Lekarz i bezimienny potwór

„Monster” ze względu na przesłanie cieszy się ponadczasową popularnością / Źródło: grafika własna

Czy każdy człowiek zasługuje na życie? Czy można zabić w imię sprawiedliwości? Czy człowieczeństwo można utracić na zawsze? Serial „Monster” po ponad 20 latach od premiery nadal wystawia moralność widzów na próbę. Powracamy do kultowego anime na podstawie mangi Naokiego Urasawy.

Akcja serialu rozpoczyna się w 1986 roku w niemieckim mieście Düsseldorf. Główny bohater, japoński neurochirurg Kenzo Tenma, ma przed sobą obiecującą przyszłość. Jest szanowany przez współpracowników, a jego medyczna kariera szybko się rozwija. Pewnej nocy do szpitala trafia postrzelony w głowę chłopiec – Johan Liebert. Tenma ma już rozpocząć operację, ale wtedy przywieziony zostaje burmistrz Düsseldorfu. Stan mężczyzny, mimo że nie aż tak krytyczny, również wymaga pilnej interwencji neurochirurga. Dyrekcja próbuje zmusić Kenzo do zajęcia się politykiem, ponieważ pomogłoby to w uzyskaniu dodatkowych funduszy dla szpitala. Bohater postępuje jednak zgodnie z własnym sumieniem i postanawia operować chłopca. Ostatecznie życie Johana zostaje uratowane, ale ten już kilka dni później znika bez śladu. Dopiero po latach doktor odkryje, że ocalił wtedy bezwzględnego potwora. Dorosły Johan powróci, aby zrzucić winę za serię morderstw na swojego wybawcę oraz wystawić jego moralność na ekstremalną próbę.

Wartość życia

Przedstawiony przeze mnie fragment jest zaledwie początkiem wyjątkowo długiej (bo liczącej aż 74 odcinki) historii. Nie jest to jednak typowy kryminał, ale przede wszystkim thriller psychologiczny. Podstawą fabuły jest pogoń Tenmy za Johanem, jednak intensywnej akcji czy nawet samego antagonisty jest na ekranie zaskakująco niewiele. Przez cały czas wyczuwalna jest jednak jego złowroga obecność i wpływ na wydarzenia. Serial skupia się na podróży Kenzo po Niemczech oraz Czechach w drugiej połowie lat 90. XX wieku, podczas której poznaje wielu ludzi, walczy z konsekwencjami zła oraz odkrywa przeszłość Johana. Ten wciąż pozostaje nieuchwytny, a w oczach policji jest jedynie wygodną wymówką ich głównego podejrzanego, którym jest właśnie Kenzo Tenma.

Jedną z największych zalet „Monster” stanowi postać nieuchwytnego Johana Lieberta. Antagonista jest młodym mężczyzną o anielskiej urodzie, którego największą bronią jest umysł. Chociaż wielokrotnie zabija bezpośrednio, tak w większości przypadków wykorzystuje mniej oczywiste metody. Jako sprawny manipulator skutecznie podżega innych ludzi do morderstw lub wprost nakłania swoje ofiary do popełnienia samobójstwa. Z pozoru brzmi to mało wiarygodnie, ale Naoki Urasawa poradził sobie z tym wyzwaniem zaskakująco dobrze. Manipulacje Johana wydają się przerażająco prawdziwe, gdy ten wyciąga na wierzch najgłębiej skrywane traumy i lęki innych postaci. Co interesujące, nie działa on dla pieniędzy czy sadystycznej przyjemności. Jego motywacje są w dużej mierze abstrakcyjne i związane ze światopoglądem. Johan przejawia cechy nihilisty; jasno wskazuje swój brak wiary w obiektywną wartość i cel ludzkiego życia. Nie wyznaje żadnej wiary czy moralności. Nie wierzy nawet we własną tożsamość. Nie bez powodu określany jest kilkukrotnie jako „bezimienny potwór”. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że Johan wyznaje wiarę w pustkę. Jednocześnie aktywnie pragnie zniszczyć poczucie sensu życia w innych, czyniąc z tego paradoksalnie swój własny cel. Doktor Tenma z kolei jest ideologicznym przeciwieństwem; dla niego życie każdego człowieka jest cenne i nawet najgorsi nie zasługują na śmierć. To właśnie ten konflikt napędza całą fabułę. „Monster” nie jest tylko starciem dwóch osób, ale przede wszystkim wojną idei. Prawda jest taka, że Johan zdaje się pragnąć śmierci z rąk Tenmy. Nawet świadomie daje mu ku temu liczne okazje. Jednak, czy to nie oznaczałoby jego zwycięstwa? Czy nie byłby to ostateczny dowód na to, że niektórzy ludzie zasługują na śmierć? Czy wartość życia jest względna, skoro nawet lekarz gotów byłby zabić w imię sprawiedliwości?

Nie tylko morderca

„Monster” nie opowiada wyłącznie o filozoficznym pojedynku Johana i Tenmy. Autor podczas tworzenia fabuły nie unikał tematów społecznych, psychologicznych, a nawet historycznych. Te ostatnie odgrywają rolę nie tylko tła, ale aktywnie napędzają całą opowieść. Urasawa sprytnie wykorzystuje zimnowojenną przeszłość Europy do podkreślenia, że zło nie bierze się z próżni. Nawet ktoś taki jak Johan nie urodził się zły. Kto jest wtedy prawdziwym potworem? Morderca, jego twórcy, a może sama idea braku wartości ludzkiego życia? Może ktoś jeszcze inny? „Monster” pozostawia w tej kwestii szerokie pole do interpretacji.

Ogromną rolę i sporą zaletę produkcji stanowią liczne postacie poboczne. Pozornie mało istotne osoby dostają dla siebie całe odcinki, w których mogą rozwinąć skrzydła. Z początku może wyglądać to na niepotrzebne rozciąganie fabuły, ale ostatecznie wszystkie wątki łączą się w jedną i niezwykle spójną historię. Każdy bohater wnosi swoją perspektywę w wydarzenia. Dla przykładu prowadzący śledztwo inspektor Lunge ślepo wierzy w racjonalizm, odrzucając przez to istnienie kogoś takiego, jak Johan. Natomiast inny bohater, Grimmer, pomimo tragizmu swojej postaci, nadal potrafi odnaleźć w sobie człowieczeństwo. „Monster” mnogością wątków przypomina bardziej wyjątkowo długą powieść niż zwykły serial kryminalny.

Nieoczywiste rozwiązania

Nie można pominąć aspektów audiowizualnych produkcji. „Monster” na tle wielu innych anime wyróżnia się realistyczną animacją i kolorystycznie stonowaną stylistyką. Bohaterowie nie mają stereotypowo powszechnych dla tego gatunku dużych oczu, a w ich ekspresji nie znajdziemy kreskówkowej przesady. Nie ma tutaj komiksowych efektów, lecz są subtelne gesty oraz gra światłem i kolorami. Po animacji widać, że nie jest to najnowsza produkcja, ale wciąż prezentuje się ona dobrze. Niestety cierpi na jeden zauważalny problem; świat w tle często wydaje się pusty. Ulice dużych europejskich miast czy zabytkowe dworce kolejowe narysowane są pięknie, ale poza bohaterami nikogo tam nie ma. Oczywiście nie jest tak zawsze, ale zdarza się to zdecydowanie zbyt często. Zwłaszcza że ta pustka nie buduje klimatu, lecz właśnie wyrywa z immersji. W warstwie dźwiękowej „Monster” prezentuje najwyższy poziom. Napięcie budowane jest przez długie okresy ciszy. Często wydarzeniom towarzyszy jedynie szum wiatru i stukot kroków. Jednocześnie w kluczowych momentach nie brakuje też doniosłej muzyki czy nawet chóru.

Jednym z mniej oczywistych atutów serialu jest wyjątkowa staranność w ukazaniu Europy. Wiele przedstawionych miejsc jest wiernie przeniesiona z prawdziwego świata. Nie tylko architektura jest zgodna z rzeczywistością, ale też takie elementy, jak posiłki spożywane przez bohaterów czy realia społeczne. „Monster” na tle innych produkcji wyróżnia już sam wybór miejsca akcji. W przeciwieństwie do większości anime fabuła nie rozgrywa się w Japonii czy światach czysto fikcyjnych, lecz w niemieckich oraz czeskich miastach. Ten niecodzienny wybór pozwolił na stworzenie świata autentycznych detali, tworzących charakterystyczny klimat. Mimo to, nie stanowi to przeszkody w opowiadaniu uniwersalnej opowieści o ludzkiej naturze.

Ostatecznie warto pamiętać, że „Monster” nie jest serialem dla każdego widza. Ta opowieść ma zaboleć odbiorcę, zmusić go do refleksji i zapaść w pamięci na lata. To ostatnie udaje jej się naprawdę dobrze. Powolna narracja buduje napięcie, stopniowo analizując ludzką naturę. Nie ma tu prostych odpowiedzi na moralne dylematy, ale ostatecznie produkcja nagradza cierpliwość widza filozoficzną głębią. Dzieło Naokiego Urasawy, pomimo przygnębiającego klimatu i trudnej tematyki, daje nadzieję, że można wygrać z własnym potworem.

Jakub SARNOWSKI