(Nie)wolny student? Kontrowersje wokół krakowskiego UJ

Opis zdjęcia: Zawieszone osoby studenckie mogą zostać skreślone z listy studentów.
Źródło: KMIP Kraków

Protesty studenckie mają swoją długą historię. Ta forma wyrażania sprzeciwu przez osoby studiujące jest wykorzystywana w różnych sytuacjach. Wiele z nich to dezaprobata wymierzona w same szkoły wyższe. Właśnie taki charakter miała krytyka działań władz Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie wyrażona przez osoby studenckie. Stanowcze reakcje uczelni wzbudzają jednak kontrowersje oraz budzą pytania o stan wolności słowa na polskich uczelniach.  

Prawo do protestu jest jednym z najszerzej komentowanych tematów z zakresu praw człowieka. Debata publiczna nad możliwością krytykowania władz i reakcjami osób rządzących na te inicjatywy nie toczy się jednak tylko na poziomie państwowym. Jej ważnym frontem są również uniwersytety, gdzie działania władz uczelni często wzbudzają kontrowersje. Jednym z głośniejszych tego przykładów jest sytuacja na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Postępowanie rektora i prorektorów wobec osób uczestniczących w protestach może być odbierane jako przykład stanowczej polityki uczelni. Znacznego wydźwięku nabrały w szczególności czynności podjęte wobec protestujących w marcu.   

Protest o Kamionkę  

Studencki protest odbył się w trakcie Dnia Otwartego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Osoby studiujące, które brały w nim udział, apelowały o przywrócenie do użytku Domu Studenckiego „Kamionka”. Podczas wystąpienia rektora, protestujący weszli na scenę, krzycząc: „Gdzie jest Kamionka?”. Przemawiając, odwoływali się do wcześniejszego porozumienia z Uniwersytetem zawartego w wyniku okupacji akademika. W efekcie tych wydarzeń prorektor do spraw dydaktyki, prof. Paweł Laidler, zdecydował o zawieszeniu w prawach studenta sześciu osób, które wzięły udział w proteście. Ten środek dyscyplinarny niesie ze sobą daleko idące konsekwencje. Osoby zawieszone nie mogą korzystać ze stypendiów otrzymywanych od uczelni, również tych socjalnych. Zawieszenie może też doprowadzić do skreślenia z listy studentów. Osoby objęte taką sankcją nie mogą przystąpić do sesji egzaminacyjnej, a co za tym idzie, zaliczyć semestru. 

Zwróciliśmy się do Uniwersytetu z prośbą o wyjaśnienie podjętych wobec protestujących studentów kroków. „Zachowanie tej grupy studentów nie tylko podważyło zaufanie do Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale przede wszystkim wzbudziło strach i niepokój wśród przebywających na sali nauczycieli i uczniów małopolskich szkół średnich, którzy przybyli, by zapoznać się z ofertą naukową i dydaktyczną Uniwersytetu. Działania studentów podczas Dnia Otwartego UJ niewątpliwie stanowiły czyny uchybiające godności studenta. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że wypełniały znamiona przestępstw” – stwierdził w odpowiedzi rzecznik prasowy uczelni, dr Marcin Kubat. Osobom studenckim zarzuca się między innymi zakłócanie miru domowego.  Rzecznik w rozmowie z nami stwierdził również, że „Działania podejmowane przez członków KMIP w żaden sposób nie przyczyniają się do polepszenia sytuacji materialnej społeczności studenckiej UJ, a jedynie mają na celu odniesie korzyści wizerunkowych i politycznych przez wąską grupę osób, które cynicznie wykorzystują ważne społecznie tematy do budowania własnego kapitału, kosztem dobra wspólnego i rzetelnej debaty akademickiej”.  Kubat nie doprecyzował jednak jakie korzyści wizerunkowe mieliby odnieść protestujący.  

Czy wolno protestować?   

Dyskusję na temat działań uczelni wobec osób protestujących stymuluje kwestia potencjalnego naruszenia prawa do protestu, co zarzucane jest Uniwersytetowi ze strony osób działających w Kole Młodych Inicjatywy Pracowniczej. Skontaktowaliśmy się z jednym z zawieszonych studentów, Filipem. Stwierdził, że – jest to naprawdę bezprecedensowa sytuacja w historii III RP. Rektor nadużywa po prostu swoich możliwości, swojej funkcji, swojej pozycji na uczelni, wobec tego, że studenci protestują, nie zgadzają się z obecną polityką socjalną uczelni. Jest to absurdalne w kontekście właśnie wolności, wolności słowa. Po prostu prawa do wypowiedzi w ogóle – powiedział. Jak kontynuował: – Rektor kompletnie nadużywa swojej pozycji publicznej, posuwa się do tego, żeby po prostu studentów takich, którzy krytykują, nie było. Chce stworzyć precedens i otworzyć furtkę do tego, żeby jakakolwiek krytyka, jakikolwiek protest, mogły spotkać się z wydaleniem, zawieszeniem i dyscyplinarką czy wezwaniem na dywanik. W rozmowie z nami student odniósł się również do zarzutów uczelni odnośnie stworzenia sytuacji zagrożenia przez protestujące osoby studenckie. Jak powiedział: – Trudno byłoby nie uznać tego protestu jako pokojowego. Nie zaburzyliśmy samego toku wydarzenia. Nadal się ono odbywało. Ludzie na zewnątrz nadal brali udział, rozmawiali z osobami z samorządu czy kół naukowych, gdzie mieli stoiska. Licealiści, ich rodzice nadal siedzieli na sali, kiedy my przemawialiśmy, krzyczeliśmy, skandowaliśmy, nawet część klaskała. Mówienie o niepokojowości jest absurdalne.   

Samo prawo do zgromadzeń, w tym protestów, chronione jest przez wiele aktów prawnych. Oprócz Konstytucji jest to na przykład Europejska Konwencja Praw Człowieka. O opinie dotyczącą sytuacji prawa do protestu na krakowskiej uczelni zapytaliśmy organizację Amnesty International, zajmującą się zapobieganiem naruszeniom praw człowieka. Dr Adam Ploszka, menadżer ds. badań i rzecznictwa organizacji, stwierdził, że – o ile nie może odnieść się do sytuacji bezpośrednio, to przypomina, że zgodnie ze standardem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka „państwa, a zatem także instytucje publiczne — takie jak uniwersytety — mają obowiązek nie tylko powstrzymać się od wprowadzania ograniczeń dotyczących wolności zgromadzeń. Muszą one również w sposób aktywny stwarzać warunki umożliwiające wszystkim ludziom korzystanie z niej w sposób nieskrępowany, jeśli rzecz jasna wyrażanie sprzeciwu odbywa się w sposób pokojowy.  

Reglamentowana przejrzystość?  

Mimo iż to sytuacja z zawieszeniem sześciu osób studenckich nabrała medialnego rozgłosu, nie jest to pierwsze działanie Uniwersytetu wzbudzające kontrowersje. W styczniu, podczas posiedzenia Senatu UJ, grupa osób studenckich przedstawiała senatorom prezentację dotyczącą Domu Studenckiego „Kamionka”. Jak dowiedzieliśmy się w rozmowie z jednym z zawieszonych studentów, w wyniku rozpoczęcia transmitowania obrad przez jedną z osób prezentacja została przerwana. Na swoich kontach w mediach społecznościowych Koło Młodych Inicjatywy Pracowniczej tłumaczyło, że niejawność przebiegu posiedzeń jest związana z brakiem transparentności. Po tym wydarzeniu wobec jednego ze studentów zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Udało się nam uzyskać dostęp do dokumentów uzasadniających wszczęcie postępowania. W postanowieniu Komisja Dyscyplinarna jako przewinienia wymienia m.in. krzyczenie przez osobę studencką słowa „hańba”, oraz niewykazywanie wymaganego szacunku wobec osób rektora i kanclerz uniwersytetu. Należy dodać, że po wydarzeniach na posiedzeniu Senatu UJ, Koło Młodych Inicjatywy Pracowniczej oskarżyło uczelnię o naruszenie nietykalności cielesnej i stosowanie siły fizycznej wobec osób studenckich wypowiadających się na obradach.   

Sytuacja na Uniwersytecie Jagiellońskim jest napięta. Kontrowersje dotyczące respektowania prawa do protestu i wolności słowa na uczelni nie ustają. Krakowska uczelnia jest jednak tylko jednym z przykładów. Debata odnośnie zakresu i ochrony studenckiego prawa do protestu toczy się również na innych uniwersytetach. Z racji na szerokie możliwości władz na uczelniach i niepewne stanowisko Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w nadchodzących miesiącach realia w szkołach wyższych mogą nie ulec zmianie na lepsze.   

Leo TARGONI