Być albo nie być

Fot. Livia Rok

William Shakespeare napisał kiedyś, że “jak się kobieta uprze, to diabła przegada”. Gdyby jeden z najznamienitszych angielskich literatów żył po dzień dzisiejszy, zapewne sparafrazowałby ową formułę i brzmiałby ona następująco: “jak się kobieta uprze, to w najmniejszy rozmiar się wciśnie”.

Spacerując po ojczyźnie pisarza należącego do epoki renesansu, wybałuszamy oczy na widok licznych fałdek trzymanych w ryzach przez niebywale wytrzymałe tkaniny oraz podziwiamy odwagę Angielek, które, nie bacząc na podobieństwo do gąsienic, dumnie kroczą po ulicy z wdziękiem motyla. Lecz to nie koniec wrażeń. Przyglądając się architekturze wypełniającej “Princess Street” w Manchesterze, przekroczyłam wrota prowadzące do świata niczym z bajki. Księżniczka przemieszczała się czerwoną karocą marki “Ferrari”, wróżka pospiesznie kroczyła po chodniku, uważając, by różowe futerko zdobiące jej pantofle nie zostało zabrudzone przez majątek biedaka, przytulającego policzkiem beton. Dzielnica nędzników zbudowana jest z kartonu. Położony na ziemi wyrób papierniczy wyznacza wielkość posesji. Bogaczem staje się ten, którego nieruchomość uszlachetnia okno z widokiem na ferrari. Księcia odnalazłam w dzielnicy gejowskiej, odzianego szatami z krokodylem na piersi oraz noszącego trzewiki zdobione personą gracza polo.

Miasto, którego symbolem jest pszczoła, nawiązująca do niegdyś dominującej w rejonie klasy robotniczej, słynącej z pracowitości na miarę tych owadów – pachnie egoizmem, pośpiechem, a także brudem. Śmieci wyłaniają się niemal z każdej szczeliny, kontrastując z pięknem zabytkowych katedr czy urokliwych pubów, częstujących schłodzonym Foster’em i polanymi octem frytkami. Poszukiwacze ekstremalnych wrażeń kulinarnych z pewnością zapełnią swoje żołądki, a miłośnicy fotografowania – karty pamięci. Warto uwiecznić na zdjęciu czar brytyjskich kanałów wodnych, pełniących głównie funkcję rekreacyjną. Mnie najbardziej urzekł kanał w Wigan, należący do trasy Leeds-Liverpool.

Wspomniane otoczenie wywarło także wpływ na George’a Orwella, który opisał je w książce “Droga na molo w Wigan”. Reportaż relacjonujący egzystencję robotników zajmujących się wydobywaniem oraz transportowaniem węgla, stanowi krytykę ówcześnie występującego socjalizmu, wspierającego “middle class”, przy jednoczesnym ignorowaniu potrzeb niższej warstwy społecznej. Mimo upłynięcia 80-ciu lat od daty wydania utworu, poruszana w nim problematyka nie traci na aktualności. Walcząc o dobrodziejstwa ery konsumpcjonizmu, zapominamy o ludziach spoglądających na życie nie przez pryzmat funtów, lecz pensów. Budujemy zdania w pierwszej osobie liczby pojedynczej, a jakby to powiedział Shakespeare: the rest is silence.

Livia ROK

Dodaj komentarz