Cuda nie z tego świata, a realizacja polska. Recenzujemy „Projekt UFO”

„10 maja 1978 roku w Emilcinie wylądował obiekt UFO. Prawda nas jeszcze zadziwi…” – Fundacja Nautilus 2005 r.” / Źródło: fot. 24april1975 / commons.wikimedia

Ostatnie ćwierćwiecze XX wieku w Polsce to źródło wielu wydarzeń zarówno o charakterze historycznym, społecznym, jak i naukowym. Kasper Bajon sprytnie wykorzystuje je jako kanwy do tworzenia opowieści. Dwa lata temu był współodpowiedzialny za projekt o powodzi tysiąclecia, czego efekty widzimy w ,,Wielkiej Wodzie”. Tym razem powraca z historią, która wydarzyła się w Emilcinie w 1978 roku. Dlaczego historia o naszym rodzimym Roswell zbiera tak różnorodne opinie? 

„Projekt UFO” wyróżnia się świetną scenografią. Zaczynając od sprzętu analogowego, pojazdów czy odpowiednio dopasowanych programów telewizyjnych. Nie bez znaczenia jest także muzyka retro, która odpowiednio dozowana, wprowadza widzów w klimat. Wszystkie przedstawione miejsca oraz kostiumy bohaterów sprawiają, że odbiorcy przenoszą się do roku wprowadzenia stanu wojennego. To małe przesunięcie w czasie, odbiegające od tego, kiedy dokładnie stwory z zaświatów odwiedziły Emilcin było celowym zabiegiem. Miało ono ukazać, w jaki sposób politycy wykorzystali UFO do manipulowania obywatelami. Dla niektórych wykreowany klimat może przypominać w pewnych aspektach „Stranger Things”. Świat przedstawiony tutaj to jednak ukazanie, w jaki sposób w PRL-u kształtowały się perspektywy przyszłości. To dialog pomiędzy ówczesnymi realiami, a wydarzeniami, które mogły (jak zaznaczono w pierwszej scenie) mieć miejsce. Historyczne tło buduje dodatkowo fakt, że większość bohaterów istniała naprawdę. W Truskasach pojawia się dwójka ufologów – Jan Polgar i Zbigniew Sokolik, których rzeczywistymi odpowiednikami był Zbigniew Blania-Bolnar oraz Witold Wawrzonek. 

(Nie)moralne kobiety?

W swoim debiucie reżyserskim Bajon poświęca sporo czasu kobietom. Wykreowane przez Maję Ostaszewską, Julię Kijowską oraz Mariannę Zydek postaci wyraźnie zaznaczają swoją obecność. Chociaż dla części odbiorców ich zachowanie może być kuriozalne i oddziałowujące na nerwy, to na pewno nie można im zarzucić, że są nijakie. Parafrazując Hamleta, w ich szaleństwie tkwi jakaś metoda. Każda z nich w tym niecodziennym wydarzeniu dostrzega dla siebie szansę. Dla Lenty (Marianna Zydek), żony prowadzącego program ,,Bliskie spotkania” to okazja, aby wyjść z cienia. Chcąc osiągnąć sukces, jest w stanie posunąć się do wszystkiego, nawet kosztem wizerunkowym jej partnera życiowego. Wera Wierusz, odgrywana przez Ostaszewską to gwiazda ówczesnej telewizji. Za swoją misję obiera sobie odpowiednie, w jej mniemaniu, przedstawienie wydarzeń związanych z UFO. Osiąga swój cel, skutecznie podkładając przysłowiowe kłody pod nogi Polgarowi, który jako pierwszy nagłośnił ten temat na szklanym ekranie. Dziennikarka sabotuje go nie tylko na polu zawodowym, ale także posuwa się do prywatnych spotkań z nim. Natomiast dla Julii Borewicz – niedowidzącej milicjantki z Warmii, to ostatni dzwonek, aby zdobyć upragniony awans. Ostatecznym rozwiązaniem staje się doniesienie na bliską bohaterce osobę. Reżyser pozostawia widzów z decyzją o moralności działań podejmowanych przez przedstawicielki płci pięknej w tym serialu. Czy okres PRL-u różni się pod tym kątem od współczesności? 

Nie zrobi researchu za odbiorcę. 

Serial dzięki globalnej dystrybucji Netflixa ma szansę dotrzeć nie tylko do rodaków. W ostatnim czasie słowa pochwały dla tej produkcji skierował Hideo Kojima – znany japoński projektant gier komputerowych, takich jak: „Metal Gear” oraz „Snatcher”. Na portalach społecznościowych znaczna część opinii jest jednak wyraźnie podzielona. Wśród fanatyków tej tematyki, którzy są urzeczeni formą, jaką twórcy obrali, pojawiają się także mocne głosy krytyki. Pośród głosów sceptyków warto jednak mieć z tyłu głowy fakt, że „Projekt UFO” nie ma na celu zgłębiania czy weryfikacji teorii spiskowych odnośnie wydarzeń z 10 maja 1978 roku. Co ciekawsi odbiorcy mogą poszukać dokładnych informacji na ten temat w rzetelnych źródłach. Będzie to dla nich okazja do poznania wydarzeń, które zdecydowanie przykuły uwagę na tą małą wioskę na Lubelszczyźnie.

Ten projekt ma przede wszystkim ukazać, jak ważny jest sposób, w jaki media przekazują w świat informacje. To właśnie one kreują naszą rzeczywistość. A od nas jako widzów, zależy sposób reinterpretacji tych wiadomości. W latach 80. XX wieku nie było tak powszechnych metod chronienia się przed dezinformacjami. Dzisiaj mamy je na wyciągnięcie ręki. Nie pozwólmy, aby półprawdy stały się narzędziem politycznych strategii po raz kolejny. 

Julia ZYGMUNT