
Źródło: amazonaws.com, thelibertarianrepublic.com; W Madrycie biologia przegrała z feminizmem. Czy to znak naszych czasów?
Hiszpańskie feministki mogą być z siebie dumne. Trwająca kilka miesięcy akcja okazała się owocna. Lewicowe aktywistki postarały się o wprowadzenie kolejnego zakazu do przestrzeni publicznej. Od teraz mężczyźni w Madrycie mogą zostać ukarani za zbyt szerokie rozkładanie nóg. Zastanówmy się nad tym, ile sensu jest w takim zakazie i dlaczego nie ma go wcale.
Obok znaku „zakazu palenia papierosów” czy „zakazu spożywania alkoholu” w madryckich środkach komunikacji miejskiej pojawił się nowy znak – „zakaz rozkładania nóg”. Ten adresowany jest do mężczyzn. Jak bowiem przekonują lokalne feministki, problem tzw. manspreadingu jest ogromny.
O co chodzi? Lewicowe aktywistki postanowiły wypowiedzieć wojnę szerokiemu rozkładaniu nóg przez mężczyzn w komunikacji publicznej. Jak przekonują, mężczyzna, który rozkłada nienawistnie nogi, zwyczajowo zajmuje dwa, a nawet trzy miejsca w autobusie i uniemożliwia spoczęcie obok niego. Aktywistki zorganizowały więc na początku tego roku petycję pod nazwą #MadridSinManspreading, pod którą podpisało się 11,5 tys. osób.
EMT, czyli miejski zakład komunikacji w Madrycie, przychylił się do apelu feministek i postanowił rozprawić się ze zbyt szeroko rozstawionymi męskimi nogami. Do pojazdów komunikacji miejskiej już trafiły odpowiednie znaki zakazu. Jak mówi szefostwo EMT, zakazy mają przypomnieć mężczyznom, że należy poszanować przestrzeń wszystkich pasażerów. Za każde szerzej rozstawione nogi grozi mandat w wysokości kilkudziesięciu euro.
Warto zastanowić się nad sensem tego zakazu. Oczywiście, z szerzej rozstawionymi nogami można spotkać się w komunikacji miejskiej, ale sprawia to problem dopiero wtedy, gdy jest to przerysowana do granic możliwości czynność. Problem ten bywa denerwujący, ale nigdy nie był tak irytujący, jak zastawianie wolnego siedzenia swoim bagażem czy zakupami. Proceder, w którym lubują się zwłaszcza starsze panie, choć komentowany negatywnie przez wszystkich, wciąż nie został rozwiązany. Zapraszam. W tramwajach i autobusach jest także miejsce na „zakaz zastawiania siedzenia swoim bagażem”.
Ile bowiem jest „męskiej supremacji” w manspreadingu, a ile zwykłej i bezwiednej czynności – to już inna kwestia. Sądzę, że feministki nie są w stanie zrozumieć, że wiele ludzkich codziennych zachowań nie opiera się na chęci zaznaczenia swojej wyższości, a zwykłej biologii. Jednym z takich przykładów jest rozstawianie nóg. Mężczyźni, którzy są wyposażeni między udami w pewien organ, nie bez powodu mają go na zewnątrz ciała, a nie wewnątrz. Wysoka temperatura oddziałująca na jądra nie jest dla nich korzystna – to droga do chorób moszny, zaburzeń płodności i impotencji.
Uważany za „opresyjne narzędzie patriarchatu” manspreading to zwykła reakcja na podwyższoną temperaturę, a nie usilna walka z całym światem. Zamiast zwracać uwagę na marginalne męskie zachowania w komunikacji miejskiej, może warto wziąć się za prawdziwe problemy?
Przemysław Terlecki
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.