Nowa Kontrreformacja czy stagnacja? Leon XIV stoi na rozdrożu

Podpis: Nowy papież postara się przywrócić stary blask Kościołowi.
Źródło: Catholic Church England and Wales
Licencja: /Flickr.com/https://creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/2.0/

Donald Trump zapytany przez dziennikarzy o wybór nowego papieża stwierdził, że sam z chęcią by nim został. To – z oczywistych względów – nie wydarzyło się, ale w słowach prezydenta USA można doszukiwać się pewnego pierwiastka proroctwa. Kilka dni później biały dym zwiastował wybór jego rodaka. Amerykanin o bogatej biografii i duszpasterskiej wrażliwości deklaruje ambicję połączenia Franciszkowej otwartości z instytucjonalnym autorytetem sprzed dekad. Czy to ostatnia próba odzyskania wpływów przez Kościół?

Gdy biały dym uniósł się nad Kaplicą Sykstyńską, świat wstrzymał oddech. Po dwóch dniach intensywnych obrad kardynałowie wybrali 267. następcę św. Piotra. Ku zaskoczeniu wielu nowym papieżem został Robert Francis Prevost – Amerykanin urodzony w Chicago, były augustianin, misjonarz w Peru, a ostatnio prefekt Dykasterii ds. Biskupów. Przyjmując imię Leon XIV, sięgnął po dziedzictwo Leona XIII – papieża nowoczesnej myśli społecznej. Symboliczny wybór? Zdecydowanie. I sygnał: Watykan wraca do gry.

Obecny nowy Biskup Rzymu różni się znacznie od swojego poprzednika – nie tyle poglądami, ile temperamentem i podejściem do władzy. Franciszek, pierwszy papież spoza Europy od ponad tysiąca lat, był reformatorem o pastoralnym sercu. Jego pontyfikat koncentrował się na otwarciu Kościoła na peryferie, trosce o ubogich, ekologii i inkluzyjności. Bergoglio odrzucał dworskość kurii, podróżował do miejsc zapomnianych przez świat i prowokował debatę teologiczną wokół tematów dotąd przemilczanych – kobiet w Kościele, społeczności LGBT+, decentralizacji władzy. Leon XIV jest inny. Jako przełożony augustianów, biskup w Peru i urzędnik watykański, przez lata łączył misjonarską wrażliwość z umiejętnościami zarządczymi. Nie jest ani wyraźnym konserwatystą, ani liberałem – to człowiek równowagi. Ma jednak coś, czego brakowało Franciszkowi – doświadczenie instytucjonalne i zdolność do podejmowania twardych decyzji bez uciekania się do retoryki rewolucji. To uczyniło z niego idealnego kandydata dla tych kardynałów, którzy chcieli „kontynuacji bez kontrowersji”. Jego wybór nie był jednak oczywisty. Przed konklawe często wspominano o nazwiskach kardynałów z Afryki (np. Turkson), Europy Środkowej (Erdő ) czy Ameryki Łacińskiej (Maradiaga, Tagle). Prevost był kandydatem środka, ale jego spokojna siła i umiarkowanie zyskały poparcie dwóch kluczowych bloków: reformatorów i umiarkowanych konserwatystów.

Nowy-stary kierunek

Podpis: Leon XIV wyznaczył wyraźny kierunek swojego pontyfikatu.
Źródło: Catholic Church England and Wales
Licencja: Flickr.com/https://creativecommons.org/licenses/by-nc-nd/2.0/

Już w pierwszym wystąpieniu jako papież Leon XIV zaanonsował swoją wizję pontyfikatu: „Kościół nie może bać się ani świata, ani samego siebie. Musi być światłem, ale i znakiem sprzeciwu”. Ta celowo dwuznaczna fraza, może oznaczać nowy styl papieskiego rządzenia – bardziej zdecydowany niż u Franciszka, ale bez cofania reform. Prevost nie ukrywa, że chce przywrócić Watykanowi większy wpływ globalny – nie tylko w wymiarze duchowym, lecz także geopolitycznym. Nieprzypadkowo już w pierwszych dniach pontyfikatu spotkał się z ambasadorami największych państw i zapowiedział stworzenie nowego Sekretariatu ds. Globalnego Dialogu – instytucji mającej łączyć religie i wpływać na procesy pokojowe. Czy to oznacza powrót do modelu papiestwa jako globalnego rozgrywającego? Tak i nie. Franciszek zdecentralizował Kościół, dając konferencjom episkopatów większą autonomię. Leon XIV nie zamierza tego odwracać, ale jednocześnie chce przywrócić centralny autorytet Stolicy Apostolskiej w kluczowych kwestiach moralnych i politycznych – wojnach, migracjach, kryzysie klimatycznym, sztucznej inteligencji. Już samo to wystarczyło, by zaczęto mówić o nowej wizji papiestwa – bardziej technokratycznej, mniej sentymentalnej. Ale czy Kościół – tak bardzo zróżnicowany, rozchwiany i zmęczony kryzysami – jest gotowy na powrót do silnego centrum? Hasło „Make Vatican Great Again” nie jest tylko publicystycznym żartem. Nawiązuje do tęsknoty za czasami, gdy papieże mieli realny wpływ na światowy porządek, a nie byli jedynie moralnym sumieniem świata. Sam Prevost nie posługuje się tym językiem, ale jego działania – reorganizacja Kurii, porządki personalne, zapowiedzi nowej konstytucji duszpasterskiej wskazują na silną wolę odnowienia roli Watykanu jako centrum katolickiego świata.

Jego pontyfikat może też oznaczać większy nacisk na formację biskupów i księży. Prevost, jako były prefekt Dykasterii ds. Biskupów, dobrze zna patologie nękające lokalne Kościoły: karierowiczostwo, brak duchowości, ideologiczne polaryzacje. W ramach jednej z pierwszych decyzji jako papież ogłosił ogólnoświatowy program odnowy duchowieństwa – formacyjnej, psychologicznej i intelektualnej. To ambitne, ale potrzebne. Różnice między Franciszkiem a Leonem XIV nie są radykalne, ale znaczące. Bergoglio chciał, by Kościół był „szpitalem polowym” – miejscem leczenia ran. Prevost wydaje się chcieć uczynić go znowu „miastem na górze”: silnym, zorganizowanym, wpływowym. To wizja, która może zyskać poparcie w Afryce i Azji – tam, gdzie Kościół rośnie i potrzebuje struktur – lecz budzić sceptycyzm w zachodniej Europie, gdzie instytucjonalny autorytet jest w odwrocie.

Czy to powrót do przeszłości, czy krok ku przyszłości? Jeszcze za wcześnie, by oceniać. Ale jedno jest pewne – pontyfikat Leona XIV może być ostatnią próbą pogodzenia duchowej misji Kościoła z realiami XXI wieku. Jeśli Franciszek był głosem sumienia w czasach chaosu, to Leon XIV chce być rozjemcą i strategiem w epoce narastających napięć. Zamiast rewolucji – konsolidacja. Zamiast prowokacji – mediacja. Zamiast gestów – struktury. Jeśli się uda, Watykan może odzyskać autorytet wśród konserwatystów, którym pontyfikat Franciszka wydawał się zbyt radykalny. Jeśli nie – pozostanie symbolem czasów minionych, które próbowały wrócić, ale nie miały już dokąd.

Oliwia MAZIOPA