
Wojna na Ukrainie trwa już ponad trzy lata. Mimo braku wyraźnego zwycięstwa Rosja rozszerza swoje wpływy i testuje jedność Europy. We wrześniu tego roku pojęcie wojny hybrydowej na stałe weszło do polskiego słownika, ujawniając nową twarz współczesnych konfliktów. Dziś coraz częściej przybiera ona realny wymiar – także nad polskim niebem, gdzie drony stają się narzędziem prowokacji i testem dla europejskiego bezpieczeństwa.
Gdy na początku września polska przestrzeń powietrzna została naruszona przez serię niezidentyfikowanych dronów, które nadleciały ze wschodu, premier Donald Tusk powiedział znamienne słowa: „Ta sytuacja stawia nas bliżej, niż kiedykolwiek, otwartego konfliktu po II wojnie światowej”. Według Ministerstwa Obrony Narodowej zarejestrowano od kilkunastu do ponad dwudziestu obiektów, z których część została zestrzelona przez polskie i sojusznicze systemy obrony przeciwlotniczej. Oficjalnie Rosja nie przyznaje się do ataków, jednak wywiady Polski i państw sojuszniczych nie mają wątpliwości co do rosyjskiej odpowiedzialności. Pozostaje kwestia celowości, którą podważał Prezydent USA Donald Trump. W tej sytuacji stanowczością wykazał się szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych – Radosław Sikorski, oświadczając, iż: „Nie mamy wątpliwości, że nie było to zdarzenie przypadkowe”. Kolejną ofiarą prowokacji okazała się Dania. Drony nadleciały w okolice lotniska w Kopenhadze. Aż 31 lotów zostało przekierowanych do innych obiektów, co doprowadziło do opóźnień. W związku z naruszeniem przestrzeni powietrznej kraju zostało odwołane około 100 połączeń lotniczych. Władze duńskie okazały ostrożność nie wskazując jednoznacznie sprawcy, nie wykluczały jednak winy Rosji.
Większość wojen w historii nie rozgrywała się wyłącznie w okopach. Dziś jednak pola bitew przeniosły się jeszcze dalej, wykraczając poza nasze wyobrażenia rodem z filmów o II WŚ. Zamiast czołgów i rakiet, państwa i aktorzy niepaństwowi używają środków pośrednich, takich jak cyberataki, dezinformacja czy właśnie drony. Bezzałogowe statki powietrzne pozwalają prowadzić działania destabilizujące. W ostatnich latach stają się też coraz tańsze w produkcji, a co za tym idzie – bardziej dostępne. Ich użycie pozwala na testowanie reakcji przeciwnika, badanie jego systemów obronnych, a także wywoływanie strachu w społeczeństwie bez przekraczania ostatecznej granicy. Drony przeszły ogromną ewolucję, od prostych maszyn rozpoznawczych po precyzyjne narzędzia, zdolne przenosić materiały wybuchowe ważące nawet do kilkuset kilogramów. Rosja szeroko wykorzystuje je w wojnie przeciwko Ukrainie, co potwierdzają liczne analizy ośrodków badawczych i organizacji międzynarodowych. Wersje dronów typu Gerbera, które wywodzą się od irańskich Shahedów, znaleziono na terenie Polski. Największą pułapką tych narzędzi z punktu widzenia ofiar agresji jest trudność w ustaleniu, czy są to rzeczywiste, uzbrojone pociski, czy wabiki, które mają skłonić przeciwnika do kosztownych reakcji i wywołać niepokój w społeczeństwie. Wzrost zagrożenia skłonił instytucje europejskie do działania. W orędziu o stanie UE z 10 września przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen wezwała do wzmocnienia systemów obronnych. „Europa musi wysłuchać apelu krajów bałtyckich i przyspieszyć budowę tzw. muru dronów” – powiedziała polityczka. „Ściana dronów” miałaby oznaczać współpracę państw pogranicza oraz połączenie radarów, systemów wykrywania i środków neutralizacji. Od fizycznych systemów przechwytywania po zakłócacze sygnału. Plan jest jednak dopiero na wczesnym etapie i do jego wprowadzenia w życie potrzebne są duże fundusze i czas.

Wojna XXI wieku
Wojna hybrydowa to nie tylko walka za pomocą dronów. To sposób prowadzenia konfliktu, który łączy działania na wielu polach, także informacyjnych i gospodarczych. Nie chodzi w niej o otwartą walkę, ale o powolne osłabianie przeciwnika i wpływanie na jego społeczeństwo. Rosja zaczęła wykorzystywać te metody na szeroką skalę po 2014 roku. Wtedy po raz pierwszy połączyła działania militarne z dezinformacją i cyberatakami, a także z użyciem tzw. zielonych ludzików, czyli żołnierzy bez oznaczeń narodowych. Od tamtej pory strategia hybrydowa stała się jej głównym narzędziem wpływu w Europie – od ingerencji w wybory, po próby destabilizacji sąsiednich krajów. Cel jest zawsze taki sam: podważenie zaufania do instytucji państwowych i osłabienie jedności Zachodu. Natężenie tych działań wyraźnie wzrosło po rozpoczęciu wojny na Ukrainie. Od momentu, gdy Polska zaangażowała się w pomoc sąsiadowi, stała się jednym z głównych celów rosyjskiej propagandy. Jednocześnie Rosja próbuje rozszerzać swoje wpływy także w innych państwach europejskich. Dobrym przykładem jest Rumunia, gdzie Trybunał Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę wyborów prezydenckich po doniesieniach o ingerencji zewnętrznej. Raporty rumuńskiego wywiadu wykazały, że kampania ultraprawicowego kandydata Calina Georgescu była wspierana przez zorganizowaną aktywność w mediach społecznościowych na platformach takich jak TikTok i Telegram.
Drony, cyberataki i kampanie dezinformacyjne stały się nowymi narzędziami wpływu, pozwalającymi testować reakcje państw i społeczeństw. Współczesna agresja może przebiegać niemal niezauważalnie, wzmacniając wpływy agresora. Pokazują to chociażby ingerencje w wybory, manipulacje w mediach społecznościowych i subtelne prowokacje w krajach europejskich. Skuteczna obrona wymaga więc nie tylko siły zbrojnej, lecz także odporności informacyjnej i krytycznego myślenia społeczeństwa. Społeczeństwa, które potrafi rozróżnić fakty od manipulacji, ale i silnej współpracy międzynarodowej w celu przeciwdziałania nowym zagrożeniom.
Oliwia BŁAZIK
