Popularność platform VOD (ang. video on demand – video na żądanie, oglądanie na żądanie) jest wynikiem zmian społecznych, kulturowych i technologicznych. Widzowie nie muszą i przede wszystkim nie chcą już dłużej być zależni od nadawców i sztywnych ramówek stacji telewizyjnych czy radiowych. Obecnie każdy konsument mediów jest w stanie stworzyć swoją własną ramówkę, a wszystko to dzięki Internetowi.
Co istotne, ramówka w tym sensie jest niczym innym, jak rozmieszczaniem treści medialnych we własnym grafiku codziennych aktywności, bez konieczności podporządkowania swoich planów z góry ustalonym godzinom nadawania ulubionych programów. W tej chwili to nie widz ogląda telewizję, a telewizja ogląda widza. Szefowie Netflixa, największej na świecie platformy oferującej filmy i seriale na zasadach streamingu, twierdzą, że ich serwis posiada tyle wersji, ilu ma użytkowników. Co to znaczy? Indywidualizacja odbioru zaczyna się już w momencie logowania do serwisu. Platforma dostaje cały szereg informacji na temat użytkowania jej treści przez widzów. Począwszy od rodzaju urządzenia z jakiego korzystają, wiedzy w jaki sposób oglądają serial (widz obejrzał jeden czy kilka odcinków serialu? Przerywał seans? Oglądał jakąś scenę wielokrotnie albo wręcz przeciwnie – przewijał dane fragmenty, które uznał za nieciekawe, wulgarne czy kontrowersyjne?), poprzez preferencje oparte o dotychczas obejrzane pozycje (algorytm wskaże listę proponowanych filmów i seriali na podstawie wskazanych ulubieńców kinematografii).
Można powiedzieć, że za sukcesem serialu politycznego „House of Cards” stoją algorytmy. Netflix dokładnie przeanalizował zwyczaje amerykańskiej widowni i doszedł do wniosku, że model udostępniania odcinków w cotygodniowych odstępach nie ma przyszłości. Widzowie bowiem przywiązują się do danego tytułu po zapoznaniu się ze średnio trzema odcinkami, a najbardziej lubią oglądać sezon od razu, dlatego też większość sezonów „House of Cards” udostępniono w piątkowe wieczory, oczywiście w całości (jest to pierwszy serial, którego sezony zostały dystrybuowane w ten sposób).
Jeszcze tylko jeden odcinek!
Została niewielka grupa osób, która co tydzień zasiada przed telewizorem z pilotem w ręce w oczekiwaniu na seans ulubionego programu. Dostępność całej serii sprzyja nowym zachowaniom publiczności np. zjawisku binge-watchingu (nazywanego też binge-viewingiem) charakteryzującym się oglądaniem kilku bądź kilkunastu odcinków serialu z rzędu. Aneta Kyzioł porównuje takie kompulsywne oglądanie z czytaniem powieści – w literaturze to objętość, a w kinematografii czas pozwalają budować fabuły, psychologicznie rozbudowane postacie, intrygujące zakończenia, ale w obu przypadkach to czytelnik/widz decyduje ile, jak i kiedy pochłaniać części danego dzieła. Wiele osób nadal decyduje się na nielegalne pobieranie treści, tłumacząc swoje zachowanie brakiem alternatywy. Nic bardziej mylnego – niemal każda większa stacja telewizyjna, zarówno w Polsce, jak i na świecie posiada już w swojej ofercie platformę usług VOD, do której użytkowania nie zawsze jest potrzebny pakiet telewizji satelitarnej. Spośród polskich serwisów oferujących „oglądanie na żądanie” warto wymienić choćby Iplę (należącą do Cyfrowego Polsatu), Player.pl (TVN), vod.tvp.pl (TVP), VOD.pl (grupa Onet), Kinoplex (Gazeta.pl), ShowMax zawierające takie materiały jak filmy, seriale, programy publicystyczne i informacyjne. Ponadto istnieje sporo serwisów poświęconych wyłącznie filmom czy bajkom dla dzieci. Takie katalogi posiadają Iplex.pl, Strefa VOD i Cineman.pl, choć warto zaznaczyć, że dostęp do ich zasobów jest płatny, a na pojawienie się wielu pozycji filmowych trzeba zaczekać kilka miesięcy, co skutecznie zniechęca potencjalnych użytkowników.
Przejście telewizji do Internetu czy może raczej powstawanie telewizji internetowych/platform video jest niczym innym jak naturalną konsekwencją upływu czasu i rozwoju technologii. Przeniesienie relacji międzyludzkich do sieci oraz nawiązywanie i utrzymywanie znajomości w warunkach cyfrowych siłą rzeczy zmieniło sposób, w jaki wiele sfer życia jest postrzeganych. Należą do nich rozrywka, szeroko pojęta edukacja oraz korzystanie ze środków masowego przekazu. Dzisiejsze media w coraz większym stopniu przypominają hybrydę dwóch rodzajów mediów – typu pull (ciągnąć) oraz typu push (pchać). Amerykański medioznawca Henry Jenkins definiuje pull media jako te, w których konsumenci muszą wyszukiwać informacje, których najlepszym przykładem jest oczywiście Internet, natomiast push media to te, w których treść dostarczana jest konsumentowi (jak telewizja).
Telewizja osobista
Przejście od nadawania w warunkach masowych do spersonalizowanego odbioru jest podyktowane dostępem do technologii, która umożliwia wybór, modyfikowanie i wyszukiwanie treści, które najbardziej odpowiadają danemu konsumentowi. Jeszcze kilka dekad temu ówcześni konsumenci mogli co najwyżej wybrać miejsce, w którym stoi telewizor, ale na pewno nie to, co za jego pośrednictwem mogli zobaczyć, jak jest teraz. Z tym, że ekran telewizora został zamieniony na ekran laptopów, tabletów i smartfonów, a sam „telewizor”, w sensie urządzeń elektronicznych, nie tyle służy do oglądania telewizji, co do jej wyboru, zatem nakreślanie sztywnych podziałów mediów nie zdaje już dłużej egzaminu. Medialne koncerny dostrzegły te zmiany i w coraz szerszym zakresie umożliwiają dostosowanie odbioru programów i audycji do własnych upodobań, głównie oferując usługi w ramach platform VOD, choć należy również dostrzec wady tego typu usług.
Netflix, mimo otwarcia się na światowy rynek konsumencki, nadal stosuje geofencing, czyli reguluje dostępność treści w danych regionach geograficznych, czego skutkiem może być regionalne udostępnianie części filmów czy seriali nawet z kilkumiesięcznym opóźnieniem, bądź nieudostępnianie ich wcale. Biorąc pod uwagę również czas, który potrzebny jest na wydanie danej produkcji na rynku płyt DVD, skazuje to wielu użytkowników kultury video na piractwo treści. Co szczególnie intrygujące, 38% polskich internautów blokuje reklamy w Internecie, co jeśli nie plasuje Polski na pierwszym miejscu na świecie, to na pewno wśród badanych państw w raporcie Instytutu Studiów nad Dziennikarstwem Reutersa, wśród których znalazły się m.in. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Australia i Korea Południowa. Badanie Digital News Report 2016 dotyczące takich zagadnień, jak zaufanie do publicznych nadawców, korzystanie z mediów społecznościowych jako źródeł informacji czy odpłatność za użytkowanie mediów w sieci, objęło ponad 50 tysięcy internautów z 26 państw z całego świata. Zdaniem autorów raportu, za taki stan rzeczy odpowiedzialne jest przeładowanie stron internetowych ogłoszeniami oraz wysoka oglądalność serwisów video z nielegalnych źródeł, które są pełne nachalnych reklam. Video, w formie, która obecnie funkcjonuje, stwarza fanom nowe możliwości ponownego odczytywania tekstów kultury poprzez wielokrotne oglądanie ulubionych scen, dialogów, doszukiwanie się błędów w produkcji. Należy jednak pamiętać o kilku kwestiach, które bezpośrednio łączą się z nową formą konsumpcji telewizji. Niegdyś widz, aby obejrzeć cały sezon serialu, musiał co tydzień zasiadać na kanapie o wyznaczonej godzinie i wyczekiwać jego emisji. Dzisiaj technologia pozwala widzowi na „pochłonięcie” całego sezonu nawet w ciągu jednego dnia, nie musi już dawkować sobie przyjemności oglądania ulubionego programu, co rodzi zapotrzebowanie na coraz więcej treści, których nabywanie często wiąże się z łamaniem praw autorskich.
Bez limitu?
Cena dostępu do serwisów VOD jest również o wiele wyższa od oferty telewizji satelitarnej, jednak stosunek jakości do ceny skutecznie przykuwa uwagę konsumentów do platform typu Netflix czy Cineman, natomiast możliwość szybkiego dostępu – już do korzystania z nielegalnych źródeł kultury. Z powodu geofencingu, licencji i prawa lokalnego nie wszystkie państwa mają dostęp do takiej samej liczby produkcji na platformach „oglądania na żądanie”. Korzystanie z kultury video online wiąże się również z dostępem do Internetu, szybkością połączenia oraz dostępem do usługodawcy, mogącego zapewnić odpowiedni sprzęt. Konwergencja mediów przysłużyła się ewolucji społeczności jako użytkowników mediów.
Dzisiejsza publiczność nie składa się już jedynie z biernych odbiorców treści, ale przede wszystkim z osób kreatywnych, aktywnych w sieci, poszukujących tych przekazów, które uznają za ciekawe i wartościowe, jednocześnie dostosowując je do swoich zainteresowań oraz preferencji intelektualnych i finansowych. Użytkowanie platform „video na żądanie” usprawnia proces personalizacji mediów, ze względu na technologiczne możliwości serwisów i działających w ramach nich algorytmów, które zapamiętują szereg danych dotyczących użytkowników. Można powiedzieć, że wysoka jakość produkcji to wynik upodobań i gustów konsumentów, którzy w prosty sposób dostarczają nadawcom informacje zwrotne (nie zawsze mają świadomość tego, że algorytmy mogą kreować model użytkowania treści).
Co dalej z tą telewizją?
Uczestnicy kultury audio-video cenią sobie tych nadawców, którzy potrafią wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom (muzyczny serwis streamingowy Spotify zdecydował na poszerzenie oferty o filmiki, podcasty, ale również o własne materiały video – animacje, filmiki z rozmowami artystów, mini serial o gatunkach muzycznych), stąd tak duża popularność nowych form korzystania z zasobów mediów i przekształcenie sposobów dystrybucji ich wytworów. Indywidualizacja konsumpcji mediów przyczyniła się również do powstania zjawisk, które balansują na granicy prawa, wśród nich wymienić należy korzystanie z nielegalnych źródeł kultury online, które ułatwiają binge-watching. Zdaje się, że poszukiwanie odpowiedzi na pytanie – co dalej z telewizją, zaprowadzi każdego badacza do następującej konstatacji – telewizja ma się dobrze i nadal będzie funkcjonować, ale w oparciu o cyfrowe możliwości XXI wieku, które pozwalają na łatwiejszy dostęp do tych treści, które najbardziej odpowiadają potrzebom danego widza. Bez wątpienia – świat osadzony w cyfrowych realiach będzie zmierzał do usieciowienia wszelkiego rodzaju aktywności, jednak należy pamiętać o ograniczeniach związanych z użytkowaniem Internetu. Wśród nich można wymienić ograniczenia techniczne (brak dostępu do sieci, brak dostępu do szybkiego łącza, które umożliwia swobodne użytkowanie, brak nadawców oferujących odpowiednie usługi), ale również te wynikające z braku umiejętności korzystania ze zdobyczy techniki, a trzeba zwrócić uwagę na fakt starzenia się populacji, która pozostaje wierna tym rozwiązaniom, które dobrze zna i lubi, a więc telewizji poprzedniej generacji. Tym, przed którymi Internet nie ma już żadnych tajemnic, pozostaje czekać na – być może – pełną indywidualizację przekazów tworzonych przez algorytmy analizujące preferencje i upodobania. Wizja świata, w którym komputer tworzy dla każdego użytkownika sieci odrębne treści, nie jest wcale tak odległa, jak mogłoby się wydawać. Kręgi reklamy już od kilku lat w ten sposób konstruują swoje przekazy, może więc pora na media i kulturę?
Dominika PACYŃSKA
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.