Czy najnowsza produkcja Marvela – „Thunderbolts”, przywróci studio do formy?

Florence Pugh powraca do świata Marvela / źródło: fot. Paulwalker / goodfon

Marvel Studios od lat pozostaje jednym z czołowych graczy w przemyśle filmowym. Jednak w ostatnim czasie wytwórnia przeżywa kryzys – zarówno pod względem jakości nowych produkcji, jak i spadającej popularności całego uniwersum. Niedawno na ekrany kin trafił nowy film zatytułowany  „Thunderbolts”, który wyraźnie odróżnia się od dotychczasowych tytułów. Czy okaże się przełomem i początkiem odrodzenia Marvel Cinematic Universe?

Od kilku lat fani Marvela mogą zauważyć wyraźny spadek jakości produkowanych filmów. Zamiast wyczekiwanej ekscytacji, widzowie otrzymują schematyczne i przewidywalne historie. Coraz częściej pojawiają się opinie, że złota era Marvel Studios dobiegła końca, a nowe produkcje nie są w stanie dorównać sukcesom z przeszłości. Wielu widzów uważa, że ostatnim udanym filmem był „Spider-Man: Bez drogi do domu” z 2021 roku. Najnowsze tytuły nie wzbudzają już takich emocji jak kiedyś, a porównania z produkcjami, w których główne role zagrali Robert Downey Jr. czy Chris Evans, wypadają na niekorzyść obecnego Marvela. Kultowi Avengersi, których pokochały miliony fanów na całym świecie, zniknęli ze sceny, a wraz z nimi, część dawnej magii uniwersum. Coraz częściej słychać zarzuty, że Marvel „zdziecinniał”, a nowe filmy są tworzone jedynie z myślą o zysku. W rezultacie wiele z nich nie potrafi zbudować napięcia, wzruszyć i zachwycić tak jak kultowe produkcje sprzed kilku lat. Czy tak właśnie będzie wyglądać przyszłość jednej z najbogatszych wytwórni filmowych? Czy Marvel Studios ma jeszcze szansę powrócić na szczyty popularności?

Na początku maja 2025 roku odbyła się premiera filmu „Thunderbolts”. Choć jeszcze przed jego realizacją wzbudzał mieszane uczucia, produkcja okazała się zaskoczeniem. Wyróżnia się na tle ostatnich kilku lat twórczości Marvel Studios, która, nie ma co ukrywać, przeżywała wyraźny kryzys. Czy „Thunderbolts” to zapowiedź odrodzenia MCU? Ostatnie lata nie były łaskawe dla tego filmowego uniwersum. Po monumentalnym zakończeniu sagi z „Avengers: Koniec gry”, Marvel wpadł w pułapkę własnego sukcesu. Próby otwierania nowych wątków, wprowadzania innych postaci i rozszerzania multiversum często kończyły się na słabych scenariuszach i przeciążeniu efektami specjalnymi. Widzowie, przyzwyczajeni do emocjonalnej głębi poprzednich faz, otrzymywali produkcje złożone z chaosu i nijakiej narracji. Symbolicznym tego początkiem była czwarta część przygód boga piorunów – „Thor: Miłość i grom” z 2022 roku. Film spotkał się z falą krytyki i znacząco odbiegał od charakterystycznego stylu Avengersów. Jak więc wygląda sytuacja dziś? Czy po trzech latach oczekiwań fani Marvela wreszcie otrzymali film, który da nadzieję na lepszą przyszłość dla całego uniwersum? 

„Thunderbolts” to produkcja, która może stać się początkiem zupełnie nowej ery. Jest to opowieść o nietypowej grupie składającej się z Yeleny Belova, Johna Walkera, Avy Starr, Alexeia Shostakov oraz Bucky’ego Barnesa. Imiona tych postaci nie są obce, ponieważ już wcześniej pojawiały się w produkcjach MCU. Znany każdemu Zimowy Żołnierz wielokrotnie ukazywał się w ekranizacjach z Kapitanem Ameryką na czele, a także w trzeciej i czwartej części Avengersów: „Wojna bez granic” oraz „Koniec gry”. Natomiast w 2021 roku powstał serial z nim w roli głównej, w którym pojawia się również John Walker. Z kolei Yelenę Belova i Alexeia Shostakov po raz pierwszy zobaczyliśmy w marvelowym uniwersum jako postacie w filmie „Czarna Wdowa”, w którym wcielili się w rolę siostry i ojca tytułowej bohaterki. Natomiast Ava Starr, znana jako Ghost, pojawiła się w produkcji o Ant-manie i Osie. 

Główni bohaterowie, czyli grupa niejednoznacznych moralnie postaci z przeszłością pełną kontrowersji, zostają podstępnie zwabieni do jednego z tajnych ośrodków w Kolorado przez Valentinę. Tym razem to ona odgrywa główną rolę jako filmowy czarny charakter. Okazuje się, że antagonistka prowadziła nielegalne działania, do których wykorzystywała bohaterów. Uwięzione postacie nie potrafią się ze sobą do końca porozumieć, co daje pole do popisu typowemu marvelowskiemu humorowi – znanemu z filmów o Strażnikach Galaktyki czy Thorze. W końcu decydują się opracować wspólny plan ucieczki. Towarzyszy im tajemniczy Bob, który okazuje się być wysłannikiem Valentiny. Bohaterka planowała uczynić z niego nowego „Avengersa”, a właściwie jednoosobową armię, nad którą miałaby pełną kontrolę. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że zamknięci przez nią „antybohaterowie” połączą siły, tworząc niezwykle nietypową, ale zaskakująco potężną drużynę.

Film wyreżyserowany przez Jake’a Schreiera nie bez powodu okazał się sukcesem. „Thunderbolts” to przede wszystkim dzieło o jasno zarysowanej, przemyślanej koncepcji. Produkcja jest spójna i kompletna, nie pozostawia niedosytu ani w warstwie fabularnej, ani emocjonalnej. To obraz, który wykracza poza schematy klasycznego kina Marvela, zaskakując świeżym podejściem i nową jakością. Opowieść o antybohaterach znanych fanom uniwersum trafia w sedno oczekiwań, jednocześnie oferując coś więcej – głębię i nieoczywistość. Film trzyma w napięciu aż do ostatnich minut, nie pozwalając widzowi na chwilę obojętności. Relacje między głównymi bohaterami są wiarygodne i poruszające, pełne napięcia, konfliktów i powolnego budowania zaufania. To nie są herosi bez skazy – to postacie z bagażem trudnych doświadczeń, żyjące z traumą, bólem i wyrzutami sumienia. Ich obroną staje się dystans i brak zaufania, widoczny szczególnie na początku, gdy nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Z czasem jednak ujawnia się wspólny aspekt – wewnętrzna pustka i egzystencjalny kryzys, który każda z postaci próbuje na swój sposób oswoić. „Thunderbolts” staje się więc nie tylko historią o misji, ale też przejmującym portretem ludzi, którzy szukają sensu i odkupienia. Tym samym daje nadzieję na lepszą przyszłość całego uniwersum.

Małgorzata WALKOWIAK