
W 2025 roku Bartosz Zmarzlik wreszcie doczekał się godnego rywala, a cykl Grand Prix emocjonującej walki o miano Indywidualnego Mistrza Świata do samego końca. Polak zapewnił sobie szósty tytuł w finałowym biegu ostatniej rundy sezonu. Tym samym zrównał się w liczbie mistrzostw z najbardziej utytułowanymi Tonym Rickardssonem i Ivanem Maugerem. Czy wobec tego 30-latka można już określić mianem najlepszego żużlowca w historii?
Wielką karierę urodzonemu w Szczecinie zawodnikowi wróżono już w nastoletnim wieku, namaszczając go na następcę wybitnego Tomasza Golloba. Młodzian szybko potwierdził, że takie opinie nie są na wyrost. Już w wieku 17 lat, startując z dziką kartą, zajął trzecie miejsce w debiutanckim turnieju z cyklu Grand Prix. Swoją pierwszą rundę wygrał natomiast jako 19-latek. Wychowanek Stali Gorzów w roli stałego uczestnika SGP po raz pierwszy zaprezentował się kibicom z całego żużlowego świata w 2016 roku i od razu zameldował się na podium. Od tamtej pory, poza edycją 2017, zawsze kończył zmagania z medalem. Szybko też przebił swojego mentora Tomasza Golloba, zdobywając drugi tytuł po ukończeniu 25 wiosen. Gollob dokonał tego tylko raz.
W następnych kampaniach Zmarzlik uczynił z cyklu Grand Prix swoje podwórko. Niewiele brakowało, by polski zawodnik wykręcił kosmiczny wynik w postaci siedmiu tytułów mistrzowskich z rzędu. Jego dominację w 2021 roku zdołał przerwać Rosjanin Artiom Łaguta, wyprzedzając go o zaledwie trzy punkty. Tak wyrównana rywalizacja do samego końca sezonu zwiastowała, że w kolejnych edycjach cały świat czarnego sportu będzie podziwiał kosmiczne zmagania dwóch wybitnych zawodników. A z tyłu czaił się jeszcze przecież rodak Łaguty – Emil Sajfutdinow, który w tamtej edycji stanął na najniższym stopniu podium i do dziś należy do ścisłego grona najlepiej i najefektowniej jeżdżących zawodników.
W następstwie rosyjskiej agresji na Ukrainę zarówno Łaguta, jak i Sajfutdinow zostali jednak wykluczeni z rywalizacji i nie wrócili do Grand Prix do tej pory. Obaj zawodnicy teoretycznie mogliby startować z polską flagą, gdyż mają obywatelstwo naszego kraju. Na takie rozwiązanie nie zgadza się jednak Polski Związek Motorowy i zapewne nieprędko się to zmieni. W przyszłorocznym cyklu również nie zobaczymy obu gwiazd światowego speedway’a. Stałe dzikie karty powędrowały bowiem do Maxa Fricke’a, Jasona Doyle’a i Taia Woffindena. Z każdym rokiem staje się coraz bardziej prawdopodobne, że 35-letni Łaguta i 36-letni Sajfutdinow nie powalczą już o medale indywidualnych mistrzostw świata. Patrząc na poziom, jaki obaj rajderzy prezentują w polskiej Ekstralidze, nie ulega wątpliwości, że wzmocniliby stawkę Grand Prix i walczyli o czołowe lokaty.
W kolejnych trzech latach Zmarzlik zdominował rywalizację, dystansując wicemistrza świata na kolejno: 33, 8 i 35 punktów. Średnio 25,3 punkty przewagi nad drugim zawodnikiem należy uznać za wynik niebotyczny. Mniej przychylni Polakowi kibice zaczęli deprecjonować jego osiągnięcia, twierdząc, że nie ma on tak silnej konkurencji, jak wybitni zawodnicy z przeszłości. Innego zdania jest Michał Korościel, żużlowy ekspert, który udzielił nam komentarza: – Zmarzlik ma tak samo silną konkurencję, albo nawet silniejszą, tylko żaden z dawnych mistrzów nigdy nie wspiął się na taki poziom, na jakim jest teraz Zmarzlik. Już teraz można mówić, że Zmarzlik jest najlepszym zawodnikiem w historii dyscypliny – twierdzi komentator stacji Eleven Sports, Eurosport i HBO Max. Taką tezę potwierdza wgląd w statystyki i historię zmagań o miano najlepszego żużlowca globu. Do 1994 roku mistrzostwa świata odbywały się w formie jednodniowych turniejów. Ostatnim zwycięzcą w tej formule był… Rickardsson, dla którego był to pierwszy złoty medal. Z kolei Mauger wszystkie swoje tytuły zdobył w latach 60. i 70. XX wieku.
Era cyklu Grand Prix jest bardziej wymagająca niż era jednodniowych finałów. Nie wystarczy już wygrać pojedynczych zawodów, by zyskać miano najlepszego. W SGP trzeba trzymać równy, wysoki poziom na przestrzeni około 10 rund. W klasyfikacji medalowej trwającego od 1995 roku cyklu Zmarzlik jest samodzielnym liderem. O wielkości Polaka też również liczba triumfów w poszczególnych rundach. Zmarzlik ma ich na koncie 29, drugi Jason Crump – 23, a trzeci Gollob – 22. Trudno sobie wyobrazić, by zawodnik Motoru Lublin nie poprawił swojego dorobku zarówno turniejowych zwycięstw, jak i złotych medali. W żużlowych realiach można rywalizować na najwyższym światowym poziomie nawet po 40. urodzinach. Przy sprzyjających okolicznościach pochodzący z Kinic żużlowiec ma więc przed sobą nawet dekadę startów, a może i więcej.
Tegoroczne Grand Prix pokazało jednak, że o taką dominację, jak w poprzednich latach, może być bardzo trudno. Z drzwiami i futryną do światowej elity wszedł Brady Kurtz, dla którego był to pierwszy sezon w roli stałego uczestnika SGP. 29-letni Australijczyk wygrał ostatnie pięć rund, czyli połowę turniejów cyklu. Do walki o złoto zabrakło mu zaledwie jednego punktu. Dla postronnych sympatyków speedway’a kończący się sezon był olbrzymim powiewem świeżości. Czy jest jednak możliwe, by znowu ktoś tak poważnie zagroził naszemu reprezentantowi? – Myślę, że to dość prawdopodobne. Kurtz nadal będzie bardzo groźny, co udowodnił w ostatnim finale SON, a poza tym szyki Bartkowi mogą pokrzyżować Patryk Dudek, Michael Jepsen Jensen i Brytyjczycy. Tak czy inaczej, Bartosz będzie głównym faworytem do złota – twierdzi Korościel.
W stawce nie brakuje zawodników zdolnych rzucić rękawice polskiemu mistrzowi. Wicemistrzostwo Kurtza nie wygląda na jednorazowy wystrzał, lecz efekt jego rzetelnego i stopniowego rozwoju. Zanosi się na to, że Australijczyk ma wszelkie predyspozycje ku temu, by na stałe zameldować się w ścisłej czołówce. Duży potencjał wykazują również wspomniani reprezentanci Wielkiej Brytanii – Daniel Bewley oraz Robert Lambert (kolejno 26 i 27 lat). Synowie Albionu w cyklu 2025 zajęli kolejno trzecie i siódme miejsce. Dla Bewley’a był to pierwszy indywidualny medal. Z kolei 12 miesięcy temu ze srebra cieszył się Lambert. Obaj zawodnicy mają olbrzymie umiejętności i potrafią jeździć bardzo widowiskowo. Ponadto są coraz bardziej dojrzałymi żużlowcami i wchodzą w najlepszy wiek, by walczyć o największe laury. Ich największym problemem niewątpliwie jest stabilizacja formy.
Do SGP po dwóch latach przerwy wraca wicemistrz z 2017 roku – Patryk Dudek, który ma za sobą kapitalny sezon. Został Indywidualnym Mistrzem Europy, zdobył Drużynowe Mistrzostwo Polski z Apatorem Toruń i wykręcił drugą najlepszą średnią punktów na bieg, ustępując tylko Zmarzlikowi. Renesans formy przeżywa też Michael Jepsen Jensen. Duńczyk może się pochwalić mianem piątego najlepszego zawodnika polskiej ligi (w 2024 roku był ósmy). 33-latek wraca do stałej obsady po dekadzie nieobecności. Nigdy nie zdobył indywidualnego medalu, ale chociażby przykład Doyle’a, który jedyne złoto wywalczył w wieku 32 lat, pokazuje, że Jepsen Jensen najlepszy moment kariery może mieć dopiero przed sobą. Regularnie na podium lub w jego okolicach w poprzednich kampaniach meldował się Szwed Fredrik Lindgren. Wydaje się też, że pełni swojego potencjału nie uwolnił też rówieśnik i rodak Kurtza – Jack Holder.
Konkurencja w SGP wbrew nieprzychylnym Zmarzlikowi opiniom i pomimo braku Łaguty oraz Sajfutdinowa, jest naprawdę silna. Sześciu indywidualnych mistrzostw świata nie zdobywa się przypadkiem. Polakowi należy się uznanie, że był w stanie zdominować rywalizację i utrzymać tak wysoki poziom przez kilka lat. Jako kibice czarnego sportu możemy się cieszyć, że przyszło nam żyć w czasach najwybitniejszego zawodnika w historii dyscypliny, którym jest nasz rodak.
Igor DZIEDZIC
