
Źródło: Wikimedia Commons. Licencja – Domena Publiczna
Nałożenie przez USA ceł na większość państw świata 2 kwietnia miało stanowić Dzień Wyzwolenia, prowadzący do odbudowy amerykańskiego przemysłu. Inne kraje, rzekomo okradające Amerykę poprzez nadwyżki w handlu, miały ponieść koszty cięć podatków w USA. Polityka gospodarcza Trumpa okazała się jednak niepopularna. Większość Amerykanów straciła wiarę w jego gospodarcze talenty. Nad światem zawisło widmo recesji. Czy MAGA narzuci swoją gospodarczą rewolucję? Jakie mogą być skutki tego eksperymentu?
Stany Zjednoczone są od początku XX wieku największą gospodarką świata. Dzięki korzystnemu położeniu, stabilności wewnętrznej i bogactwom naturalnym, Ameryka zdołała wyprzedzić wiodące mocarstwa Europy pod względem poziomu życia i postępu technicznego. II wojna światowa pozwoliła USA nie tylko zażegnać ostatnie objawy Wielkiego Kryzysu, ale i zdominować kapitalistyczny świat. Przeciętny biały Amerykanin mógł liczyć na poziom życia znacznie wyższy niż ten, o jakim mogli jedynie marzyć jego przodkowie w Europie. Ameryka była absolutnym hegemonem przemysłu i rynków finansowych.
Ten stan rzeczy nie mógł jednak trwać wiecznie. W okresie powojennym kraje Europy Zachodniej i Japonia doświadczyły cudów gospodarczych, osiągając porównywalny poziom życia z USA. Amerykańskie firmy musiały mierzyć się z coraz większą konkurencją. Pomimo trudnych lat 70., pełnych zawirowań politycznych i gospodarczych, Ameryka zdołała obronić swoją pozycję gospodarczą. Jednocześnie Stany Zjednoczone były pionierem w rozwoju elektroniki, kładąc podwaliny pod przyszłe sukcesy gospodarcze. Choć pozornie doskonała trajektoria dawała nadzieję na nową erę amerykańskiej wyjątkowości, zmieniająca się gospodarka nie tworzyła nowych szans dla wszystkich. W wyniku neoliberalnych reform globalizacja przyspieszyła. Całe społeczności robotnicze straciły źródła dochodów, przegrywając z korporacjami przenoszącymi produkcję do państw rozwijających się. Kolejni przywódcy Ameryki nigdy nie stawili czoła społecznym konsekwencjom tego załamania.
Cła – cudowny lek?
Drzemiące w amerykańskim społeczeństwie niezadowolenie z globalizacji i rosnącego rozwarstwienia społecznego od 2016 roku skutecznie wykorzystuje Donald Trump. Jego koalicja wyborcza, opierająca się na białych mężczyznach z klasy robotniczej oraz części spauperyzowanej klasy średniej, przejęła kontrolę nad Partią Republikańską. Mimo dwóch impeachmentów, licznych procesów i nieudolnej walki z pandemią COVID-19, Trump zdołał powrócić do Białego Domu. W każdej ze swoich kampanii prezydent USA obiecywał przywrócenie Ameryce dawnej wielkości. W 2024 roku Trump zarysował pozornie jasną drogę do tego celu: odzyskanie pozycji lidera światowego przemysłu.
Najważniejszym narzędziem rewolucyjnej ekonomii Trumpa okazały się cła. Choć był ich zwolennikiem już w latach 80. XX wieku, to mało kto spodziewał się wojny celnej na skalę globalną. Nawet pierwsza kadencja Trumpa i ówczesna wojna handlowa z Chinami nie przygotowały rynków finansowych na wstrząsy sejsmiczne w Waszyngtonie, jakie miały nadejść. 1 lutego Trump wdrożył środki nadzwyczajne, rzekomo w odpowiedzi na napływ fentanylu do USA. W rzeczywistości jednak luka prawna umożliwiła mu rozpoczęcie globalnej wojny handlowej bez zgody Kongresu. Pierwszymi ofiarami nowych ceł stały się Kanada (25 %), Meksyk (25%) i Chiny (10%). Stało się tak wbrew zapisom wynegocjowanej przez Trumpa umowy handlowej z sąsiadami USA z północy i południa w trakcie jego pierwszej prezydentury.
Gra o sumie zerowej

Źródło: Wikimedia Commons. Licencja – Domena Publiczna.
W kolejnych tygodniach z Białego Domu napływały sprzeczne sygnały, a wśród Amerykanów pojawiły się pierwsze przejawy zwątpienia w zasadność polityki nowej administracji. Nawet najwięksi pesymiści nie byli jednak przygotowani na wydarzenia z 2 kwietnia. Tego dnia Trump ogłosił pakiet ceł wymierzony we wszystkie gospodarki świata, określając swoją decyzję Dniem Wyzwolenia Ameryki. Wszystkie kraje zostały objęte 10% cłem, natomiast te z nadwyżką handlową wobec USA zostały „ukarane” znacznie wyższymi stawkami. Przykładowo: Unię Europejską, w tym Polskę, obłożono cłem w wysokości 20%, Wietnam – 46% i Chiny – 34%. W przypadku ChRL w wyniku eskalacji wojny handlowej cła wzrosły aż do 125%, stając się de facto embargiem.
Na reakcję rynków nie trzeba było długo czekać. Już 2 kwietnia rozpoczęło się załamanie na światowych giełdach – jednym z największych przegranych okazało się Wall Street. Choć sytuacja uległa stabilizacji 10 kwietnia, po ogłoszeniu 90-dniowego zawieszenia ceł, sytuacja amerykańskiej gospodarki nadal pozostaje niepewna. W pierwszym kwartale tego roku PKB spadło o 0,3%, w dużej mierze z powodu masowego gromadzenia zapasów przez firmy obawiające się załamania światowego handlu.
Wojna handlowa Trumpa uznawana jest za główną przyczynę spadku jego poparcia wśród obywateli. Niektóre sondaże wskazują na to, że mniej niż 40% Amerykanów ocenia pozytywnie jego działania. Nawet bardziej zachowawcze uśrednione dane, prezentowane przez Newsweek”, wskazują, że tylko 45% wyborców popiera działania Trumpa. Jeszcze w marcu administracja Trumpa miała więcej zwolenników, niż przeciwników.
Przyszłe losy Trumpa i jego prawicowej rewolucji spod znaku MAGA zależeć będą od wyniku wojny handlowej. Zawarte 8 maja porozumienie na linii Wielka Brytania-USA, łagodzące część wzajemnych barier handlowych, to jak dotąd jedyny układ wynegocjowany przez nową administrację. Tymczasem w portach na Zachodnim Wybrzeżu USA zaobserwowano drastyczny spadek obrotów, szczególnie w handlu z Chinami. Realne pozostaje ryzyko recesji – zarówno w Ameryce, jak i na całym świecie. Skutki ekonomicznych eksperymentów Donalda Trumpa mogą być odczuwalne jeszcze bardzo długo.
Oskar KMAK