
W tej części rozmowy z Aleksandrą Pawlik – 26- letnią twórczynią internetową z ponad dziesięcioletnim doświadczeniem w branży, porozmawiałyśmy m.in. o jej podcaście. O tym dlaczego odcinki nie pojawiają się co tydzień i jaką ma dalszą strategię na rozwój tego projektu. Opowiedziała także o tym, dlaczego wyróżnienie jako jedna z najcenniejszych marek według magazynu Forbes nie jest dla niej aż tak dużym wyznacznikiem oraz co sprawiło, że Erasmus jest dla niej przygodą życia.
Przejdźmy do Twojego podcastu ,,Opowieści różnych treści”. Odcinki, które tam publikujesz nie są wstawiane regularnie. Czy ten brak rutyny przy tym projekcie jest celowy? Co jest tego powodem?
Myślę, że przede wszystkim kieruję się tym, że nie chcę tego robić na siłę. Wiem doskonale, co to znaczy robić coś z przymusu i nie chciałabym do tego wracać. Podcast może wbrew pozorom, ale jest czasochłonny. Stwierdzam nawet, że czasami wymaga ode mnie większych logistycznych rozwiązań, niż w przypadku tworzenia vlogów na YouTubie. Wówczas po prostu brałam ze sobą kamerę i nagrywałam. Aktualnie, kiedy zapraszam do mojego podcastu gościa, muszę także poszukać dogodnej dla wszystkich daty, co bywa wyzwaniem w szczególności, jeżeli ta osoba nie jest z Warszawy. Z jednej strony mam też świadomość, że ten brak cykliczności jest spowodowany brakiem czasu, ale nie tylko. Ważnym czynnikiem tutaj jest także fakt, że nie mam nikogo takiego nad sobą, kto pilnowałby, żeby te materiały ukazywały się częściej. Liczę, że może z czasem uda mi się tą systematyczność trochę usprawnić. Wiem, że na pewno nie będzie to premiera w każdym nowym tygodniu, bo muszę mierzyć siły na zamiary. Na tym projekcie nie zarabiam praktycznie żadnych pieniędzy, ale mam z niego bardzo dużą satysfakcję, więc chciałabym, aby tych odcinków było więcej.
Czy chciałabyś wystąpić w jakimś programie telewizyjnym? Myślisz, że byłabyś w stanie odnaleźć się w tego typu formacie?
Nieśmiało stwierdzam, że tak. Chciałabym spróbować swoich sił m.in. w jakimś programie śniadaniowym lub innym formacie, który mocno bazuje na rozmowach z innymi ludźmi. Jest to trochę pokrewne, do tego, czym zajmuje się w podcaście, więc chętnie sprawdziłabym się w tego typu programach. Nie ukrywam, że moim marzeniem jest też, żeby kiedyś dostać zaproszenie od ,,Tańca z Gwiazdami”. Nie mam absolutnie żadnej przeszłości związanej z tym sportem, ale tym bardziej uważam, że byłoby to ciekawe wyzwanie.
Twoja kariera w Internecie trwa od ponad dekady. Zebrałaś przez ten okres mnóstwo różnorodnych doświadczeń, które na pewno ukształtowały to, w jaki sposób chcesz tą swoją ścieżkę zawodową prowadzić. Gdybyś miała stworzyć taki swego rodzaju ,,Kodeks internetowego twórcy”, co w nim umieściłabyś?
Numer jeden – bądź sobą. To jest frazes, ale uważam, że bez tej autentyczności jest naprawdę trudno coś osiągnąć i zyskać jakieś zaufanie wśród ludzi. Jeżeli ktoś będzie tworzył treści wbrew sobie, albo co gorsze będą one po prostu przekłamane, to moim zdaniem takie coś bardzo szybko zacznie męczyć i dawać zerowe poczucie satysfakcji. Na drugim miejscu dałabym regularność. Ludzie, którzy na co dzień nie zajmują się tą branżą, mogą nie mieć świadomości, że to też jest bardzo ważny czynnik. Na podium tych ,,wartości” znalazłaby się u mnie wytrwałość. Praca influencera czy generalnie tworzenie treści w internecie to zwłaszcza na początku działanie po omacku. Lubię to przyrównywać do sytuacji, gdzie idziemy do nowej pracy i szef mówi, że tak w sumie to on nie wie, jak długo i czym dokładnie będziemy się zajmować i czy uda się z tego uzyskać jakieś wynagrodzenie. Racjonalnie myślący człowiek raczej na coś takiego nie zdecydowałby się, ale w ogromnej większości tak właśnie wyglądają początki internetowej działalności. Niezbędna jest cierpliwość do algorytmu, ale też do znalezienia swojej niszy. Czegoś, co będzie naszą zajawką, ale może też przy dobrych wiatrach, stanie się źródłem dochodu.
Na jaką współpracę nigdy nie zgodziłabyś się? Czy miałaś już takie sytuacje, gdzie te propozycje były dla Ciebie pewnego rodzaju przekroczeniem granic?
Generalnie nie godzę się na współpracę, które nie są zgodne ze mną i z wartościami, które chciałabym dalej przekazywać widzom. Niekoniecznie muszą to być rzeczy, które ogólnie mają złą reputację. Dla przykładu – nie planuję reklamować żadnej marki chipsów. Wiadomo, jak siedzę ze znajomymi to je zjem, ale nie jestem zwolenniczką ich reklamowania w social mediach. Ostatnio dostałam propozycję, aby zrobić w podcaście lokowanie sztabek złota i inwestycji w nie. Nie mam problemu z tym rodzajem inwestycji, tym bardziej jeśli się ktoś na tym zna. Natomiast nie jest to absolutnie spójne z wizerunkiem jaki kreuję. Nie mam w tej dziedzinie żadnych kompetencji i nie zamierzam tego reklamować swoją twarzą i nazwiskiem. Zdarzają się też kuriozalne propozycje, np. maść na stawy. Nie wiem czy ktokolwiek byłby w stanie uwierzyć w autentyczność tego typu materiałów u dwudziesto-sześcio latki.
Jak postrzegasz kwestię prywatności osób publicznych? Do jakiego stopnia jesteś zwolenniczką jej chronienia?
Ja jestem zdania, że takie mówienie, że nie da się czegoś zachować w tajemnicy, bo jestem influencerem to w większości przypadków absolutna nieprawda. Tutaj kieruję się zasadą chcieć, to móc. Sama znam związki, gdzie obie osoby udzielają się w Internecie, ale informacja o tym, że są razem nie jest rozpowszechniona. Myślę, że każdy powinien sam sobie przemyśleć co i w jakiej ilości chce udostępniać. Ja stronię od pokazywania moich prywatnych znajomych. Mam też świadomość, że nic nigdy nie jest idealne, chociaż w tej naszej kreowanej rzeczywistości, to się może takie wydawać. Bardzo wiele rzeczy dzieje się ,,za kulisami”, o których po prostu się często nie pisze.
W trakcie studiów udało się Tobie przeżyć Erasmusa. Jak z perspektywy czasu wspominasz tę przygodę?
Gdybym miała to podsumować jednym zdaniem, to myślę, że byłoby to: ,,Pieniądze zawsze zarobisz, a czas i wspomnienia nie powrócą”. Wiadomo, nie każdy ma takie możliwości, aby sobie na taką eskapadę pozwolić. Aczkolwiek uważam, że jeżeli gdzieś tam na horyzoncie pojawia się nam możliwość takiego wyjazdu, to warto to poważnie rozważyć. Ja jestem ogromną zwolenniczką Erasmusa i starałam się o tym głośno mówić, zarówno w socialach, jak i poza nimi. Ja byłam w Kolonii w Niemczech, co nie jest najczęściej wybieraną destynacją. Uważam, że to jest świetna przygoda, ale warto mieć do niej odpowiednie podejście. Jedzie się tam zazwyczaj po to, aby poznać nowych ludzi i przeżyć coś nowego. To jest ogromna zmiana oczywiście, ale warto się nie nastawiać negatywnie. To wyjście ze stresy komfortu, także pod kątem nieznajomości języka często jest absolutnie tego warte i procentuje w przyszłości. Ja swój wyjazd wspominam jako jedną z najlepszych przygód życia i bardzo ciekawe doświadczenie akademickie na zupełnie innym uniwersytecie, ze zróżnicowanym podejściem do nauki. Czy było to ekonomiczne? Absolutnie nie. Natomiast wszystkie zdobyte tam umiejętności, a często też znajomości zostają z nami na długo. Studia to też dla wielu z nas ostatni moment, gdzie jeszcze bez tej świadomości, że trzeba wrócić do rodziny albo pracy, możemy swobodnie korzystać z tej przygody, jaką jest Erasmus.
Jak czujesz się z wyróżnieniem jako jedna z najcenniejszych marek według magazynu Forbes? Czy to już odcinanie kuponów, czy większa presja przed utratą renomy?
Nie uważam, żeby ta nagroda dała mi jakąkolwiek etykietę. Jest to dla mnie oczywiście bardzo miłe uhonorowanie i też duże zaskoczenie, że się znalazłam w tym gronie. Natomiast nie uważam, żeby to wpłynęło na to, co robiłam, robię i dalej będę robić. Mogę się tym pochwalić, jest to z pewnością osiągnięcie, ale nigdy nie było to czymś do czego dążyłam ponad wszystko. Bardziej traktuje to jako nazewnictwo, które schlebia, ale nie definiuje.
Czy zgadzasz się z określeniem, że Warszawa to aktualnie jedyne miejsce w Polsce, gdzie można coś osiągnąć pracując w mediach?
Nie uważam, że to jest prawda. Wiadomo, że zależy od tego, o jakiej dokładnie pracy w mediach myślimy, ponieważ pewne działy faktycznie swój największy rozkwit mają w stolicy. Aczkolwiek nie uważam, żeby przeprowadzka do Warszawy była obligatoryjna, aby w tych mediach zaistnieć i działać w nich z powodzeniem. Jeżeli myślimy o influecerstwie, bo do niego mi najbliżej, to w większości przypadków możesz być gdziekolwiek na świecie, aby te treści tworzyć. Sama znam chociażby agencje marketingowe, które nie są w Warszawie, a prosperują na rynku świetnie. Reasumując, ta stolica może być pomocna, ale nie jest konieczna; zwłaszcza jeżeli ktoś myśli o działaniu na własną rękę.
Jakie jest Twój stosunek do sztucznej inteligencji? Uważasz to za jakieś zagrożenie dla Twojej ścieżki zawodowej?
Wychodzę z założenia, że wszystko może być trucizną, ale ważna jest dawka. Ogólnie AI moim zdaniem w bardzo wielu płaszczyznach życia może nam się przydać. To, czego się najbardziej obawiam, to to, że ludzie się bardziej rozleniwią, co widzę też sama po sobie i przestaną samodzielnie myśleć. Nie zatrzymamy tego zjawiska, więc jedyne co, to możemy się próbować do tego zaadaptować, podobnie jak zrobiliśmy to w przypadku życia z Internetem. Mam nadzieję, że te wszystkie technologie związane z AI będą nam to życie usprawniać, ale nie zastępować ludzi w tych najbardziej istotnych kwestiach.
Julia ZYGMUNT