PODRÓŻ W JEDNĄ STRONĘ

Źródło: Reuters; Otto Warmbier w 2016 roku

Śmierć studenta ze Stanów Zjednoczonych, skazanego podczas wycieczki do Korei Północnej na 15 lat więzienia, z pozoru umyka w cieniu innych, politycznych wydarzeń. Strona północnokoreańska zaprzecza, jakoby miała cokolwiek wspólnego z tajemniczym zgonem. Czy należy ten incydent traktować jako dowód brutalności reżimu, o której mówił prezydent USA, Donald Trump?

Cała sprawa odbiła się szerokim echem w świecie zachodnim, głównie ze względu na złą sławę, jaką cieszy się Korea Północna. W marcu 2016 roku, 22-letni amerykański student Otto Warmbier, podczas wycieczki zerwał na pamiątkę jeden z propagandowych plakatów wiszących w hotelu. Całe zajście nagrał jednak monitoring i nieszczęśnik został szybko złapany. Sprawa bynajmniej nie została zamieciona pod dywan i winny został skazany na 15 lat ciężkich robót za kradzież, co wydaje się dość wysokim wyrokiem, jak na wagę przewinienia.

Przyczyna (nie)znana

Pjongjang pozostał głuchy na apele przedstawicieli Zachodu i wyrok został podtrzymany. Okazało się jednak, że to dopiero początek tajemnic kryjących się za tą sprawą. Po ponad roku od całego zajścia, a dokładnie 13 czerwca, student, w stanie śpiączki został przetransportowany do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmarł.  Zgon zrodził szereg pytań o przyczynę, jako że śmierć mężczyzny w młodym wieku wzbudzała oczywiste zainteresowanie. W oświadczeniu rodziny pojawiły się podejrzenia o tortury, jakim miał być poddany Warmbier, a tezę miał udowadniać fakt, że znajdował się on w stanie wegetatywnym od ponad roku. Głos w sprawie zabrał prezydent USA Donald Trump, obarczając winą Koreę Północną za śmierć studenta.

Nic nie wiemy

Po długim milczeniu Pjongjang zareagował na oskarżenia, całkowicie odcinając się od sprawy. Oficjalna agencja prasowa KCNA oświadczyła, że student nie był źle traktowany, a wysnute pod adresem Korei Północnej zarzuty o stosowanie tortur nie mają pokrycia w rzeczywistości. Jakby tego było mało, stwierdzili, że są największymi pokrzywdzonymi w całym zajściu i również zajmują się wyjaśnianiem przyczyn zgonu, uznając zarazem Otto Warmbiera za ofiarę polityki poprzedniego prezydenta – Baracka Obamy. Ostatecznie, za przyczynę zgonu strona północnokoreańska uznała zatrucie jadem kiełbasianym, jednak amerykańscy lekarze podali, że student z Ohio doznał ciężkich uszkodzeń mózgu.

Korea non grata?

Śmierć studenta nie kończy jednak sprawy wyjazdów do Korei. Organizatorem wycieczki była agencja Young Pioneer Tours, z siedzibą w Chinach, działająca od blisko 10 lat i zajmująca się wycieczkami dla zachodnich turystów o mocniejszych nerwach. Śmierć studenta wzbudziła żywą dyskusję, dotyczącą zasadności wyjazdu do kraju o ustroju totalitarnym, a zdania w tej kwestii okazały się mocno podzielone. Pomimo zajścia, wciąż nie brakuje ludzi, którzy – urzeczeni tajemniczym krajem – chcą go odwiedzić, argumentując, że aby bezpiecznie powrócić do domu, w zupełności wystarczy przestrzegać reguł. Napięcie między dwoma krajami, pozostającymi w co najmniej chłodnych stosunkach, rzutuje jednak na politykę: sekretarz stanu Rex Tillerson rzucił ostatnio pomysł na wprowadzenie… zakazu podróży amerykańskich obywateli do Korei Północnej.

Uważam, że nieodpowiedzialne zachowanie studenta ze Stanów Zjednoczonych, które zostało źle odebrane w obcym kraju (w tym przypadku Korei Płn.), było główną przyczyną całego zajścia, jednak w żaden sposób nie usprawiedliwia to dalszych, drastycznych działań reżimu.  Żadne dywagacje nie wrócą życia młodemu człowiekowi, a zbytnia lekkomyślność ze strony kolejnych podróżników może pogłębić istniejący w stosunkach kryzys. Biorąc pod uwagę fakt, że Korea Północna nie zamierza w milczeniu obserwować światowych rozgrywek, należy traktować całą sprawę jako ostrzeżenie.

Weronika MIKSZA

Dodaj komentarz