
Żyje tak blisko człowieka, jednak niewielu widziało go na własne oczy. Dla niektórych jest kłopotliwym sąsiadem, ale w gruncie rzeczy to szalenie ciekawe i niekiedy pożyteczne stworzenie. Bóbr europejski jest nie tylko największym gryzoniem żyjącym w Polsce, to również jeden z najpopularniejszych „produktów eksportowych” polskiej kultury internetowej na świecie. Wiralowe treści z udziałem tego ssaka stały się inspiracją dla niezwykłej dziennikarskiej przygody…
Nasz „kontakt z bobrami” rozpoczął się w momencie otrzymania maila, zapraszającego studentów do udziału w projekcie międzynarodowym. Uniwersytet École supérieure de journalisme de Lille we Francji (ESJ Lille) oraz Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, rozpoczęły wspólny projekt, mający na celu twórcze zintegrowanie młodych adeptów dziennikarstwa z obu krajów. Akcja objęła dwunastu francuskich studentów, którzy w trzyosobowych zespołach (wraz z parą studentów z UAM), w przedziale styczeń-marzec, mieli współpracować przy zbieraniu materiałów, poszukiwaniu kontaktów, a pod sam koniec – realizacji reportaży, obejmujących szeroko rozumiane kwestie społeczne, kulturowe, historyczne i polityczne. Wśród zaaprobowanych projektów znalazły się zarówno artykuły, podcasty, jak i liczne materiały wideo. Efekt projektu przyjął formę cartes-postales (fr. pocztówki), prezentujących rozmaite tematy: od sytuacji osób LGBTQ+ w Poznaniu, przez charakterystyczne dla naszego miasta rogale świętomarcińskie po problematykę apostazji i młodych w Kościele katolickim. Ze strony polskiej projektem opiekowały się prof. Agnieszka Stępińska, dr Beata Użarowska i dr Weronika Dopierała-Kalińska z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa.

Do naszego zespołu dołączył Arthur Carn, pochodzący z nadmorskiej Normandii student ESJ Lille oraz początkujący dziennikarz, pracujący dla francusko-niemieckiej telewizji ARTE z siedzibą w malowniczym Strasburgu. Jego przyjazd do Polski w pierwszym tygodniu marca, poprzedziły nasze zapoznawcze rozmowy za pośrednictwem WhatsAppa, podczas których wspólnymi siłami zaczęliśmy kłaść fundamenty pod nasz projekt.
Pomysł reportażu wideo, którego głównymi bohaterami mają być bobry, może wydawać się niecodzienny i z pozoru nie jest to tematyka charakterystyczna dla Poznania czy Polski. Wydała się ona jednak na tyle ciekawa, unikalna i ambitna, że zdecydowaliśmy się na tę propozycję. Skąd jednak ten pomysł? Czy zainspirowały nas badania naukowe? Statystyki? Personalne doświadczenia lub zainteresowania? Powód był dużo bardziej prozaiczny. Arthur opowiedział nam, jak krótki filmik z udziałem Polaka, który na środku drogi znalazł żywego bobra, podniósł go oraz z nadmierną ekspresją wykrzyczał, czym tak właściwie jest („Bóbr, kurwa!”), zainspirował go do stworzenia reportażu o tych stworzeniach. Nie mieliśmy pojęcia, że mem dotrze aż do Francji. Co więcej, podczas tragicznych powodzi z jesieni ubiegłego roku, premier Donald Tusk nieopatrznie „oskarżył” bobry o wywołanie zagrożenia hydrologicznego (z czego bardzo prędko się wycofał). Także te słowa dotarły za Ren i wraz z memami zasiały w Arthurze dziennikarski głód.
Nie od razu tamę zbudowano
Przed przyjazdem Arthura do Polski, nasz trzyosobowy zespół prowadził intensywne poszukiwania ekspertów, którzy mogliby wystąpić w reportażu i nieco przybliżyć nam temat roli bobrów w środowisku. Na pierwszy rzut oka kontaktów było sporo. Naprzemiennie pisaliśmy maile oraz dzwoniliśmy do wielu organizacji, aktywistów, myśliwych, instytucji rządowych, czy też naukowców, specjalizujących się w tej dziedzinie.
Nasz współdzielony zapał został ostudzony przez doskwierający brak odzewu. Powtarzanie maili lub ponowne próby kontaktu telefonicznego, nie przyniosły oczekiwanego przez nas rezultatu, co spotkało się z narastającym niepokojem oraz coraz częstszą dyskusją na temat ewentualnej zmiany tematu – bobry miały ustąpić miejsca powodzi na Dolnym Śląsku. Nasz zespół w pewnym momencie rozpoczął żmudną pracę od nowa, szukając potrzebnych kontaktów oraz opcjonalnie noclegu w miejscach, do których mieliśmy się udać. Jak na ironię, na tydzień przed przyjazdem Arthura do Polski cisza w skrzynce pocztowej zmieniła się w wysyp pozytywnych odpowiedzi. Projekt, w który włożyliśmy tyle pracy, wrócił na właściwe tory. Zawiodły nas one w wiele nietuzinkowych miejsc.
Na pierwszy ogień: wycieczka na Szachty. Ten rozległy obszar na południowych rubieżach Poznania, wypełniają liczne zbiorniki wodne, powstałe po zalaniu glinianek służących niegdyś okolicznym cegielniom. Obecnie, ten niegdyś przemysłowy teren przejęła natura. Dla okolicznych mieszkańców to doskonały teren spacerowy. Przechadzając się między tatarakami, natknęliśmy się na powalone drzewa i misternie ogryzione pnie. Niektóre wręcz przypominały swym kształtem średniowieczne uzbrojenie. Rozmawiając z napotkanymi mieszkańcami, dowiedzieliśmy się, że bobry są w Poznaniu i to nie tylko na Szachtach. Te gryzonie zamieszkują również Park Sołacki! To w jego okolice skierowaliśmy swoje kroki następnego dnia. W zabytkowych wnętrzach budynku Katedry Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu spotkaliśmy się z prof. Tadeuszem Mizerą, ekspertem z dziedziny ornitologii, badającym także bobry. Profesor Mizera jako student wziął udział w reintrodukcji (przywrócenia do środowiska) tego chronionego gatunku na terenie Wielkopolski. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, zasięg występowania bobrów na ziemiach polskich ograniczał się do obszarów północno-wschodnich rubieży. Profesor przedstawił nam statystyki, zgodnie z którymi obecnie w Polsce może żyć nawet około 100 tysięcy przedstawicieli tego gatunku. Bobry stały się powszechne i to nie tylko w odległych leśnych ostępach. Coraz częściej napotykają przejawy działalności człowieka, który nie zawsze jest tym zwierzętom przychylny.
Odwiedziliśmy położony nieopodal popularnego kąpieliska na Strzeszynku las, w którym żyją bobry. Towarzyszył nam Jarek Tafelski, inżynier i aktywista działający w Stowarzyszeniu „Nasz Bóbr”. Organizacja ta zajmuje się przede wszystkim rozwiązywaniem konfliktów na linii człowiek-bóbr. Do takiego sporu doszło właśnie na Strzeszynku. Lokalny leśniczy przerwał tamę, którą zbudowały zwierzęta. Niepokoiły go również szkody, które poczyniły wśród drzew. Po interwencji Jarka, na miejscu pojawiły się zabezpieczenia wokół drzew, a bobry mogły spokojnie odbudować swoje konstrukcje. Są to wytrawni budowniczowie. Większość z nich wbrew pozorom nie mieszka w żeremiach. Jak wyjaśnił nam nasz rozmówca, dążą one do życia w podziemnych norach, do których stworzenia potrzebują odpowiednio stromego i stabilnego brzegu, jak również odpowiednio wysokiego poziomu wody. Nierzadko tworzą kaskady, tak aby spiętrzyć bieg cieku wodnego i skutecznie zamaskować wejście do swojej siedziby.
Podczas realizacji materiału zawitaliśmy również do poznańskiej siedziby Polskiego Związku Łowieckiego, w której dowiedzieliśmy się więcej o administracyjnych aspektach kontrolowanego odstrzału redukcyjnego bobrów (polowanie na te zwierzęta jest zabronione). Poznaliśmy również tajniki bobrzej anatomii, między innymi charakterystyczny zapach gruczołu kastoreum, drogocennego składnika niektórych perfum. Aby poznać opinię tych, którym z bobrami nie po drodze, spotkaliśmy się z panem Andrzejem Nowakiem, rolnikiem z okolic wspomnianych już Szacht. Pokazał nam miejsca bytowania tych zwierząt i unaocznił jak bardzo, potrafią uprzykrzyć życie farmerowi. Zalania pól, powalone konary i niebezpieczne dla ciągników dziury. Bobry pomagają w wielu przypadkach retencjonować wodę, co jest szczególnie cenne w warunkach suszy, natomiast niekiedy przynoszą szkody naszym plonom i obiektom infrastruktury.
Dziennikarską wisienką na torcie była dla nas wizyta w nadleśnictwie Sieraków, położonym w przepięknej Puszczy Noteckiej. Leśnicy zaprowadzili nas do niezwykłych miejsc: bijących źródeł krystalicznie czystej wody, pokrytych mchem ostępów oraz w pobliże „bobrowni”, na której terenie mieściła się niegdyś pierwsza hodowla bobrów kanadyjskich w Wielkopolsce.
Realizacja reportażu o bobrach nie należała do najłatwiejszych z uwagi na początkowe trudności logistyczne oraz intensywne spotkania w terenie, ale nasz zespół zdecydowanie nie mógł narzekać na nudę. Praca nad tematem przyniosła nam wiele satysfakcji i pozwoliła nierzadko wyjść z dziennikarskiej strefy komfortu.
Arthur oraz reszta studentów wrócili do Francji, gdzie zaczęli pracę nad montażem, redagowaniem oraz wprowadzaniem poprawek do projektów. Efekty współpracy dziennikarzy z UAM i ESJ Lille można będzie obejrzeć na stronie esj-lille.fr.
Aleksandra MIERZWA, Kacper ZIELENIAK