NOWA SZATA MEDIÓW

 

Źródło: polskieradio.pl; Wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Jarosław Sellin

Od czasu burzliwej debaty o sądach, w wypowiedziach polityków Prawa i Sprawiedliwości pojawiają się coraz liczniejsze zapowiedzi przeprowadzenia reformy mediów. Wcześniej, bo już w marcu tego roku, wicepremier Piotr Gliński poinformował o prowadzonych od września zeszłego roku pracach nad ustawą o dekoncentracji własności mediów we współpracy z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a także Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. Od kilku dni, za sprawą wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego Jarosława Sellina, huczy o tym, że wspomniany projekt ustawy o dekoncentracji mediów jest już gotowy i oczekuje tylko na „decyzję polityczną”. Co to oznacza dla polskiego rynku medialnego?

O co chodzi?

Swego czasu znaczne kontrowersje wzbudzał pomysł wprowadzenia podatku, mającego zastąpić dotychczasową opłatę abonamentową, co pozwoliłoby zwiększyć wpływy i podreperować finanse Telewizji Publicznej. Ostatecznie wysiłki koalicji rządzącej w kierunku jej uchwalenia chwilowo spełzły na niczym, jednak nie oznacza to końca walki o zmianę. Teraz, pozostająca u władzy Prawo i Sprawiedliwość skupia się na uderzeniu w dominujące na polskim rynku zagraniczne koncerny medialne, koncentrujące w swoich rękach jego znaczną część. Według zapowiedzi, celem zmiany jest, oprócz ograniczenia wpływu zagranicznych podmiotów na kształt rodzimego rynku medialnego, poprawienie jakości funkcjonowania polskiej demokracji. W tym celu mają zostać wykorzystane znane już w Europie Zachodniej rozwiązania, co w mniemaniu rządzących ma złagodzić ewentualną krytykę ze strony unijnych instytucji, a przy okazji doprowadzić do zapowiadanej od dawna repolonizacji.

Wiadomo, że nie wiadomo

W szczególności dotyczy to wydawcy prasy regionalnej w Polsce, którym jest należący do niemieckiej grupy Verlagsgruppe Passau ­­­­­– Polskapresse. Skupia on pod swoim szyldem niemal wszystkie większe dzienniki regionalne. Zmiany mogą jednak dotknąć także inne zagraniczne podmioty, na przykład wydawcę „Faktu” i „Super Expressu” – niemiecko-szwajcarski koncern Ringier Axel Springer. Resort nie śpieszy się jednak z ujawnieniem dokładnych założeń ustawy, co pozostawia szerokie pole do spekulacji nad możliwymi konsekwencjami jej uchwalenia. Krytycy obawiają się przeforsowania zapisów, które mogłyby ograniczyć pluralizm mediów w Polsce, a nawet dać monopol na działanie mediom prorządowym. Biorąc pod uwagę charakter przeprowadzanych przez PiS zmian, narracja może bardzo gwałtownie ulec zmianie, a zmiany mogą nie zakończyć się na jednej ustawie. Krytycznie o tym pomyśle wypowiedzieli się już przedstawiciele części podmiotów medialnych, jednak to może być dopiero wstęp do zmasowanych protestów. Czy Polską znów wstrząsną głosy sprzeciwu? Obawiam się, że historia lubi się powtarzać i również z pewnym niepokojem patrzę na serwowaną nam kolejną, „dobrą zmianę” – niszczenie, zamiast budowania.

Weronika MIKSZA

Dodaj komentarz