Malowany sukces. Recenzujemy grę „Clair Obscur: Expedition 33″

Celem ekspedycji jest misja, mająca uratować ludzkość / Źródło: fot. r/gamingnews reddit.com

Trudno nam oswoić się z myślą o śmierci. Choć z każdą kolejną chwilą zmniejsza się czas przyznany nam i naszym bliskim, rzadko popadamy z tego powodu w panikę. Nadal zdobywamy się na uśmiech, prowadzimy rozmowy, spotykamy się, mając jednocześnie świadomość, że gdzieś indziej ktoś właśnie żegna się ze światem. Motyw śmierci w popkulturze od dawna mnie fascynuje, a w tym roku, ku mojemu zdziwieniu, fascynacja ta przerodziła się w jedną z najlepszych produkcji, w jaką miałem okazję zagrać. 

Historia świata „Clair Obscur” sięga 67 lat wstecz względem wydarzeń ukazanych w grze – do chwili kataklizmu, który rozerwał ziemię na dryfujące części. Na jednym z takich fragmentów mieści się Lumière, czyli miasto będące oniryczną imitacją Paryża z okresu belle époque. W Lumière przebywają ostatni ocalali przedstawiciele ludzkości, lecz z każdym kolejnym rokiem ich egzystencja nieuchronnie zmierza ku zagładzie za sprawą tajemniczej Malarki. Istota ta rok po roku maluje na powierzchni monolitu kolejną liczbę, a kiedy minie następnych dwanaście miesięcy, wszyscy mieszkańcy, którzy osiągnęli ów wskazany wiek, odchodzą ze świata.  

Belle Époque rozpaczy 

Performance Malarki trwa bez przerwy. W Lumière nie pozostał już nikt, kogo śmierć nie dotknęła bezpośrednio lub nie pozostawiła w żałobie. Jedynym światełkiem nadziei dla resztek ludzkości pozostaje unicestwienie artystki. W tym celu, każdego roku formowana jest ekspedycja. Szanse powodzenia są nikłe. Dotąd żadnej z misji nie udało się ani pokonać Malarki, ani powrócić z wyprawy. Kto wie, czy to nie Ekspedycji 33 przypadnie rola wybicia się ponad serię porażek. 

Trudno mi przypomnieć sobie historię, która porwałaby mnie na tak długie godziny z podobną intensywnością. „Clair Obscur” od strony narracyjnej roztacza przed graczem świat o imponującej głębi. Na wyjątkowy rezonans tej opowieści składają się przede wszystkim mistrzowsko skonstruowane postacie. Każda z nich jest pełnokrwistą jednostką, obdarzoną wyrazistym charakterem, własnymi motywacjami i emocjonalnym bagażem. Ich charaktery rozbrzmiewają w znakomicie napisanych dialogach. Naturalnych, pełnych humoru i głębokiego ładunku emocjonalnego. Znaczącą rolę w tchnieniu życia w tę opowieść odgrywa również obsada aktorska, wśród której wyróżniają się tak uznane nazwiska jak Jennifer English, Ben Starr czy Andy Serkis. 

Manifest wyobraźni 

Szczerze mówiąc, gdy po raz pierwszy zobaczyłem zwiastun debiutanckiego tytułu studia Sandfall Interactive, ogarnęło mnie głębokie niedowierzanie. W czasach, w których rynek zalewają produkcje rażąco niedopracowane technicznie, często z trudem funkcjonujące nawet na najwydajniejszych PC-tach i konsolach, oprawa graficzna „Clair Obscur” wydawała się zbyt piękna, by mogła być prawdziwa. Całość sprawiała wrażenie pustego chwytu marketingowego, mającego jedynie przyciągnąć uwagę graczy rozczarowanych kolejnymi niespełnionymi obietnicami. Moje zwątpienie było błogosławieństwem. Myliłem się, i to spektakularnie.  

Pod względem wizualnym „Clair Obscur” jawi się jako prawdziwe arcydzieło przesiąknięte nieprzeciętną wyobraźnią twórców. Produkcja zdumiewa swoją różnorodnością: postapokaliptyczne pejzaże przeplatają się tu z malowniczymi, skąpanymi w świetle słonecznym lasami, hipnotyzującymi głębinami oceanów oraz monumentalnymi, surrealistycznymi podziemiami. Każdy z tych światów tętni własnym rytmem i narracją wizualną, tworząc wielowymiarowe doświadczenie estetyczne. Tę sugestywną oprawę graficzną dopełnia absolutnie fenomenalna ścieżka dźwiękowa. Zaryzykowałbym stwierdzenie: jedna z najbardziej intrygujących kompozycji gamingowych ostatnich lat. Z finezją łączy klasyczne motywy orkiestrowe z momentami groteskowymi, zaskakującymi brzmieniami muzyki elektronicznej, tworząc tym samym spójną mieszankę różnych motywów. 

Podczas rozgrywki gracz wyrusza w pasjonującą ekspedycję / Źródło zdjęcia: steam

Rytm pojedynku 

Najbardziej intrygującym i zarazem najbardziej nowatorskim aspektem rozgrywki w „Clair Obscur” jest turowy system walki, który z finezją przełamuje schematy charakterystyczne dla klasycznych RPG-ów, wprowadzając do nich powiew świeżości i dynamicznej ekspresji. Do dyspozycji gracza oddano nie tylko rozbudowany arsenał umiejętności ofensywnych i defensywnych, opartych na zróżnicowanych żywiołach i statusach, lecz również wachlarz działań typowych raczej dla gier akcji: uniki, parowanie, a nawet skoki. Dzięki temu każda walka wymaga więcej niż tylko strategicznego planowania. Gra kładzie nacisk na dokładną znajomość stylu walki przeciwnika i wyczucie tempa. W praktyce oznacza to konieczność nauki choreografii ciosów – obserwacji, zapamiętywania i reagowania.  

„Clair Obscur: Expedition 33” to dzieło, które śmiało można określić mianem fenomenu – jest to produkcja bezsprzecznie wyjątkowa, wymykająca się schematom i ustanawiająca nowe standardy narracyjnej odwagi. W serwisie Metacritic gra zajmuje obecnie zaszczytne, pierwsze miejsce zarówno wśród ocen krytyków, jak i społeczności graczy, pozostawiając w tyle tak uznane tytuły jak „Baldur’s Gate III” czy „The Legend of Zelda: Breath of the Wild”. 

Zespół trzydziestu osób zdołał zawstydzić branżowych gigantów dysponujących niemal nieograniczonymi zasobami, lecz często pozbawionych twórczej odwagi i artystycznej bezkompromisowości. Choć w historii nie brakuje czasem irytujących niedopowiedzeń, wciąż chce się poznawać losy Ekspedycji 33, która za wszelką cenę pragnie udowodnić, że życie nie kończy się po trzydziestce. To opowieść o buncie wobec przeznaczenia, ubrana w przepiękną, malarską oprawę i podana w formie, jakiej wcześniej nie widziano. 

Piotr RYDZ