas interesuje, śmieszy, wprawia w zachwyt, to czemu tego nie udostępnić? Jak się okazuje, nie wszystkim wszystko wolno. Kiedy polityka wkracza na grunt Internetu, zaczyna robić się gorąco. Portale społecznościowe przepełnione są memami, filmikami upamiętniającymi największe wpadki polityków czy też satyrą. Nie trudno tutaj rozpętać kłótnię w komentarzach między zwolennikami partii rządzącej, a opozycji. Konstytucja, międzynarodowe konwencje i regulaminy poszczególnych portali przyznają wolność słowa i sumienia „każdemu”, jeśli tylko treści nie nawołują do nienawiści.

Tu powinna być kropka, która ucina wszelkie dyskusje. Tymczasem okazuje się, że przy dzisiejszych mechanizmach władzy nie jest tak prosto. Przedstawiciele poszczególnych zawodów tracą częściowo możliwość wyrażania swoich poglądów. O ile w przypadku dziennikarzy obecność w mediach społecznościowych jest jak najbardziej wskazana, o tyle ostatnio problem zaczyna się pojawiać wśród nauczycieli.

Nauczyciel już nie człowiek?

Być nauczycielem w dzisiejszym świecie nie jest łatwo. Po jednym z czarnych protestów rozgrzmiała w mediach sprawa dziesięciu Zabrzańskich nauczycielek, które w tamtym dniu zamieściły swoje zdjęcie w czarnych strojach na PRYWATNYM koncie jednego z portali społecznościowych. Kobiety rzekomo naruszyły zasady bezstronności światopoglądowej, która obowiązuje urzędników państwowych podczas pełnienia czynności służbowych. We wszystkich rozłożonych w czasie rozprawach zapadły wyroki uniewinniające.

Kolejną „ofiarą” udostępniania „niewłaściwych” treści stał się nauczyciel wychowania fizycznego z Żagania. Postępowanie dyscyplinarne będzie toczyć się „w związku z uchybieniem godności zawodu i obowiązkom nauczyciela, przez prezentowanie w mediach społecznościowych wypowiedzi pełnych agresji wobec Kościoła katolickiego i władz państwowych” — tak przynajmniej twierdzi jedna z wizytatorek Kuratorium Oświaty. W rzeczywistości nauczyciel na PRYWATNYM profilu udostępniał m. in. odcinki popularnego serialu satyrycznego „Ucho Prezesa” oraz grafiki popierające WOŚP. Udostępniane materiały zawierały nacechowane poglądowo opinie, jednak w żadnym stopniu nie nawoływały do nienawiści.

Nauczyciele dostają sygnały, że nieodpowiednie poglądy mogą ich narazić na nieprzyjemności. Po ostatnim tekście, „Przez zamknięte drzwi”, usłyszałam od nauczycieli kilka pochwał. Wśród nich znalazły się także te gorzkie. Powołując się na wspomniane wcześniej sytuacje mówili, że niestety nie mogą dać lajka lub udostępnić z obawy przed ewentualnymi konsekwencjami. To z pewnego punktu widzenia zrozumiałe. Reforma edukacji wymusza zwolnienia, dlatego też nic dziwnego w tym, że nie chcą się nadstawiać. Takie „ostrzeżenia” to tzw. „efekt mrożący” lub jak kto woli „dobra” metoda kija pozwalająca zbić falę krytyki i uciszyć szarych zjadaczy chleba.

Być czy nie być?

W tym momencie nie chodzi już tylko o to, czy można dać lajka pod postem lub coś udostępnić, choć i to nie powinno stawać pod znakiem zapytania. Sprawa zakrawa o możliwość posiadania własnych poglądów i wolność ich wyrażania. Czy ktokolwiek powinien mieć prawo ograniczać wyrażanie opinii przez drugiego człowieka? Agitacja poglądów politycznych w szkole jest niedopuszczalna, jednak niemal każdy nauczyciel ma tego świadomość i nie stara się indoktrynować swoich wychowanków. Po opuszczeniu murów szkoły jest jednak zwykłym obywatelem, któremu przysługuje prawo do posiadania poglądów i swobodnego wyrażania ich. Czy naprawdę chcemy budować upośledzone społeczeństwo, w którym kluczowy temat dla życia społecznego jest traktowany jako tabu? Wprawdzie nasza demokracja jest stosunkowo młoda, jednak wszyscy powinniśmy pracować nad tolerancją i szacunkiem do odmiennych poglądów. Takie sytuacje zdecydowanie w tym nie pomagają!

Niestety żyjemy w czasach, gdzie granica absurdu przesuwana jest coraz dalej…

Aleksandra WRÓBLEWSKA

Dodaj komentarz