
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak smakuje ludzkie mięso? A może czujecie się zbulwersowani, że takie pytanie w ogóle wybrzmiało? Przecież to oczywiste, że nigdy o tym nie myśleliście… prawda? Fikcja ma jednak to do siebie, że z wyrozumiałością pozwala nam na odkrywanie nowych światów, eksplorowanie niekiedy skomplikowanych moralnie idei. Zajrzyjmy więc do rzeczywistości, w której każdy z nas mógłby stać się potencjalnym delikatesem.
W dzisiejszych czasach lubimy stawiać sobie czytelnicze wyzwania, sprawdzać własne granice, szczególnie kiedy eskapizm bywa niewystarczający. Wielu z nas sięga po „Rok 1984”czy „Opowieść podręcznej” już nie tylko w celu zapoznania się z klasyką literatury, ale po to, by być świadomym mechanizmów zachodzących w realnym świecie. Chcemy rozpoznawać język manipulacji, móc przewidzieć opresyjne działania władzy, umieć na nie zareagować lub chociaż czuć większą obywatelską sprawczość. W dystopijnej powieści „Wyborny trup” spod pióra argentyńskiej pisarki Agustiny Bazterrici spotykamy się z rzeczywistością, w której na pierwszy rzut oka nie widzimy (lub bardzo nie chcemy zobaczyć) odbicia tej własnej. Autorka umieszcza czytelnika w niewyobrażalnych okolicznościach znormalizowanego kanibalizmu i skrajnej dehumanizacji. Marco, główny bohater, jest rzeźnikiem w jednej z ubojni, który po Przemianie przebranżowił się z zabijania zwierząt na robienie tego samego z ludźmi.
Zwierzęce mięso zostało określone jako niebezpieczne po tym, gdy rząd ogłosił, iż odnaleziono w nim śmiercionośnego wirusa i nie nadaje się już do spożycia. Panika rosła, a oficjalne informacje z czasem donosiły, że nawet przebywanie w pobliżu domowych pupili grozi zakażeniem. Pozbyto się więc zarówno wszystkich hodowlanych, jak i towarzyszących istot, które dotąd stanowiły tak istotny element rzeczywistości. Wskutek przemian i stopniowej utraty moralności ludzkość podzieliła się wewnętrznie na dwie grupy – konsumujących i konsumowanych. Marco doskonale pamięta jednak świat sprzed Przemiany. W szczególności swojego ojca, który kazał mu nie wierzyć rządowej propagandzie, przez co wydaje się postacią wrażliwszą, bardziej świadomą powstałego wypaczenia. Ale czy w świecie pozbawionym moralności można pozostać jedynie biernym obserwatorem?
Rzeźnik udręczony
W początkowych rozdziałach Bazterrica wprowadza odbiorcę w brutalną, amoralną rzeczywistość za pomocą doskonale skonstruowanej ekspozycji – odsłaniającej wystarczająco dużo, aby zatopić się w krwawej posoce okrucieństwa, pozostawiającej nadal przestrzeń do interpretacji. Opowieść stawia w centrum postać Marco i jego indywidualne przeżycia, ilustrując na ich przykładzie zachodzące w społeczeństwie zmiany i panujące w nim nastroje. Od samego początku bohater kreowany jest na człowieka o nieco mniejszym poziomie zepsucia, dzięki czemu czytelnikowi łatwiej się z nim utożsamić. Mężczyzna zauważa rażącą niesprawiedliwość w procesie wyboru „sztuk” na ubój (ludzi przerabianych na mięso pod groźbą kary nie wolno nazywać „ludźmi”), wydaje się nie zgadzać na ich obrzydliwe odczłowieczenie i po Przemianie przechodzi na wegetarianizm. Praca w ubojni oraz obowiązek dostarczania najlepszych okazów do klientów nie pozwala mu jednak na zachowanie kompletnej odrębności od systemu. Mimo żalu i wyrzutów sumienia wykonuje więc powierzone mu zadania, próbując się nie sprzeciwiać, do momentu, w którym jest to absolutnie konieczne. Z początku łatwo oceniać nam człowieka tak bezpośrednio przyczyniającego się do pielęgnowania wymyślnych form opresji. Przychodzi to wręcz automatycznie i odruchowo. W miarę postępu fabuły dowiadujemy się jednakże wielu istotnych i nierzadko budzących współczucie szczegółów, dotyczących Marco. Wręcz nieświadomie dostosowujemy wówczas swoją moralność do świata przedstawionego.
Słowo na „M”
Pojęcie moralności przy lekturze „Wybornego trupa” wydaje się najbardziej istotnym. Jak całkiem trafnie mówi opis na stronie lubimyczytac.pl – „to dystopijna opowieść o moralnym upadku ludzkości”. Spróbujmy jednak spojrzeć na temat z nieco innej strony i przyjmijmy, że powieść ta jest doskonałym testem naszej własnej moralności oraz odporności na manipulację. Podchodząc do czytania i zagłębiając się w koszmar, czujemy, jak bardzo odrzuca nas metaliczny posmak kanibalistycznego tabu. Styl pisania Bazterriki jest wystarczająco obrazowy, by momentami wywołać u odbiorcy odruch wymiotny czy zmusić do odłożenia lektury na kilka minut – przy naprawdę wielu fragmentach musiałam wziąć głęboki oddech i upewnić się, czy dobrze przeczytałam. Jest to całkiem szokujące zetknięcie się ze światem, który media niespecjalnie lubią nam pokazywać, a na pewno nie w takiej formie.
Zerknijmy chociażby na Hannibala Lectera w „Milczeniu owiec”. Możemy określić go mianem (oprócz psychopaty): filantropa, wielbiciela sztuki, smakosza oraz naprawdę elokwentnego mężczyzny. Jeszcze korzystniej przedstawiono Lectera w „Hannibalu” produkcji NBC z Madsem Mikkelsenem w roli głównej. Tam nie dość, że jest przystojny, uwikłany w skomplikowaną homoerotyczną relację z detektywem, okrutnie tajemniczy, to jeszcze serwuje potrawy godne wyróżnienia gwiazdką Michelin. No i jest przystojny. W „Wybornym trupie” brak jednak pięknych, eleganckich ludzi i wnętrz, a aura tajemniczości czy niezwykłości została zastąpiona rozdzierającym krzykiem umierających „sztuk” czy złowieszczym rechotem ich właścicieli, przeliczających tylko wpływy ze sprzedaży mięsa. Choć elementy te wydają się uniemożliwiać czytelnikowi zrozumienie wątpliwych moralnie działań bohaterów powieści, mimo wszystko, zaciekawiony brnie on dalej. To niezauważalne dostosowanie swojej moralności do świata przedstawionego, o którym wspomniałam wcześniej, faktycznie w końcu przychodzi. W pewnym momencie poczujemy ukłucie w sercu na wspomnienie Marco o ojcu lub przedwcześnie zmarłym synu, docenimy jego dbałość o kobietę, którą otrzymał w prezencie od firmy. Zauważymy, jak odświeżająca jest jego desperacka chęć zachowania człowieczeństwa. I wtedy zaczniemy zapominać o wykonywanej przez niego pracy, przyzwyczaimy się nieco do barwnych opisów okrucieństwa, może nawet utożsamimy się w jakimś stopniu z osobistym dramatem Marco. Staniemy się trochę zmanipulowanymi obserwatorami z tylko odrobinę wypaczoną moralnością. Ale przecież co może pójść nie tak – książka jest fikcyjna, a Marco to naprawdę niezrozumiany, pokrzywdzony bohater. Dobry człowiek w złym świecie, jakich w literaturze pełno! Prawda?
Tender is the reader
Bazterrica manipuluje czytelnikiem tak sprawnie i umiejętnie, że nie sposób jej nie ulec. Sprawa oczywiście nie jest czarno-biała; wiele zachowań Marco faktycznie jest chwalebnych. Oczywiście, jeśli jakikolwiek czyn w tej rzeczywistości można tak nazwać. To balansowanie autorki w szarej strefie, pomiędzy czernią a bielą jest zdecydowanie najbardziej ekscytującym elementem dzieła. Człowiek daje jej się prowadzić w najgłębsze odmęty mroku i wchodzi w nie z uśmiechem, choć wie, że kolejne zdanie może uderzyć go pięścią w twarz. Sama powieść zostawia niezwykle szerokie pole do interpretacji, zmuszając do namysłu nad konsumpcją nie tylko (choć również) mięsa, ale i kapitalizmem, przemianami społecznymi, siłą propagandy oraz zmianami klimatycznymi. Temat kanibalizmu to idealnie szokujący pretekst do opowiedzenia o nas samych, szczególnie w słowach, których nie jesteśmy gotowi usłyszeć.
Szukając więc jesiennych czy halloweenowych pozycji do dołączenia do swojej listy książek, dajcie się porwać tej obrzydliwej i krwawej ciemności. Kiedy dacie szansę jej i sobie, aby zaangażować się emocjonalnie w coś tak niekomfortowego, wyjdziecie z tej podróży odmienieni – ja myślę o tej książce dosłownie codziennie, cały czas odkrywam w niej coś nowego. A jeśli niestraszne wam moralne wyzwanie, czytajcie ją z kimś, mogę zagwarantować, że dostarczy materiału na godziny debat! Uważajcie tylko na zakończenie – choć jest naprawdę wyborne, łatwo paść od niego trupem.
Maria PILARSKA
