Godne pożegnanie Polaków z EuroBasketem, czyli sztuka pokazania charakteru

Atmosfera panująca w katowickim Spodku napędziła Polaków do udanych występów / Źródło: Igor Dziedzic, Fenestra

13 dni, siedem meczów i cztery zwycięstwa. 9 września Polacy rozegrali swoje ostatnie spotkanie w trakcie Mistrzostw Europy w Koszykówce Mężczyzn 2025. Był to bardzo emocjonujący turniej dla wspierających polskich koszykarzy kibiców, a także dla samych zawodników, którzy na parkiecie zostawili serce i litry potu. Katowice i Ryga były świadkami fantastycznych występów polskiej drużyny, prowadzonej przez niezawodnego Mateusza Ponitkę i nową gwiazdę reprezentacji – Jordana Loyda.

Polscy koszykarze dotarli do ćwierćfinałów, gdzie w ostatnim meczu ulegli zdecydowanie lepszym Turkom. Mimo tej porażki występ naszych reprezentantów na Mistrzostwach Europy można rozpatrywać w kategoriach sukcesu. Miejsce w najlepszej ósemce zespołów, na tak trudnym i pełnym gwiazd turnieju zdaje się zdecydowanym przekroczeniem minimalnych założeń wszystkich fanów koszykówki w Polsce. Nie był to oczywiście sukces na miarę czwartego miejsca zajętego na EuroBaskecie w 2022 roku, ale niewątpliwie mógł on zaskoczyć tych kibiców, którzy ostatnie, co pamiętali, to nieobecność Biało-Czerwonych na Mistrzostwach Świata FIBA w 2023 roku. Warto także odnotować, że polska kadra zaszła dalej niż wyżej notowane: Hiszpania (poprzedni zwycięzca), Serbia czy Francja.

Pięć meczów w katowickim Spodku

W tym roku Polscy kibice nie musieli udawać się daleko, aby kibicować naszej reprezentacji. Wszystkie starcia fazy grupowej KoszKadra rozegrała bowiem w hali widowiskowo-sportowej Spodek w Katowicach. Na każdym z nich trybuny były praktycznie pełne, co oznacza, że około 50 tysięcy kibiców na żywo oglądało koszykarskie zmagania polskiej kadry. Niewątpliwie było to bardzo istotne dla naszych reprezentantów, którzy turniej rozpoczęli z przytupem. W pierwszym meczu Polacy zmierzyli się ze Słoweńcami, czyli faworytami tego spotkania. Wizerunkowo gospodarzy obciążała spowodowana urazem nieobecność Jeremy’ego Sochana (zawodnika San Antonio Spurs), a także gorsza dyspozycja naszej drużyny w trakcie sparingów poprzedzających EuroBasket. Natomiast na korzyść Słowenii przemawiała obecność będącego w znakomitej formie Luki Doncica, który swój poprzedni sezon w NBA zakończył ze statystykami na poziomie 28,2 PPG, 7,7 APG i 8,2 RPG. Ostatecznie jednak to podopieczni Igora Milicica zwyciężyli wynikiem 105:95 i to mimo świetnego występu Doncicia. Przez 36 minut zdobył on 34 punkty i dziewięć asyst. W polskiej drużynie zabłysnęli nasz kapitan Mateusz Ponitka (23 punkty i siedem zbiórek) oraz naturalizowany Jordan Loyd (32 punkty), były zawodnik Toronto Raptors. Był to pierwszy duży sprawdzian dla koszykarza, który do KoszKadry dołączył na początku sierpnia i wpasował się w nią idealnie, stanowiąc nieocenione wsparcie na przestrzeni całego turnieju, za co kibice od razu go pokochali.

Kolejny dowód swojej niezbędności w polskiej drużynie dał także dwa dni później, gdy pokonała ona Izraelczyków 66:64. Na 13 sekund przed końcem Loyd dobił swój własny rzut, dając tym samym Polakom dwupunktowe prowadzenie. Rywale nie zdążyli już odrobić tej straty. Swoje trzecie zwycięstwo Biało-Czerwoni odnieśli w starciu z Islandią. Do 84 zdobytych przez nas punktów w głównej mierze ponownie przyczynili się Loyd (26 punktów) i Ponitka (18 punktów, osiem zbiórek i tyle samo asyst). Bardzo ważne okazało się także wsparcie wchodzącego z ławki rezerwowych Dominika Olejniczaka, autora 12 punktów oraz siedmiu zbiórek. Zwycięstwo to dało polskiemu zespołowi gwarancję awansu do fazy pucharowej turnieju.

Kolejny mecz niestety przerwał dobrą passę Polaków. 2 września ulegliśmy wyżej notowanej Francji. Nieobecność Victora Wembanyamy (zawodnika San Antonio Spurs, zdobywcy nagrody „Debiutant roku NBA” w 2024 roku) była promykiem nadziei dla polskich kibiców. Niestety jednak spotkanie to, choć wyrównane, zakończyło się wynikiem 83:76 dla Francuzów, których poprowadził będący nie do zatrzymania zawodnik New York Knicks – Guerschon Yabusele. Francuzom udało się także dość skutecznie zatrzymać Loyda, który zdobył – w porównaniu do wcześniejszych występów – zaledwie 18 punktów. Dużym wsparciem w zespole Milicia był jednak Michał Sokołowski. „Odbił się” on po poprzednim meczu (jedynie trzy punkty w 31 minut) i wchodząc z ławki, zanotował 15 punktów oraz sześć zbiórek. A także Kamil Łączyński, który z ośmioma ostatnimi podaniami na koncie był najlepszym asystentem w drużynie. Słabym punktem naszego zespołu w tej rywalizacji okazały się zbiórki w ataku – jedynie 10 oraz straty – aż 15. Tym samym Francuzi zdobyli 21 punktów po naszych stratach oraz 19 punktów z ponowienia (Polacy tylko pięć).

Fazę grupową zamknęła przegrana 69:70 ze znajdującą się na przedostatnim miejscu w grupie D Belgią. Był to dotychczasowo najgorszy występ Loyda (siedem punktów). Nie zawiedli jednak Ponitka, ze swoimi statystykami (16 punktów i dziewięć zbiórek) będąc blisko double-double, oraz Olejniczak (12 punktów i osiem zbiórek) czy Andrzej Pluta, który zaliczył aż sześć asyst.

Polscy kibice mogli czuć dumę po każdym występu Biało-Czerwonych / Źródło: Igor Dziedzic, Fenestra

Nieco krótsza faza pucharowa

Polacy do fazy pucharowej weszli z drugiego miejsca w grupie i swój pierwszy mecz zagrali z Bośnią i Hercegowiną, trzecim zespołem grupy C. Choć rozpoczynaliśmy go w roli faworyta, to szedł on niezwykle opornie. Biało-Czerwoni mieli wiele trudności ze zdobywaniem punktów. Pierwsza kwarta rozpoczęła się prowadzeniem Bośniaków 13:2 i było to najwyższe prowadzenie, jakie osiągnęli. W miarę upływu czasu KoszKadra powoli odrabiała straty, aż w końcu po 30 minutach udało nam się wyjść na prowadzenie i odwrócić losy tego spotkania. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 80:72, co otworzyło polskiej reprezentacji drogę do ćwierćfinału. Ponad połowę punktów polskiej drużyny zdobyli znów błyszczący Ponitka i Loyd. Nasz kapitan ponownie w tym turnieju zanotował double-double. Silne wsparcie dla dwójki liderów zapewnili Sokołowski, najdłużej przebywający na parkiecie zawodnik, oraz Pluta, autor największej liczby asyst w polskiej kadrze.

W ćwierćfinale Polacy zmierzyli się z niepokonaną dotąd Turcją. Pomimo pozytywnego nastawienia i bojowego ducha, starcie to zakończyło występy KoszKadry na EuroBaskecie. Dobry występ Ponitki (19 punktów, po sześć zbiórek i asyst), Loyda (19 punktów) i Sokołowskiego (13 punktów) nie pomógł w zatrzymaniu Turków, prowadzonych przez młodego, wschodzącego gwiazdora NBA Alperena Senguna. Turcja wygrała tę potyczkę 91:77 . W tym spotkaniu Sengun zaliczył 19 punktów, 12 zbiórek i 10 asyst, dołączając tym samym do wąskiego grona graczy z triple-double na Eurobaskecie. Turek jest szóstą osobą w tym zestawieniu. Przed nim znaleźli się tam m.in. Doncić (26-10-11 w tym roku) czy Ponitka (26-16-10 w 2022 roku). Warto wspomnieć, że w tureckiej ekipie każdy z zawodników z pierwszej piątki rzucił co najmniej 10 punktów. Dużym zaskoczeniem był występ Aleksandra Dziewy, który zagrał aż 20 minut (więcej niż łącznie we wszystkich poprzednich meczach) i wsparł zespół, zdobywając 11 punktów i trafiając przy tym trzy na pięć rzutów za trzy punkty. Niestety tak jak w starciu z Francuzami, Polacy zdecydowanie przegrali „walkę na tablicach”. W całej partii zdobyliśmy jedynie osiem punktów po ponowieniach, w porównaniu do 18 punktów Turków. Zanotowaliśmy także o pięć strat więcej niż z łatwością wykorzystujący nasze pomyłki przeciwnicy, zgarniając 25 punktów po stratach (Polacy jedynie pięć).

Choć nasz występ na EuroBaskecie dobiegł końca szybciej niż ci bardziej wymagający by tego oczekiwali, można zapamiętać go jako duży sukces polskiej reprezentacji. Udało się nam wygrać cztery spotkania, a nasi koszykarze zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, nawet w starciach z międzynarodowymi gwiazdami. Ponitka po raz kolejny pokazał, że bez wątpienia zasługuje na „opaskę kapitana”. Prowadził on polską drużynę w każdym spotkaniu i w kluczowych momentach nie bał się brać na swoje barki odpowiedzialności za wynik. Loyd zaprezentował się wspaniale, zaskarbiając sobie przy tym sympatię polskich kibiców, a także międzynarodowe uznanie – jak donosi hiszpańskie czasopismo sportowe „Marca” po występie na EuroBaskecie zainteresowanie Loydem wyraził Real Madryt. Bardzo dobrze sprawdzili się także inni gracze. Przede wszystkim Pluta, wyróżniający się w roli rozgrywającego, Sokołowski, stanowiący istotny filar polskiego zespołu (szczególnie w obronie), dostarczający duże wsparcie pod koszem Olejniczak, który dostarczał oraz Łączyński, napędzający grę swoimi asystami.

Marianna CZMOCHOWSKA