Debiutanckie czary Suwalskiej. Recenzujemy książkę „Tosia Czarodziejka i Kwiat Paproci”

Suwalska uchyla drzwi do świata baśni i czarów  / Źródło: fot. Agnieszka Klonowska.

To nie tylko tegoroczna premiera, ale i debiut naszej rodzimej autorki Katarzyny Suwalskiej. Co nawet zaskakujące, niezbyt szczególnie promowany, a mógłby być nośny, bo jest pełen magii! Jej źródłem są słowiańskie mity i dawne opowieści, co sprawia, że debiutanckie dzieło autorki wyróżnia się na tle literatury dziecięco-młodzieżowej. Czy z oryginalnego pomysłu pisarka wyczarowała udaną książkę? 

Książka na rynku czytelniczym ukazała się wraz z początkiem marca. Jej główna bohaterka, Tosia, jest córką zielarki Żywii, której dość często pomaga w pracy. W Sławogrodzie wiedzie względnie spokojne życie. Oczywiście, tylko do czasu– do pewnego niepozornego dnia, gdy dziewczynka przypadkiem odkrywa w sobie nadnaturalną moc. Magia i codzienność spotykają się na oczach jej oraz czytelnika, tworząc niezwykły świat. Do fascynacji nowymi zdolnościami wkrótce mają dołączyć wyzwania – w odległej krainie głowę swą podnosi zło, pragnące zagarnąć moc małej czarodziejki dla siebie. 

Magia i zapomniane mity

„Tosia” z okładki i opisu przyciąga nieco tajemniczym klimatem i obietnicą miłej przygody. Ta zadziać ma się w świecie, który z jednej strony kojarzy się z baśnią, klimatem nieco średniowiecznym, a z drugiej oferuje dzieciom turbo hulajnogi. Miotły są już bowiem nieco niemodne. Wszystko dzieje się w przekonującej oprawie słowiańskiego mitu, który nadaje tej książce edukacyjną, ale także wychowawczą funkcję. Obok podstawowych wartości, takich jak: przyjaźń, odwaga, zdobywanie wiedzy i ostrożność czy troska, czytelnicy poznają również zalążki naszej kultury. Stare słowiańskie święta oraz obrzędy, a także czary i demony. Tym samym Suwalska poniekąd przywraca do życia często zapominaną słowiańską mitologię, przykrytą pyłem popularniejszej mitologii greckiej czy nordyckiej, które są wykorzystywane komercyjnie na potrzeby kultury masowej. „Tosia Czarodziejka i Kwiat Paproci”stwarza dla mitologii słowiańskiej szansę na zaistnienie w oczach dzieci oraz młodzieży. Na wzbudzenie zainteresowania i chęci dalszego zgłębiania. Tym większą, że w przeciwieństwie do wielu klasyków literatury dziecięco-młodzieżowej, jest to w dużej mierze powieść kobiet małych i dużych. Suwalska kreuje znaczące, silne, mądre i budzące sympatię bohaterki. Ja wyróżniam dwie; młodą czarodziejkę i wiedźmę. 

Tosia, ciekawa świata, wybrana przez magię. Miła, nieidealna, ucząca się i lubiąca zabawę, z potencjałem na wielkie osiągnięcia. Jednym z nich może być to, że dzieci będą się z nią mogły utożsamić. Szczególnie natomiast zapamiętam Panią Wisławę – jedną z najpotężniejszych postaci w książce. Jej nieco ekscentryczna, pełna klasy i wiedzy postać, stanowi jedną z największych zalet tej historii. Otoczona magiczną aurą, z miejsca zwraca na siebie uwagę i przybiera rolę mentorki, nie tylko dla małej Tosi. Jednocześnie wiedźma ma w sobie pokłady dobrego humoru. Dość łatwo można by było ją sobie wyobrazić w towarzystwie Gandalfa czy Albusa Dumbledore’a i Minervy McGonagall dla nieco młodszego targetu wiekowego.

Tosia blisko jest natury/  Źródło: fot. Agnieszka Klonowska.

Przyjemna dobranocka

Historia małej czarodziejki jest spójna, zdania użyte do jej opisania proste, ale obfitujące w wysokiej jakości, starannie wygładzony język. Słowem: idealnie dla młodych czytelników. Pod tym względem pochwalić też muszę konstrukcję rozdziałów i ich tytułów. Te drugie są w zasadzie podtytułami dla tytułu książki, czyniąc kolejne rozdziały do pewnego stopnia samodzielnymi opowiastkami. Łączą się one, rzecz jasna, w integralną i spójną całość. Autorka nie urywa ich jednak tak, by przymusić czytelnika do przewracania kolejnych kartek. Dzięki takiej konstrukcji, wyważeniu w podsycaniu zaangażowania czytelnika, „Tosia” może towarzyszyć rodzinom przez wiele wieczorów. Każdy rozdział jest jak osobna, miła dobranocka, po której można spokojnie książkę odłożyć, przespać się, a później z chęcią do niej wrócić. 

Jej jedynym prawdziwym, w drugiej połowie lektury już nieco uciążliwym, mankamentem jest umiejscowienie wszystkich przypisów na samym końcu książki. W trakcie czytania rozpraszało mnie deczko częste przerzucanie kartek, a następnie konieczność ponownego odnajdywania się na przerwanych stronicach. A ów przypisy stanowią wartościowy dodatek, bo kryją się za nimi znaczenia słów z dawnego języka i słowiańskich zaklęć. 

Niemniej, im bliżej końca, tym cieplejszym spojrzeniem śledzi się poczynania małej Tosi. Czynność tę uprzyjemnia kilka ilustracji, skrytych pomiędzy rozdziałami. Pięknie wykonane, podsycają klimat i pobudzają wyobraźnię czytelnika, rozgrzewając ją przed punktem kulminacyjnym. Tam, zgodnie ze sztuką, akcja przyspiesza, a kąciki ust unoszą się wyżej. A sam finał, usatysfakcjonuje nie tylko najmłodszych odbiorców.

Bo choć „Tosia Czarodziejka i Kwiat Paproci” dedykowana jest dzieciom, oczaruje również rodziców. I dla młodzieży może okazać się materiałem na wieczór z uśmiechem, wywołanym sympatycznym wspomnieniem dzieciństwa. Ta moc swoje źródło ma w stylu autorki, sprawiającym wrażenie jakbyśmy czytali baśń lub legendę. Innym charakterystycznym elementem jest czerpanie ze słowiańskich mitów. Sprytnie się też „Tosia” kończy. Ostatnie zdania powieści Suwalskiej są jak domknięcie drzwi do szafki z ukończonym, magicznym eliksirem. Wokoło jednak wiele jest ziół oraz pustych flakoników, wiele potencjału, a w tych umownych drzwiczkach wciąż znajduje się kluczyk. I kusi, żeby tego wszystkiego użyć. Żeby jeszcze trochę z Tosią poczarować. 

Marcin KLONOWSKI