BORMANN – CZŁOWIEK Z CIENIA

Źródło: www.fdb.cz; Adolf Hitler i Martin Bormann

Świta Hitlera była gotowa do odjazdu. Wódz III Rzeszy rozejrzał się, raz jeszcze podziwiając otaczający go krajobraz, i mimochodem rzucił do Bormanna, iż zawsze uważał tę panoramę za wspaniałą, a jedynym mankamentem, jaki w niej dostrzega, to znajdujące się nieopodal niewielkie gospodarstwo. Gdy następnego dnia karawana Führera wracała z Monachium, w miejscu budynków pasły się krowy. Gospodarstwo zniknęło!

Nietrudno się domyślić, iż nie kto inny, ale właśnie Martin Bormann w ciągu dwudziestu czterech godzin wykupił chłopskie zabudowania i kazał robotnikom je rozebrać, a powierzchnie wyłożyć darnią. Człowiek zdolny do czegoś takiego musi być postacią ze wszech miar interesującą! I jest, choć nadal w społecznym odbiorze pozostaje w cieniu takich nazistowskich prominentów jak Himmler, Göring czy Goebbels. Można jednak śmiało postawić tezę, że właśnie umiejętność pozostawania w drugim szeregu Bormann opanował do perfekcji. Taki bowiem był zawsze i taki chciał być zawsze: niepozorny, ukryty, zazdrośnie strzegący swoich wpływów, wytrwale spełniający każde życzenie Szefa. Doskonale zdawał sobie sprawę, iż władza wcale nie jest bliźniaczką sławy, iż niekiedy wystarczy siedzieć z boku i mówić kierowcy, którędy należy jechać.

Kariera reichsleitera Bormanna paradoksalnie nabrała tempa, gdy jego nominalny szef – Rudolf Hess, druga po Hitlerze osoba w nazistowskiej partii, człowiek, który po puczu monachijskim dobrowolnie poszedł ze swym Führerem do więzienia – chcąc doprowadzić do wymarzonego przez Hitlera pokoju z niepokornym Albionem, poleciał 10 maja 1941 roku do Wielkiej Brytanii. W wyniku tego zdarzenia, Bormann, sukcesywnie budujący swoją pozycję u boku wodza III Rzeszy, został mianowany szefem kancelarii partii, by następnie, w 1943 roku, objąć stanowisko prywatnego sekretarza Hitlera.

Nie ulega wątpliwości, że Hitler potrzebował kogoś takiego jak Martin Bormann. Prowadząc wojnę na wielu frontach, zwyczajnie nie miał czasu na załatwianie mniej lub bardziej drobnych spraw. I tu właśnie rozpoczynała się rola Bormanna. Każde słowo z ust Führera stanowiło dla niego świętość. Jego polecenia wypełniał z właściwą sobie brutalnością i bezwzględnością. Będąc jednocześnie niezmiernie pracowitym, stał się dla Hitlera niezbędnym. Sam Führer pewnego dnia stwierdził: „Wiem, że Bormann jest brutalny, ale to czym się zajmie, ma ręce i nogi i mogę czuć się całkowicie pewnym tego, że moje rozkazy zostaną wykonane natychmiast i wbrew wszelkim przeszkodom”.

Siłą rzeczy, z czasem trudno było odróżnić kto, kim właściwie zawiaduje. Bormann, niczym zaborczy kochanek, skrupulatnie kontrolował dostęp do wodza III Rzeszy innych ludzi z jego bliższego bądź dalszego otoczenia. Nie biorąc nigdy urlopu, pracując dzień i noc, nieustannie poszerzał swoją władzę, przekuwając niejasne życzenia Hitlera w konkretne rozkazy, w postaci nota bene świetnie przygotowanych dokumentów. W końcu doszło do tego, iż podpierając się niewzruszonym autorytetem Führera, sam regulował pewne kwestie. „Wola wodza” w zupełności starczała za uzasadnienie.

Reichsleiter starał się także naśladować przyzwyczajenia Führera: rzucił palenie, przeszedł (przynajmniej pozornie) na wegetarianizm. Posuwając się do granic absurdu, zatrudnił  nawet kilka osób do czytania, a następnie streszczania nowości książkowych, tak, aby mógł imponować Hitlerowi swoją erudycją. W pewnych kwestiach, takich jak nienawiść do Żydów czy chrześcijaństwa, przerastał radykalizmem nawet swego Mistrza.

Znienawidzony

Niezwykle interesująca jest kwestia kontaktów Bormanna z resztą nazistowskiego dworu. Na co dzień twardy i niewzruszony, kiedy tylko chciał i uznawał to za użyteczne, stawał się miły i grzeczny aż do przesady. W innych widział jedynie narzędzie do realizacji swoich celów, a właściwie celu, jakim było stanie jak najbliżej Hitlera i, kto wie, zastąpienie go w odpowiedniej chwili.

Z tego też względu trudno się dziwić, że we wspomnieniach uczestników tamtych wydarzeń zapisuje się on niemal jednoznacznie negatywnie. Wyjątek stanowi tu Christa Schroeder – sekretarka Hitlera, która opisuje Bormanna jako pozbawionego żądzy władzy, „jednego z nielicznych porządnych narodowych socjalistów”.

Z pewnością ogromne wpływy reichsleitera nie przysparzały mu przyjaciół, jednak trudno upatrywać w nim ofiary zawiści. Nikczemny charakter Bormanna obnażają zwłaszcza dwa wydarzenia. Pierwsze miało miejsce tego dnia, gdy okazało się, że Hess poleciał do Anglii. Bormann, chcąc niejako uczcić upadek swego dotychczasowego szefa, zaprosił wieczorem kilka osób na małe przyjęcie. Do drugiego zdarzenia doszło natomiast pewnej nocy na Obersalzbergu, kiedy to wściekły z powodu niewyprasowanej koszuli do smokingu wyrzucił żonę i dzieci z domu.

Wielka zagadka

Ogromne kontrowersje do dziś budzą losy Bormanna po upadku III Rzeszy. Zwłaszcza tuż po wojnie niezwykle popularne były teorie głoszące, iż w rzeczywistości prywatny sekretarz Hitlera był sowieckim szpiegiem, którego bolszewicy wydostali z Berlina i wywieźli na Wschód. Inne, nie mniej rozpowszechnione zakładały, iż Bormann zamieszkał w ukryciu na terenie Argentyny, Brazylii czy nawet na Wyspach Zielonego Przylądka.

Wszystkie wątpliwości zostały w brutalny sposób rozwiane w 1972 roku. Wówczas to okazało się, iż jedno z odnalezionych w Berlinie ciał to szczątki Bormanna, co ostatecznie potwierdziły przeprowadzone w 1998 roku badania DNA. Próbując, wraz z jednym z lekarzy Hitlera, uciec z zajętej przez Armię Czerwoną stolicy Rzeszy, reichsleiter popełnił samobójstwo 2 maja 1945 roku.

Patryk HALCZAK

Dodaj komentarz