Czy na Old Trafford wreszcie zaświeci słońce? Manchester United przed sezonem 2025/2026 Premier League

Manchester United ma już dość rozczarowań / Źródło: https://www.premierleague.com/en/clubs/1/manchester-united/overview

Nowi trenerzy, kolejne niepowodzenia, nowe projekty, nadzieje i transfery potencjalnych gwiazd za zawrotne kwoty oraz postępujący chaos. Taka jest zagmatwana rzeczywistość Manchesteru United od odejścia Sir Alexa Fergusona w 2013 roku. Wtedy Old Trafford po raz ostatni było świadkiem mistrzowskiego tytułu. Od tamtego czasu Czerwone Diabły zdobyły zaledwie siedem trofeów, ale żadnego z tych najcenniejszych. Legendarny szkocki trener prowadził Manchester United przez 27 lat. W kolejnych 12 latach przez zasłużony klub przewinęło się sześciu stałych trenerów. Zatrudniony w listopadzie Ruben Amorim jest siódmym, który próbuje zmierzyć się z karkołomnym zadaniem nawiązania do potężnego dziedzictwa Fergusona. Próbowali szkoleniowcy z różnymi wizjami i stylami gry: Moyes, van Gaal, Mourinho, Solskjaer, Rangnick i ten Hag. Każdy z nich mniej lub bardziej sparzył się na tej misji, zderzając się ze ścianą osiągnięć, jakie pozostawił po sobie Ferguson. Być może to jest największy problem Czerwonych Diabłów od ponad dekady. Kto by nie zasiadł na ławce trenerskiej, od razu jest w nią wgniatany przez olbrzymią presję oczekiwań. Szkot to fundamentalna część historii i tożsamości klubu. Nie można jednak wiecznie żyć przeszłością. Czerpanie od Fergusona wzorców, rozumianych jako kultura i metody pracy, jest jak najbardziej zasadne. Natomiast każdy szkoleniowiec powinien móc spokojnie pracować i nie być ocenianym przez pryzmat dokonań wielkiego poprzednika. To, co uczyniła przy Old Trafford absolutna legenda klubu, jest niemożliwym do powtórzenia fenomenem. Rzeczywistość jest teraz zupełnie inna. Manchester nie jest dominatorem, więc nie powinien być oceniany jako dominator.

Zrozumiałe są natomiast oczekiwania, że Czerwone Diabły znów będą się liczyć na arenie krajowej i międzynarodowej. Czy doprowadzi do tego Ruben Amorim? Zadanie ma piekielnie trudne. W lidze poza ścisłą czołówką jest wiele zespołów, które poczyniły w ostatnich latach wielki progres. Pierwszy, niepełny sezon nie był łatwy dla Portugalczyka. Spośród 27 ligowych spotkań przegrał aż 14, co przełożyło się na wstydliwą średnią punktu na mecz. Przyszło też rozczarowanie w postaci przegranej w finale Ligi Europy. Wszak ewentualne zwycięstwo byłoby choć minimalnym osłodzeniem kolejnych gorzkich rozgrywek i stanowiłoby pozytywny bodziec do dalszej pracy. Ekipa z czerwonej części Manchesteru skończyła sezon dopiero na… 15. lokacie. Tak tragicznie po 2013 roku nie było nigdy. Marne to pocieszenie, ale poprzeczka w przypadku Amorima leży na ziemi. Teoretycznie może być gorzej, ale trudno sobie wyobrazić taki scenariusz. Degrengolada sportowa jest efektem tego, co dzieje się w klubie na płaszczyźnie organizacyjnej. Raz po raz do opinii publicznej dochodzą kolejne doniesienia o nieudolności panującej w gabinetach. To jeszcze bardziej utrudnia zadanie Amorima.

Na razie jednak władze starają się mu pomóc, sprowadzając zawodników pod jego model gry. Zimą do drużyny został sprowadzony 20-letni lewy obrońca/wahadłowy z Lecce, Patrick Dorgu. Tego lata na tę pozycję pozyskany został też 18-letni Diego Leon rodem z Paragwaju. O wiele większe emocje budzą jednak transfery trzech ofensywnych zawodników. Na Old Trafford trafili bowiem Bryan Mbeumo z Brentford, Matheus Cunha z Wolverhampton i Benjamin Sesko z RB Lipsk. Za każdego z nich Czerwone Diabły wyłożyły ponad 70 milinów euro. Z wieloma już zawodnikami w United wiązano nadzieje, ale nie sposób nie przyjrzeć się liczbom. Do Mbeumo przejdziemy w osobnej rubryce. Cunha w minionym sezonie ligowym w 33 spotkaniach strzelił 15 goli i zanotował sześć asyst. Łącznie w 82 występach w Premier League trafiał do siatki 29 razy i dołożył 13 ostatnich podań. Z kolei Sesko w bundesligowej karierze uzbierał 64 mecze, 27 bramek i siedem asyst. Każdy z wymienionej trójki dysponuje sporym potencjałem. Są to zawodnicy energiczni, dynamiczni i ruchliwi. Zdaje się, że Amorim dostał sensowne narzędzia, by Old Trafford znów stało się Teatrem Marzeń, a nie sceną wielu piłkarskich tragikomedii.

TRENER

Ruben Amorim: 40-latek największe sukcesy święcił w portugalskim Sportingu. Ze stołecznym zespołem po dwa razy wygrał ligę i zmagania o krajowy puchar. Dołożył też superpuchar oraz puchar ze Sportingiem Braga. W 167 meczach rodzimej ekstraklasy osiągnął imponującą średnią 2,47 punktu na mecz. Tymi osiągnięciami wyrobił sobie markę fachowca i przyciągnął uwagę United. Teraz musi udowodnić, że jego warsztat i wizja są skuteczne na znacznie wyższym poziomie – w najlepszej lidze świata.

ZAWODNIK WARTY OBSERWACJI

Bryan Mbeumo: Z dorobkiem 20 trafień był ex aequo czwartym najlepszym strzelcem w lidze. Do tego dołożył też siedem asyst. 26-letni Kameruńczyk na Wyspy trafił w 2019 roku, nieprzerwanie grając dla The Bees. W 136 spotkaniach Premier League zdobył 42 bramki i zanotował 30 asyst. Jego gwiazda rozbłysła w poprzednich rozgrywkach, w których pierwszy raz uzbierał dwucyfrową liczbę goli. W Brentord stworzył zabójczy duet z pomocą Wissy. Teraz będzie miał za zadanie ukształtować niemniej skuteczny tercet z Seską i Cunhą. Jeśli ta współpraca wypali, będziemy mieli do czynienia z jedną z bardziej ekscytujących ofensyw w lidze.

NA PLUS:

Wzmocnienie przodów: Ruben Amorim otrzymał trzy duże nazwiska do formacji ofensywnej, by poprawić mizerną dyspozycję swoich graczy w ataku.

Czas: Będzie to pierwszy pełny sezon Amorima na Wyspach. Miał on do dyspozycji okres przygotowawczy, by wyciągnąć wnioski i wdrożyć swoje założenia.

NA MINUS:

Obsada bramki: Andre Onana nie zapewnia oczekiwanej jakości między słupkami. Klub nie sprowadził jak na razie żadnego poważnego konkurenta.

Kadra: W drużynie nadal jest wielu zawodników niespełniających oczekiwań. Pion sportowy ma przed sobą jeszcze wiele pracy, by uporządkować zespół.

Igor DZIEDZIC