
Masowe protesty, zamieszki i zbrojne starcia z służbami bezpieczeństwa. Nad Azją Południową i Południowo-Wschodnią krąży widmo rewolucji. Od Nepalu po Filipiny miliony młodych domagają się poszanowania zasad demokracji i lepszego standardu życia. Od 2021 roku wśród lasów Mjanmy rewolucjoniści walczą z juntą wojskową. Idealizm zubożałego pokolenia Z staje naprzeciw autorytaryzmowi i korupcji. Czy mamy do czynienia z Azjatycką Wiosną? Jak walka o przyszłość Azji wpłynie na losy demokracji?
Jak rodzą się rewolucje? Co jest pierwszą iskrą pożogi? Wolność czy chleb? Wydarzenia na południu i południowym wschodzie Azji dowodzą, że pragnienie demokracji i potrzeba poprawy bytu są ze sobą nierozerwalnie związane. We wrześniu media na całym świecie obiegły relacje z narastających protestów w Nepalu. Przedstawiane początkowo jako newsowy michałek. – Lokalny rząd ograniczył dostęp do mediów społecznościowych, a „internetowe pokolenie Z demonstruje” – nepalskie protesty stały się soczewką skupiającą w sobie problemy i aspiracje młodych ludzi z całego regionu.
Kraj w ogniu buntu
Demonstracje w stołecznym Katmandu i innych miastach Nepalu szybko przeistoczyły się w gwałtowne powstanie, które zmiotło dotychczasowy porządek polityczny kraju. 9 września premier Nepalu,Khadga Prasad Sharma Oli pod wpływem zamieszek został zmuszony do złożenia dymisji i ucieczki z kraju. Protestujący spalili zarówno budynki parlamentu i ministerstwa zdrowia, jak i prywatne rezydencje czołowych polityków. W kilku prowincjach szturmem zdobyli więzienia, uwalniając osadzonych. Armia Nepalu została zmuszona do podjęcia negocjacji z nieformalnymi przywódcami młodzieżowej rewolucji. Symboliczny stał się wybór tymczasowego premiera poprzez głosowanie rewolucjonistów na platformie Discord. Została nim Sushila Karki, była pierwsza prezes Sądu Najwyższego Nepalu.
Nepalczycy nie są odosobnieni na tle swojej części świata. Od lutego regularnie na ulice wychodzą Indonezyjczycy, których walka nasiliła się w sierpniu. Wydarzenia z Nepalu zainspirowały studentów i młodzież Timoru Wschodniego, Filipin oraz Malediwów. W obecnej fali protestów można dostrzec echo zeszłorocznej rewolucji w Bangladeszu i protestów przeciw juncie wojskowej w Mjanmie w 2021 roku, z których zrodził się ruch oporu, walczący z nią w wojnie domowej. Co pcha miliony młodych ludzi z różnych krajów do walki ze starym porządkiem, częstokroć z narażeniem się na ryzyko śmierci? I czy można mówić o Azjatyckiej Wiośnie, która trwale odmieni tamtejszy porządek?
Czara goryczy pokolenia Z
W większości krajów rozwiniętych, w tym w Polsce, ludzie należący do pokolenia Z (roczniki 1997-2012) stanowią stosunkowo niewielką część swoich społeczeństw, zwłaszcza w porównaniu do pokoleń ich rodziców i dziadków. W krajach rozwijających się, do których należą państwa Azji Południowej i Południowo-Wschodniej, sytuacja jest diametralnie inna. W ogarniętym rewolucją Nepalu mediana wieku wynosi 25 lat. Globalne Południe przeżyło od przełomu wieków eksplozję demograficzną powiązaną z szybkim wzrostem gospodarczym i dynamicznie wzrastającą liczbą osób z wykształceniem wyższym i średnim. Przewaga demograficzna i edukacyjna młodych nie przekłada się jednak na satysfakcję z życia, a wręcz napędza obecną falę protestów. Dzieje się tak, ponieważ tamtejsze gospodarki nie są w stanie zapewnić młodym ludziom nie tyle nawet zatrudnienia przystającego do zdobytego wykształcenia, co wręcz jakiejkolwiek stabilnej pracy. W wielu krajach ogarniętych protestami bezrobocie wśród młodych przekracza 20%, a ponad 70% faktycznej siły roboczej pracuje w szarej strefie. Przeciętny człowiek zmuszony jest godzić się z wyzyskiem bądź szukać szczęścia za granicą. Istotnym źródłem dochodu dla milionów gospodarstw domowych stały się przelewy od krewnych z zagranicy oraz zlecenia na zdalnych kontraktach. Dlatego odcięcie dostępu do mediów społecznościowych, a tym samym częstokroć jedynego źródła dochodu całych rodzin, wywołało bunt nepalskiej ulicy.
Powszechne problemy gospodarcze zostały zaognione przez pandemię COVID-19, która uderzyła w gospodarki krajów Azji ze szczególną mocą. Przyspieszyło to narastające rozwarstwienie społeczne. Ludzie, którzy zyskali nadzieję na lepszy los dzięki edukacji, poczuli się oszukani przez system. W krajach regionu Azji Południowej i Południowo-Wschodniej władze sprawują częstokroć oderwane od codzienności zwykłych ludzi elity polityczne i gospodarcze. Część z nich, np. w Indonezji, wyłoniła się na drodze fali demokratyzacji z lat 90. XX wieku i początku XXI wieku. W innych przypadkach, jak w niepodległym od 2002 roku Timorze Wschodnim, władzę nadal dzierżą rewolucjoniści, często traktujący wywalczone przez siebie kraje jako dobro swoje i swoich dzieci. Niechlubnym przykładem takich tendencji była próba przywrócenia przez rząd premierki Bangladeszu Sheikh Hasiny preferencyjnych kwot miejsc na uczelniach wyższych przeznaczonych dla potomków weteranów wojny o niepodległość Bangladeszu z 1971 roku. Była to iskra, która doprowadziła do wybuchu poprowadzonej przez studentów rewolucji, która stała się z kolei wzorem dla obecnych protestów w Azji.
Nadejdzie Autorytarna Zima?
Bieda i brak perspektyw wzbudziły w młodych ludziach Azji frustrację. Ich gniew wywołują przypadki korupcji, hulaszczego stylu życia i autorytaryzmu elit. Sierpniowe protesty w Indonezji zostały wywołane przez propozycje podwyżek podatków gruntowych, które nałożyły się w czasie z podwyżką świadczeń dla parlamentarzystów. Mieli oni zyskać równowartość 3000 dolarów, co na pozór nie jest dużą kwotą. Jednak przeciętna miesięczna pensja w Indonezji wynosi około 200 dolarów. Ulice Dżakarty i innych miast kraju ogarnęły gwałtowne protesty, które zmusiły władze do wycofania się z najbardziej niepopularnych działań. W sąsiednim Timorze Wschodnim w połowie września protesty przeciwko planom zakupu ponad 60 nowych samochodów dla członków parlamentu wstrząsnęły stołecznym Dili. Władze Timoru ugięły się, likwidując budżet celowy na zakup pojazdów i godząc się na zniesienie diety dla byłych posłów. 20 września na ulice wyszli mieszkańcy Malediwów, walczący o zniesienie nowych praw ograniczających wolność prasy i autonomię samorządów lokalnych. Dzień później setki tysięcy Filipińczyków protestowało, aby przeciwstawić się korupcji przy projektach infrastruktury mającej przeciwdziałać powodziom. Data protestu była symboliczna, ponieważ przypadała na rocznicę wprowadzenia w Filipinach stanu wojennego w 1972 roku. Wprowadził go Ferdinand Marcos, ówczesny prezydent i ojciec obecnego prezydenta, Ferdinanda Marcosa Jr. Władze zareagowały stworzeniem niezależnej komisji ds. infrastruktury i przetasowaniami stanowisk w prezydium filipińskiego parlamentu.
Szybkość, z jaką protesty pokolenia Z rozlały się w regionie Azji Południowej i Południowo-Wschodniej, może szokować. Pojawił się nawet termin Azjatycka Wiosna, który stanowi oczywistą analogię do europejskiej Wiosny Ludów z roku 1848 i Arabskiej Wiosny z lat 2010-– 2012. Czy to porównanie jest jednak uzasadnione? Do tej pory jedynie w Nepalu doszło do faktycznego upadku rządu na wzór rewolucji sprzed roku w Bangladeszu. W pozostałych krajach władze idą na znaczące, lecz nie fundamentalne ustępstwa. Trudno obecnie przewidzieć, czy protesty w Azji przerodzą się w rewolucję. Historyczne porównania sugerują jednak, iż może dojść do autorytarnej reakcji ze strony zagrożonych elit. W obliczu problemów strukturalnych, takich jak masowe bezrobocie, których nie jest w stanie szybko rozwiązać nawet najlepsza władza, stłumienie niezadowolenia siłą może się niestety okazać kuszącą alternatywą. Tymczasem na ulice wychodzą ludzie spoza Azji. Maroko, Madagaskar, Paragwaj i Peru stają się areną protestów pokolenia Z, inspirowanych sukcesem rewolucji w Nepalu. Jedynie czas pokaże, czy ludzkie pragnienie wolności zwycięży autorytaryzm i korupcję.
Oskar KMAK
