Władza patrzy, kobiety robią swoje  

Katarzyna Kotula – ministra, która nie boi się głośno mówić o aborcji w Polsce
Źródło: flickr.com, Klub Lewicy

Choć w kwestii aborcji w Polsce politycy składali liczne obietnice, to do dziś nie wprowadzili żadnych realnych zmian. Dlatego sprawę w swoje ręce wzięły kobiety, które nie godzą się na bezczynność. Oprócz zapewniania wsparcia w dostępie do legalnej i bezpiecznej aborcji dla dziesiątek tysięcy potrzebujących, robią znacznie więcej. Zdecydowały się na krok, jakiego Polska jeszcze nie widziała.  

Aborcja była jednym z głównych tematów w trakcie kampanii wyborczych zarówno w 2020, jak i 2023 roku. W trakcie tegorocznej kampanii prezydenckiej również nie zniknęła z afiszy. Niestety, podobnie jak wcześniej, pozostaje wiele do poprawy, podczas gdy realnych działań ze strony polityków wciąż brakuje. W „100 konkretach na pierwsze 100 dni rządów” zaproponowanych w 2023 roku przez Koalicję Obywatelską można przeczytać: „Aborcja do 12 tygodnia ciąży będzie legalna, bezpieczna i dostępna. (…) Decyzja musi należeć do kobiety”. Jednak pomimo upływu 16 miesięcy od zaprzysiężenia koalicyjnego rządu pod wodzą Donalda Tuska, zapowiadane zmiany w prawie aborcyjnym nie nastąpiły. Aborcja nadal pozostaje w Polsce w dużej mierze nielegalna i niedostępna. Aktywność rządzących ogranicza się jedynie do poprawy stosowania istniejącego prawa. Na ten stan rzeczy godzą się liczne organizacje proaborcyjne i feministyczne.  

Dlaczego? AboTak  

Organizacje, takie jak Aborcyjny Dream Team czy Prawniczki ProAbo, zgrupowane w ogólnopolskiej inicjatywie Aborcja Bez Granic, działają na rzecz udzielania pomocy Polkom w przeprowadzeniu bezpiecznej aborcji. Od zapewnienia dostępu do tabletek aborcyjnych po udzielanie wsparcia finansowego i organizacyjnego potrzebnego do przeprowadzenia bezpiecznego, i legalnego zabiegu poza granicami kraju. Organizacje te nie tylko pomagają w przeprowadzeniu aborcji, ale również edukują i wspierają w zakresie zdrowia reprodukcyjnego. Udzielają porad prawnych dotyczących praw seksualnych. Prowadzą też infolinie interwencyjne i pomocowe. Według raportu opublikowanego przez ABG na początku tego roku, organizacje aborcyjne w Polsce wsparły przeprowadzenie 47 tysięcy aborcji (z czego 44,5 tysiąca z wykorzystaniem tabletek). Dane zostały zestawione z liczbą aborcji legalnie przeprowadzonych w polskich szpitalach. Według danych opublikowanych przez NFZ w 2024 roku przeprowadzono ich 896.  

Na samym wsparciu „na odległość” aktywistki nie chciały poprzestać i 8 marca tego roku otworzyły pierwszą w Polsce Przychodnię Aborcyjną AboTak. Jak można przeczytać na ich stronie „AboTak jest pierwszym stacjonarnym miejscem w Polsce, gdzie można uzyskać wsparcie w przeprowadzeniu aborcji farmakologicznej. Chcemy, by każda osoba mogła wyjść stąd wzmocniona siostrzanym wsparciem, bez traumy, wstydu i upokorzenia”. Przychodnia nie tylko udziela pomocy w przerywaniu ciąży, docelowo ma również być miejscem edukacji i spotkań poświęconych tematyce aborcji. Dodatkowo zapewni darmowe testy ciążowe i prezerwatywy.  

Organizacje proaborcyjne walczą o dostęp do aborcji w każdy możliwy sposób
Źródło: filckr.com, Klub Lewicy

Strach wyjść z domu  

Otwarcie AboTak, jak można było się spodziewać, nie przyniosło wyłącznie pozytywnych reakcji. Już pierwszego dnia pod przychodnią rozpoczęły się protesty, których uczestnicy rozlali czerwoną farbę przed wejściem. Na tym jednak nie poprzestali. Nieustannie pod kliniką zlokalizowaną przy ul. Wiejskiej 9 (naprzeciwko Sejmu RP) środowiska antyaborcyjne organizują absurdalnie głośne manifestacje. Demonstranci używają wuwuzel, przystawiają trąbki do uszu osób przechodzących obok klinki, puszczają z głośników płacz dziecka. Dźwięki w okolicy dochodzą nawet do 120 decybeli. Stoją z banerami, na których pokazują m.in. zakrwawione płody, a także korzystają z nawiązań do niemieckich obozów koncentracyjnych, używając, chociażby hasła „Aborcja Macht Frei”. Jest to niezwykle uciążliwe dla mieszkańców, którzy domagają się działania od władz Warszawy. W petycji złożonej przez nich w urzędzie miasta można przeczytać m.in.: „W obliczu tej sytuacji czujemy się bezsilni, a nasze domy zamieniły się w miejsca, w których nie możemy odpocząć ani prowadzić normalnego funkcjonowania”. Do policji kierowane są również skargi, jednak służby ograniczają się do powtarzania, że zgromadzenia te nie są nielegalne.  

Gdy jednak 1 maja aktywistki z ruchu „Plakaciary” zdecydowały się na wyklejenie haseł potępiających brak działań ze strony stołecznych władz, policja zareagowała natychmiastowo. Zarekwirowano ich „sprzęt” i wypisano mandaty, wzywając je na komisariat. Warto zaznaczyć, że plakatujących było sześć, a wysłanych do nich funkcjonariuszy około 30. Jedną z osób zaangażowanych w plakatowanie była aktorka Julia Kamińska, która relacjonowała wydarzenie w swoich mediach społecznościowych. W nagraniu ujawniła, że powiedziała jednemu z policjantów, iż czuje się zagrożona niektórymi działaniami podejmowanymi przez antyaborcyjnych protestujących. W odpowiedzi usłyszała, że w takiej sytuacji po prostu nie powinna wychodzić z domu. Zagrożeniem, do którego Kamińska się odwoływała, było oblanie wejścia do przychodni kwasem masłowym. Jest to substancja, która, choć nie jest skrajnie niebezpieczna, ma działanie drażniące i w większym stężeniu może być szkodliwa.  

Niestety mimo zmiany rządu sytuacja związana z legalnością i dostępnością aborcji praktycznie pozostała niezmieniona. Politycy koalicji rządzącej w dużej mierze przypisują winę obecnemu prezydentowi, który ich zdaniem zawetowałby każdą łagodzącą prawo związane z aborcją, w tym jej dekryminalizacją, ustawę. Tego już się nie dowiemy. Być może zmiana osoby stojącej na czele państwa przyniesie długo wyczekiwaną poprawę praw i bezpieczeństwa kobiet w Polsce. Zakładniczkami tego przedłużającego się impasu są po raz kolejny Polki.  

Marianna CZMOCHOWSKA