Suweren mówi dość!

Fot. Aleksandra Wróblewska

Władza ma to do siebie, że nigdy nie jest w stanie zagwarantować całemu społeczeństwu pełnego zadowolenia z podejmowanych decyzji. Zawsze znajdzie się grupa osób, które dane rozwiązania będą uważać za niewłaściwe. Wszystko jest jednak w porządku, gdy rządzący czynią to w granicach obowiązującego prawa, a głos społeczeństwa jest brany pod uwagę. Czy  obywatele mogą mieć chociaż odrobinę poczucia, że tak było w tym roku?

Ten rok nie był najlepszy dla obywateli i pod wieloma względami mogą czuć się zignorowani  oraz rozgoryczeni postawą partii rządzącej. Decyzje polskiego rządu doprowadziły nie tylko do niezadowolenia wśród społeczeństwa, ale również do reakcji organów Unii Europejskiej. 2017 rok zapisze się zapewne jako rok walki o wolne sądy. W wakacyjnym okresie, na ulicach pod sądami protestowały miliony obywateli i przez moment, dzięki weto prezydenta, została przywrócona nadzieja na to, że opór ma sens. Jednak koniec roku pokazuje, że kompromis między władzą a obywatelami jest ciężki do osiągnięcia. Czy Polacy mają coś jeszcze do powiedzenia? Coraz częściej przebija się stwierdzenie, że mamy do czynienia z końcem demokracji, a początkiem terroru większości. Skąd takie poczucie? Na podstawie jakich wydarzeń zrodziło się takie przekonanie? W podsumowaniu przypominam kwestie, które wyprowadziły obywateli na ulice w nadziei, że ich głos z tego miejsca zostanie usłyszany.

TAK dla państwa prawa!

Już na początku stycznia na ulicę wyszli studenci, by powiedzieć NIE prowadzonej polityce Prawa i Sprawiedliwości, ale nie tylko. 10 sformułowanych postulatów kierowanych było nie tylko do obecnie rządzących, ale do całej klasy politycznej. To była reakcja na szczególnie burzliwe zakończenie 2016 roku, gdy dziennikarzom utrudniano pracę w Sejmie, a następnie doszło do blokady mównicy przez polityków opozycji, a właściwe obrady i głosowanie nad ustawą budżetową przeniesiono do Sali Kolumnowej. Studenci byli również zaniepokojeni zamieszaniem wokół Trybunału Konstytucyjnego oraz reformą edukacji. Na ulicach miast apelowali:

„Chcemy żyć w państwie:
1. W którym przestrzegana jest Konstytucja.
2. W którym instytuty badawcze i kulturowe są niezależne, a programy nauczania nie są ideologizowane.
3. W którym opłaca się prowadzić badania naukowe.
4. W którym jest wolność zgromadzeń.
5. W którym media są niezależne.
6. W którym wszyscy są równi wobec prawa.
7. W którym przestrzegane są prawa człowieka.
8. W którym ofiary przemocy są realnie chronione.
9. W którym Ministerstwo Środowiska chroni przyrodę.
10. W którym nie jesteśmy izolowani od Unii Europejskiej i ośmieszani na arenie międzynarodowej. „

Protesty, które odbyły się w większości miast wojewódzkich nie zgromadziły niestety zbyt wielu osób, ale pokazały, że młodzi mimo błędnego przekonania starszego pokolenia, interesują się polityką, a sytuacja w kraju nie jest im obojętna. Być może zabrakło dalszego działania, ale młodzi pozostają czujni.

NIE dla reformy edukacji!

Dość radykalną formę przyjęły protesty rodziców przeciwko reformie edukacji. Każdego 10 dnia miesiąca, ci najbardziej zdeterminowani pozostawiali swoje dzieci w domach. I tak w maju, w jednym z Katowickich gimnazjów nieobecnych było ok. 76% uczniów – informowała Koalicja NIE dla chaosu w szkole.

W marcu odbył się również strajk nauczycieli. W 40% szkół w tym dniu nie były prowadzone zajęcia dydaktyczne. Nauczyciele, tak jak rodzice, musieli zmierzyć się z próbami zastraszania. Kuratorzy oświaty do szkół wysyłali zawiadomienia, w których namawiali do niewchodzenia w spór zbiorowy oraz nieprzystępowania do strajku. W przeddzień protestu niektóre szkoły odwiedzała policja, by skontrolować, czy dzieciom na ten dzień została zapewniona opieka.

Przez cały okres walki z reformą odbywały się strajki, w tym m.in. w Warszawie pod Ministerstwem Edukacji Narodowej. Zbierano również podpisy pod wnioskiem o przeprowadzenie w tej sprawie referendum. 20 kwietnia w Sejmie przedstawiciele Komitetu Referendalnego złożyli ponad 910 tysięcy podpisów, które zebrali w dwa miesiące. Ich weryfikacja przedłużała się, a następnie wniosek trafił do sejmowej zamrażarki, czekając na głosowanie. Czas uciekał, a niepewność rodziców i nauczycieli wzmagała się. Rodzice z Gdańska zainicjowali protesty w miastach wojewódzkich pod hasłem #910tysięcy – Żądamy referendum. Decyzja zapadła 20 lipca – wnioskodawcy o głosowaniu zostali powiadomieni w ostatniej chwili. Głosami partii rządzącej odmówiono prawa ponad 910 tysiącom obywateli do wypowiedzenia się w tak ważnej kwestii, jaką jest edukacja. Reforma weszła w życie wraz z rozpoczęciem się roku szkolnego. Przeciwnicy zmian również wtedy nie dali o sobie zapomnieć Minister Annie Zalewskiej i pojawili się pod budynkiem ministerstwa.

NIE dla dzielenia społeczeństwa

10 dzień każdego miesiąca był szczególny również ze względu na inne wydarzenia – miesięcznice smoleńskie. W grudniu 2016 roku,  po uchwaleniu nowego prawa o zgromadzeniach zostały one zaklasyfikowane jako zgromadzenie cykliczne.

Partia rządzących z uroczystości religijnej, upamiętniającej ofiary katastrofy przeobraziła w wiece polityczne, którymi coraz bardziej dzieliła społeczeństwo. Ze sceny padały słowa posła Jarosława Kaczyńskiego, który mówił o ukrytej opcji i wichrzycielach. To właśnie w tym czasie znaczenia nabrała biała róża, z którą przychodzili manifestujący. Wtedy też lider partii PiS ze sceny nazwał ją symbolem nienawiści. Na Krakowskim Przedmieściu co miesiąc wyrastały barierki, a ochronę wydarzenia wzmacniali policjanci.

Kontrmanifestujący podnosili, że od przejęcia władzy przez PiS, w kraju systematycznie wprowadzane są ograniczenia wolności oraz naruszane są zasady funkcjonowania instytucji stojących na straży praworządności. Sprzeciw budził wybór sędziów Trybunału Konstytucyjnego, ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa, ale ogniwem zapalnym całego protestu stała się właśnie nowelizacja Ustawy o zgromadzeniach.

Wśród protestujących pojawił się Władysław Frasyniuk – działacz opozycji w PRL-u. W czerwcu kraj obiegły zdjęcia z miesięcznicy, ukazujące jak jest wynoszony przez policję po blokadzie przemarszu. Wtedy w społeczeństwie powstał jeszcze większy opór. Na kolejnym zgromadzeniu miał pojawić się Lech Wałęsa, niestety w tym czasie jego stan zdrowia pogorszył się i nie mógł wspomóc swoją obecnością kontrmanifestantów. Pojawiły się natomiast jego dwie córki. Swoje przemówienie wygłosiła uczestniczka Powstania Warszawskiego, przedstawiona jako żołnierz Armii Krajowej Wanda Traczyk-Stawska ps. „Pączek”.

NIE dla wycinania Puszczy

Jeszcze w 2016 roku Minister Środowiska Jan Szyszko zatwierdził aneks do Planu Urządzenia Lasu dla Nadleśnictwa Białowieża, który zakładał m.in. zwiększenie wycinki drzew. Pretekstem do tych działań stała się ochrona przed kornikiem drukarzem. Budziło to sprzeciw środowisk naukowych oraz ekologów. Od czerwca br. w Puszczy obowiązywał zakaz wstępu. Działacze Greenpeace i Fundacji Dzika Polska w ramach akcji sprzeciwu blokowali sprzęt służący wycince. Wspierali ich politycy oraz obywatele, którzy wyruszali w piesze spacery z transparentami głoszącymi m.in. „Stop wycince”, „Otwórzcie Puszczę”. Protestowano również w Warszawie, pod budynkiem ministerstwa.

Całej sprawie od początku przyglądał się Europejski Trybunał Sprawiedliwości, do którego wpływały skargi. Pod koniec lipca nakazał bezzwłoczne zatrzymanie wycinki do czasu wydania ostatecznego orzeczenia. Kilka dni po zastosowaniu środka tymczasowego, ekipa telewizyjna Polsatu kręciła w puszczy materiał. Dziennikarze sprawdzali, czy prace na tym terenie są dalej prowadzone. Pracujący przy wycince drzew chcieli utrudnić to zadanie i dopuścili się pobicia reporterów.

W listopadzie, po dwukrotnym wysłuchaniu stron, Trybunał orzekł, że Polska musi natychmiast zaprzestać wycinki w Puszczy Białowieskiej. Sankcją za niedotrzymanie postanowienia Polska może zostać ukarana finansowo, nawet do 100 tys. euro dziennie.

TAK dla wolnych sądów!

To jeden z najbardziej aktualnych i budzących największe emocje sporów na linii władza – obywatele w tym roku. Ma również ogromne znaczenie dla pozycji oraz postrzegania naszego kraju na arenie międzynarodowej.

Już na początku roku pojawił się projekt ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, Sądzie Najwyższym oraz prawo o ustroju sądów powszechnych. Pierwsza z nich o KRS zakładała, że 15 spośród 25 sędziów miałby wybierać Sejm, a nie środowiska sędziowskie. Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym nadawała znaczne uprawnienia Ministrowi Sprawiedliwości – obecnie Zbigniewowi Ziobrze. Również nowa ustawa Prawo o ustroju sądów powszechnych wzmacnia możliwość nadzoru ministra nad sędziami, który obecnie może powoływać oraz odwoływać prezesów i wiceprezesów sądów.  Wprowadzono także losowy przydział spraw, wokół którego rodzi się wiele wątpliwości m.in. dotyczących tego, kto byłby odpowiedzialny za przygotowanie systemu.

Zaalarmowani obywatele obawiali się upolitycznienia instytucji. Sami sędziowie mówili, że nowelizacje godzą w konstytucyjną zasadę trójpodziału władzy oraz gwarancje niezależności i niezawisłości sądownictwa. W całym kraju rozpoczęły się tak zwane “łańcuchy światła”, podczas których, w wielu miastach polski, na ulicach i pod sądami gromadzili się obywatele. W trakcie demonstracji sędziowie tłumaczyli, jak zmiany mogą wyglądać w praktyce i co znaczą dla przeciętnego człowieka. Była to również okazja, by uświadomić, jak łamane jest prawo oraz Konstytucja. Niezależnie od miasta był obecny jeden wspólny symbol – zapalone światłaznak zjednoczenia w walce o wolne sądy w całym kraju. Zdjęcia z lipcowych protestów obiegły cały świat. Protesty towarzyszyły również prezydentowi podczas wakacyjnego wyjazdu do Juraty, gdzie dotarli protestujący. Media prorządowe, starając się umniejszyć skalę wydarzeń, nazywała ich „spacerowiczami”.

Dwie spośród trzech ustaw, ta o Sądzie Najwyższym oraz Krajowej Radzie Sądownictwa, zostały zawetowane przez prezydenta, po konsultacjach jakie odbył m.in. z Zofią Romaszewską, która, jak podkreślił w swoim przemówieniu, miała największy wpływ na jego decyzję. Przyznał, że widzi potrzebę reformowania systemu sądownictwa, ale prokurator generalny nie powinien mieć nadmiernej władzy w tym zakresie.

Obywatele nie tak łatwo przyjęli wiadomość, że weto prezydenckie nie obejmie wszystkich ustaw. Dało to jednak poczucie, że opór ma sens. To nie był jednak koniec batalii o wymiar sprawiedliwości.

Na początku września ruszyła kampania billboardowa i telewizyjna “sprawiedliwe sądy”, która informowała o łamaniu prawa przez sędziów. W tym czasie pracowano też nad prezydenckimi poprawkami do ustawy. Na początku grudnia Sejm przyjął jej nową wersję. W porównaniu do pierwotnej sędziowie KRS-u mają być wybierani większością 3/5 głosów, a jeśli nie zostanie ona uzyskana, większością bezwzględną. Wprowadzona ma być również nowa instytucja skargi nadzwyczajnej, dająca możliwość wznowienia postępowania, w którym zapadł już prawomocny wyrok. W Sądzie Najwyższymi mają powstać dwie nowe izby – dyscyplinarna i kontrolna.

Mimo już chłodniejszych dni Łańcuchy Światła znów rozświetliły cały kraj. Proponowane zmiany, jakie wprowadził w ustawie prezydent, nie zapewniały poprawy m.in. w obszarze usprawnienia i przyspieszenia prowadzenia postępowań sądowych. Tego właśnie oczekiwali protestujący. 20 grudnia, mimo apelu obywateli o ponowne weto, prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizacje. Tuż przed zatwierdzeniem ustaw protestujący śpiewali pod Pałacem Prezydenckim, parafrazując kolędę “Przybieżeli do Betlejem pasterze, takie oto słowa: “Głos zabierz prezydencie, Polska jest na zakręcie. Nadszedł czas. Udowodnij, że ambicję masz wielką. I nie jesteś prezydentem kukiełką”.

Całej sprawie od samego początku przyglądała się Komisja Europejska. 29 lutego poinformowała o wszczęciu postępowania wobec Polski o naruszenie unijnych przepisów w związku z przyjęciem jednej z niezawetowanych ustaw. Wiceprzewodniczący Komisji Frans Timmermans zaznaczył, że wierzy w siłę demokracji w Polsce oraz w to, że rząd podejmie dialog w tej sprawie. Takowe rozmowy nie zostały podjęte, a kolejne działania rządu względem ustaw o sądownictwie spowodowały podjęcie dalszych decyzji wobec Polski. Parlament Europejski przyjął rezolucję wzywającą rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności oraz podstawowych praw zawartych w traktatach. Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych PE otrzymała zadanie sporządzenia sprawozdania dotyczącego Polski, by zdecydować, czy istnieje podstawa do wezwania Rady Unii Europejskiej do uruchomienia Artykułu 7 Traktatu UE. Ten został uruchomiony w grudniu, tuż przed ogłoszeniem przez prezydenta, że zmienione projekty ustaw zostaną podpisane. Na jego podstawie, na Polskę mogą zostać nałożone sankcje – nie tylko finansowe, ale również może to skutkować zawieszeniem prawa do głosowania na forum UE. Decyzje te mogą zostać podjęte podczas szczytu unijnego.

Polska dostała trzy miesiące na zastosowanie się do kolejnych rekomendacji, czyli wycofania najbardziej kontrowersyjnych zapisów, dotyczących m. in. obniżenia wieku emerytalnego względem obecnych sędziów Sądu Najwyższego, skargi nadzwyczajnej, przerywania kadencji członków KRS-u, uprawnień Ministra Sprawiedliwości do przedłużania kadencji sędziów oraz wyznaczania i odwoływania prezesów sądów.

TAK dla wzrostu finansowania ochrony zdrowia

Na początku października lekarze rezydenci podjęli strajk głodowy. Z pojedynczego protestu w Warszawie szybko rozprzestrzenił się on na pozostałe miasta oraz zawody skupione wokół Porozumienia Zawodów Medycznych, m.in. fizjoterapeutów, psychologów i ratowników. Domagali się oni wzrostu finansowania ochrony zdrowia z obecnego poziomu 4,4 proc. do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat oraz wzrostu zarobków. Zwrócono również uwagę na braki kadrowe. Żądania rezydentów spotkały się z medialną nagonką, szczególnie ze strony TVP.

Głodówka lekarzy trwała miesiąc, a w tym czasie odbyły się również uliczne manifestacje wsparcia rezydentów w całej Polsce. Lekarze nie zrezygnowali jednak ze swoich postulatów, a jedynie zmienili formę protestu. Postanowili masowo wypowiadać klauzule opt-out, które pozwalały im na pracę powyżej ustawowych 48 godzin tygodniowo. Również tutaj, jak w przypadku nauczycieli, stosowane są represje – jak donosi Gazeta Wyborcza, cytując lekarkę z Wielkopolski – dyrektorzy zastraszają, że jeśli rezydenci wypowiedzą wcześniej wspomnianą klauzulę, to nie wyrażą zgody na niezbędne do zrobienia specjalizacji szkolenia.

NIE dla łamania praw kobiet!

Tak jak rok temu, kobiety wyszły na ulice, by walczyć o swoje prawa. Czarny wtorek to odpowiedź na m.in. podpisaną pod koniec czerwca ustawę zakazującą sprzedaży pigułki ellaOne bez recepty. Ustawa weszła w życie miesiąc później. Kobiety zwracały uwagę, że coraz więcej lekarzy odmawia przepisywania antykoncepcji hormonalnej, powołując się na klauzulę sumienia. Przywoływano również plany ograniczania dostępu do zabiegów in-vitro czy też problemy z jakimi kobiety muszą mierzyć się w życiu codziennym – dyskryminacji społecznej, wulgaryzacji języka względem kobiet, uprzedmiotowienia czy przemocy. Nie zabrakło tematu, który w zeszłym roku wywołał tak silną reakcję wśród kobiet – aborcji. Podczas protestu trwała zbiórka podpisów pod projektem ustawy komitetu Ratujmy Kobiety, który dopuszcza możliwość przerwania ciąży do 12. tygodnia oraz  przywrócenie antykoncepcji awaryjnej bez recepty.

NIE dla nienawiści!

Dzień Niepodległość, choć mógłby być spoiwem łączącym społeczeństwo, jest jednak okazją do jeszcze większych podziałów. Marsz Niepodległości w tym roku robił wrażenie, niestety dość negatywne. Wśród uczestników szli przedstawiciele organizacji nacjonalistycznych. Na czoło marszu wysunęli się m.in. członkowie organizacji skrajnie prawicowych, jak Obóz Radykalno-Narodowy z hasłami “My chcemy Boga”, a tuż obok “Wszyscy różni, wszyscy bialy”, “Europa będzie biała albo bezludna” i „Polska tylko dla Polaków”.

Niedługo potem, bo 26 listopada, w Katowicach narodowcy wywiesili na szubienicach zdjęcia europosłów, którzy zagłosowali za przyjęciem rezolucji wobec Polski. Wydarzenie odbiło się szerokim echem w Europarlamencie. Przewodniczący PE Antonio Tajani w liście do ówczesnej premier Beaty Szydło wyraził zaniepokojenie o bezpieczeństwo polskich posłów. Katowiczczanie również nie pozostali bierni i w odpowiedzi na te wydarzenia, tydzień później demonstrowali w tym samym miejscu mówiąc „NIE” takim zachowaniom oraz szerzącej się nienawiści. Towarzyszyła im m.in Róża Thun, której zdjęcie zawisło na szubienicy.

To nie jedyne momenty, w których skrajni prawicowcy demonstrowali swoje pełne nienawiści poglądy. Towarzyszyli również po przeciwnej stronie kobietom w czarny wtorek, starając się zagłuszyć ich manifestacje.

W Poznaniu odbyły się dwie manifestacje pod hasłem “Nacjonalizm nie przejdzie” – pierwsza w kwietniu, a kolejna w listopadzie. Ta druga to odpowiedź na odbywające się w mieście spotkanie z Robertem Winnickim – byłym działaczem Młodzieży Wszechpolskiej i prezesem Ruchu Narodowego.

Wolności oddać nie umiem

Podsumowanie roku, choć mało optymistyczne, jest niezbędne. Możemy się upierać, że polityka nas nie obchodzi, ale dotyka na każdym kroku. Edukacja, wymiar sprawiedliwości, służba zdrowia czy też zwykła tolerancja i szacunek są kluczową sprawą w codziennym życiu społecznym. Zeszły rok również nie był pod tym względem optymistyczny. Frustracja społeczeństwa rośnie, co może przynieść poważne konsekwencje. Niestety negatywne emocje na linii obywatele – rząd zaostrzają się i Polacy z niepokojem patrzą co przyniesie kolejny, 2018 rok.

Aleksandra WRÓBLEWSKA

Dodaj komentarz