
… na jedno kliknięcie. Czas zabiegu: około czterech godzin. Metoda: miniserial wielkich emocji. Oskarżonego o morderstwo Jamie’go i jego rodziny. Czy przekonujący? Recenzujemy wymagającą emocjonalnie produkcję „Dojrzewanie” w reżyserii Philipa Barantiniego.
Ten miniserial łączy w sobie dramat, kryminał i produkcję psychologiczną. Zagościł i utrzymywał się na szczycie listy Netflixa „Top 10 seriali w Polsce dzisiaj”, piastuje też 57. pozycję w rankingu top 100 filmów i seriali Netflix wg redakcji Filmweba. Opowiada historię trzynastoletniego Jamie’go (w tej roli Oween Cooper), oskarżonego o morderstwo znajomej ze szkoły.
Powiedzieć, że scena otwarcia jest dynamiczna, to mało powiedzieć. Widz zostaje wrzucony w fabułę w chwili aresztowania Jamie’go. Wie tyle, co sama rodzina, podziela jej zaskoczenie i zdezorientowanie. Dynamika zajścia jest oszałamiająca, kontrastująca z przedłużającymi się procedurami na komisariacie. Badaniami lekarskimi, rozmowami z komisarzami i adwokatem oraz poruszającej scenie przeszukania. Do fotela przykuwa przerażenie oraz bezradność rodziny chłopca. I zupełne załamanie ojca, gdy na nagraniu ujawniona zostaje scena samego morderstwa.
Fabuła jasno do tego zmierzała, można odnieść wrażenie, że przewidziało się bieg fabularnych szyn „Dojrzewania”. Mimo to pewności brak – czy dalej śledzić będziemy śledztwo, próby dociekania niewinności i rodzinną walkę o wolność syna? A może życie w zamkniętym zakładzie i proces? Decyzja o dalszym oglądaniu może być jedną z lepszych dla miłośników seriali w 2025. Z kolejnymi minutami miniserial zyskuje kolejne warstwy. Twórcy poruszają tematy znęcania się, mroczniejszych aspektów społeczności szkolnej oraz nie zawsze dostrzeganego hejtu w social mediach. Pojawia się i społeczne wydawanie wyroku – wykluczenie. Rośnie napięcie, a wraz z nim potrzeba zrozumienia Jamie’go i jego postrzegania rzeczywistości.
W tej układance uwagę widza zwraca również pomysłowość realizacji. Od elementów teatralnych, takich jak chór, przez czarne plansze wydzielające czas akcji, aż po pracę kamery. Ten pierwszy wieńczy jeden z odcinków i, niczym w dramacie, stanowi komentarz przedstawionych zdarzeń. „How fragile we are, how fragile we are” – słowa utworu Stinga („Fragile”), niesione głosem dzieci niemal wżynają się w pamięć. Zasmucają, jednocześnie przyprawiając widza o dreszcze. Trzeba przyznać, że to napięcie towarzyszy mu niemal do ostatniej minuty seansu. Skutecznie podsyca je upiorna muzyka, otwierająca każdy z odcinków – przywodząca na myśl nawiedzoną i zagubioną duszę.
Jeśli zaś chodzi o pracę kamery, poszczególne odcinki odbiorca filmowego przekazu śledzi w jednym długim ujęciu. Płynne przejścia pomiędzy miejscami akcji, bohaterami i rozmowami są bardzo angażujące. Pozwalają widzowi poczuć się tak, jakby sam brał udział w wydarzeniach miniserialu. Całość zyskuje przy tym na dynamice i budzi uznanie dla kunsztu operatorów oraz aktorów.

Miałem kiedyś okazję fotorelacjonować powstawanie teledysku muzycznego, kręconego właśnie technice jednego ujęcia. Nawet ta krótka forma wymagała licznych prób, precyzyjnego zgrania i skupienia, a backstage imponował nie mniej niż sam efekt końcowy. W „Dojrzewaniu” zadanie z pewnością dodatkowo utrudniały ambitne kadry z powietrza, krótki pościg czy wspomniane już aresztowanie. Śmiało można powiedzieć, że ekipa mu podołała.
W tym gronie szczególnie wyróżnia się piętnastoletni Owen Cooper, odtwórca głównej roli. Mimo młodego wieku, aktor doskonale poradził sobie z wyzwaniem, jakim była tak trudna i wymagająca kreacja. Jako Jamie, Cooper potrafi przerazić, jednocześnie sprawiając, że widzowie pragną zrozumieć motywacje i tok myślenia swojej postaci. Z równie dużą wiarygodnością odgrywa przerażenie i desperację, jak i gniew i agresję. Doskonale oddaje próbę dominowania sytuacji, na przykład w rozmowie z psycholożką, która analizuje jego sprawę, ukazując złożoność wewnętrznego konfliktu postaci.
Co więcej, aktor świetnie operuje gestami, jednak to właśnie jego głos i mimika stanowią jego najmocniejszy atut. Ale to oczy – element, który najtrudniej opanować, a zarazem najczęściej zdradza prawdziwe emocje – zasługują na szczególną uwagę. U Coopera, już w tym wieku, to właśnie w ich perfekcyjnym opanowaniu kryje się siła aktorskiej kreacji, która autentycznością wywołuje ciarki na plecach widza. Taki debiut na ekranie to naprawdę niezwykłe osiągnięcie, bezlitośnie zwracające uwagę, ale również świadczy o ogromnym potencjale tego nastolatka. Wskazuje na szansę na wiele pamiętnych, wieloaspektowych ról w przyszłości.
Zapamiętywalny jest też bez wątpienia Stephen Graham, jako Eddie – ojciec aresztowanego nastolatka, który towarzyszy mu w trakcie czynności na komisariacie. „Dojrzewanie” mocno eksponuje jego emocje, a sam Graham dba by były one dojmujące i udzieliły się widzowi. Jako pomysłodawca produkcji, ma do tego najlepsze możliwe warunki. Warto wyróżnić również Erin Doherty, wcielającą się w roli Briony Ariston. Jej sesja z Jamiem, momentami przypominająca rozmowę, momentami pojedynek, odsłaniający myśli i emocje chłopaka, robi niemałe wrażenie.
„Dojrzewanie” może zmęczyć. Wymaga od widza intelektualnego wysiłku, nakłania do dywagacji i snucia domysłów. To produkcja wielkich emocji i nieustającego napięcia. Choć został zamknięty w czterech odcinkach, mnie nie udało się go obejrzeć ciągiem. I polecam przerwę w trakcie – dla zachowania świeżości umysłu, wyraźniejszego dostrzegania meritum kolejnych scen. Zdecydowanie wartych zobaczenia.
Marcin KLONOWSKI