
Źródło: fot. Kacper Zieleniak/Fenestra
Piękna, słoneczna wyspa, która wraz z Polską przystąpiła w 2004 roku do Unii Europejskiej stanowi frapujący przykład namacalnych skutków kolonializmu, i nacjonalizmów. Cypr, bo o nim mowa, do dzisiaj żyje w cieniu trudnej historii. Jednocześnie jest to kraj serdecznych ludzi oraz wielu atrakcji turystycznych, kuszących przybyszów z całego świata. Wyspa, a konkretnie jej stolica Nikozja, ugościła na początku maja uczestników warsztatów G-Lens, w tym czteroosobową grupę z Polski.
Projekt G-Lens, współtworzony przez British Council, Institute of Public Affairs, Mediterranean Institute of Gender Studies, Open Space Foundation oraz Anais, zrzeszył podczas trwającego w dniach od 9 do 11 maja wyjazdu uczestników z Cypru, Bułgarii, Rumunii oraz Polski. Jego głównymi punktami były międzynarodowa konferencja i warsztaty poświęcone kształtowaniu umiejętności korzystania z mediów (ang. Media literacy) oraz kwestiom dezinformacji, z naciskiem na tę powiązaną z tematyką płci i tożsamości. Zajęcia odbyły się na nowoczesnym kampusie University of Nicosia, prywatnej uczelni założonej w 1980 roku.
Wśród poruszonych tematów znalazły się kwestie, takie jak skuteczne przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się fałszywych narracji (szczególnie z wykorzystaniem treści powstałych przy pomocy sztucznej inteligencji), omówione szeroko przez Costasa Constantinidesa – eksperta z dziedziny mediów audiowizualnych z University of Cyprus. Etyczne dziennikarstwo, uwzględniające inkluzywne narracje, było głównym elementem wystąpienia Elli Kotzamani, uznanej cypryjskiej dziennikarki oraz przewodniczącej Cypryjskiego Komitetu Etyki Mediów.
Ze szczególną uwagą słuchaczy spotkał się panel, przygotowany przez specjalną gościnię konferencji – Minę Dennert, szwedzką dziennikarkę i aktywistkę irańskiego pochodzenia. Dennert jest założycielką międzynarodowego ruchu #JagÄrHär (I Am Here International), zrzeszającego osoby zaangażowane w przeciwdziałanie nienawistnym komentarzom, szerzącym dezinformację w sieci. Jej wskazówki, szczególnie cenne dla kobiet, które padły ofiarą seksistowskich i rasistowskich ataków w sieci, a także „oskarżeń” o transpłciowość, stały się przyczynkiem do ciekawych i konstruktywnych dyskusji w międzynarodowym gronie uczestników i uczestniczek. Zgromadzeni wymieniali się swoimi doświadczeniami, płynącymi z ich pochodzenia, płci, orientacji seksualnej czy środowiska zawodowego.

Źródło: fot. Kacper Zieleniak/Fenestra
Kwestie prawa i regulacji mediów poruszyła pod koniec części konferencyjnej Antigoni Themistocleus – przedstawicielka Cyprus Radio Television Authority. Okazją na bliższe poznanie się uczestników oraz przekucie teorii w praktykę były warsztaty grupowe, poprowadzone przez przedstawicielki zawodowych fact-checkerów – Dimitrę Milioni oraz Venetię Papa. Młodzi adepci dziennikarstwa i twórcy media contentu mieli również szansę ponownie pracować z Miną Dennert, która podzieliła się z nimi skutecznymi sposobami przeciwdziałania dezinformacji.
Warsztaty odbyły się w fascynującym mieście i kraju. Nikozja jest od 1974 roku podzielona. Południowa część miasta jest stolicą należącej do UE Republiki Cypryjskiej, państwa powstałego w 1960 roku w wyniku uniezależnienia się wyspy od Wielkiej Brytanii. Obecnie, żyją tam przede wszystkim greccy Cypryjczycy, mówiący po grecku i wyznający przeważnie prawosławie. Nie zawsze tak było. Do 1974 roku w południowej części wyspy żyli również tureccy Cypryjczycy, współcześnie skupiający się na jej północy – na obszarze uznawanej jedynie przez Turcję, Tureckiej Republiki Cypru Północnego. Wybuch krótkotrwałej lecz bardzo okrutnej wojny domowej rozdzielił obie społeczności i doprowadził do inwazji sił tureckich na wyspę. W 1983 roku proklamowano powstanie istniejącego do dziś tworu politycznego, który mianem państwa określany jest jedynie w swoim obrębie oraz w Ankarze. Dopiero od 2003 roku możliwe jest przekraczanie w wybranych punktach tzw. Zielonej Linii, strefy demarkacyjnej (kontrolowanej przez siły ONZ) oddzielającej obie zwaśnione społeczności.
Na Cyprze jest dziś spokojnie. Chociaż obu stronach tej dziwnej granicy straszą opuszczone witryny i zarośnięte dachy, zasieki oraz posterunki policji, to kilka kroków od nich kwitnie życie. Gwar kawiarni i tawern, gościnność mieszkańców, wszędobylskie koty oraz bogate dziedzictwo kulturowe, łączące elementy greckie, tureckie oraz brytyjskie, sprawiają, że Cypr i Nikozja są niesamowicie atrakcyjne dla odwiedzających, chcących poczuć powiew Bliskiego Wschodu, lecz z europejskim sznytem.
Nie oznacza to, że problemy zniknęły. Kontrowersje budzi kwestia rozliczenia i upamiętnienia zbrodni, których dopuściły się względem siebie obie strony konfliktu z lat 70 XX wieku. Masowe wysiedlenia spowodowały, że w domach należących formalnie do greckich Cypryjczyków, żyją tureccy Cypryjczycy – i na odwrót. Sprzeciw, także wśród wyznających islam mieszkańców północy wyspy, budzi nasilona migracja Turków z kontynentu (którzy pomimo podkreślanego w oficjalnej propagandzie braterstwa, nie zawsze mają po drodze do liberalnych tubylców) oraz wykupywanie tanich nieruchomości przez zagranicznych inwestorów.
Greccy Cypryjczycy podchodzą do kłopotliwego sąsiedztwa otoczonej zasiekami strefy niczyjej w sposób bardzo zróżnicowany. Niektórzy, robią po stronie tureckiej codzienne zakupy, tańsze są tam produkty spożywcze albo benzyna. Inni, z premedytacją bojkotują możliwość „wycieczki” do drugiej części wyspy – odrzucając ją jako „wspieranie okupantów”. Zapytawszy w recepcji naszego hotelu o zabytki po „drugiej stronie”, zobaczyliśmy błyskawiczną zmianę mimiki i tonu głosu u przemiłego pracownika. W reakcji na nasze słowa odparł jedynie coś w rodzaju – Jeśli NAPRAWDĘ chcecie tam iść, to jest to oczywiście możliwe…
Kacper ZIELENIAK