
Nocna prohibicja, czyli zakaz sprzedaży alkoholu po godzinie 22:00, od kilku lat budzi w Polsce wielkie emocje. Samorządy podejmują coraz odważniejsze decyzje, a rządzący spierają się o granice wolności i bezpieczeństwa obywateli. Zwolennicy zakazu mówią o realnym kroku w stronę poprawy jakości życia, przeciwnicy widzą w nim kolejny przykład nieudolnej regulacji i ingerencji państwa w prywatne wybory. Jaka jest realna przyszłość wprowadzenia tego typu regulacji w Polsce?
Początki tego rozwiązania w naszym kraju sięgają 2018 roku, kiedy wprowadzono możliwość uchwalania nocnej prohibicji przez rady gmin. Pierwsze były miasta turystyczne, jak Sopot czy Zakopane, borykające się z problemem hałaśliwych imprez i nocnych awantur. Z czasem zakaz sprzedaży w godzinach nocnych zaczął pojawiać się również w dużych ośrodkach akademickich. Ostatnio gorąca dyskusja rozgorzała w Warszawie. Jej władze ogłosiły, że rozważają wprowadzenie nocnej prohibicji na terenie całego miasta. Decyzja spotkała się z poparciem części mieszkańców, ale wywołała też gwałtowną krytykę ze strony przedsiębiorców i środowisk liberalnych. Co zaskakujące, wśród krytyków znaleźli się też niektórzy radni PO. Ostatecznie, zamiast powszechnego zakazu, zdecydowano o pilotażu. Nocna prohibicja obejmie jedynie dwie dzielnice: Śródmieście i Pragę-Północ. Taki wybór wywołał kontrowersje. Mieszkańcy innych części miasta poczuli się pominięci i niewysłuchani, a opozycja zarzuciła ratuszowi „polityczny unik”. Argumentów za i przeciw nie da się zbyć prostymi hasłami. Zwolennicy wskazują na dane policji. Jak podała krakowska Komenda Wojewódzka Policji, w dzielnicach objętych zakazem, liczba interwencji związanych z zakłócaniem porządku publicznego spadła o 17% w pierwszym roku obowiązywania regulacji. Przeciwnicy jednak twierdzą, że regulacja nie rozwiązuje problemu alkoholizmu, a jedynie przesuwa go w inne godziny. Czy zatem nocna prohibicja naprawdę ogranicza wolność Polaków?
– W tym zakresie ocenę trzeba uzależnić od tego, którą koncepcję wolności przyjmujemy: wolności od czy wolności do? – mówi nam ekspert w zakresie polityki społecznej, prof. UAM dr hab. Krzysztof Hajder z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa. – W ujęciu wolności od, rozumianej jako brak zewnętrznych ograniczeń – państwo czy władze publiczne nie powinny ingerować w sferę prywatnych decyzji jednostki. Z tej perspektywy nocna prohibicja stanowi ograniczenie wolności, uniemożliwia konsumentowi zakup alkoholu w wybranym przez niego czasie. Państwo odbiera więc jednostce pewien zakres swobody wyboru, wprowadzając regulację administracyjną, która nie pozwala na korzystanie z prawa do zakupu legalnego produktu. – wyjaśnia.
Inaczej sprawa wygląda, jeśli spojrzymy na nią z drugiej ze wspominanych perspektyw. – Przyjmując z kolei wolność rozumianą jako wolność do, oznaczającą możliwość korzystania z prawa do bezpieczeństwa i zdrowego życia, nocna prohibicja może być traktowana jako środek wzmacniający wolność, ponieważ ograniczając nocną dostępność alkoholu, redukuje ryzyko przemocy, wypadków czy uzależnień. Obywatele w ten sposób zyskują większe poczucie bezpieczeństwa w przestrzeni publicznej i możliwość życia w zdrowszym środowisku społecznym. Państwo zatem, wprowadzając regulacje, stwarza warunki do korzystania z wolności w sensie pozytywnym. Na przykład wolność do spokojnego poruszania się po mieście nocą czy wolność od przemocy związanej z nadużyciem alkoholu – dodaje profesor.
Czy to ma sens?
Czy przeciwnicy nocnej prohibicji mają rację, twierdząc, że zakaz może jedynie zwiększyć sprzedaż alkoholu przed 22:00, a problem alkoholizmu pozostanie bez zmian? Prof. Hajder odpowiada: – Badania nad zachowaniami konsumenckimi rzeczywiście wskazują, że osoby uzależnione lub regularnie pijące dostosowują swoje zakupy do obowiązujących regulacji, robiąc zapasy napojów wysokoprocentowych wcześniej. W tym sensie prohibicja nie likwiduje tego problemu jako choroby społecznej, lecz jedynie ogranicza jego widoczność w przestrzeni publicznej w godzinach nocnych – wyjaśnia. Naukowiec dodaje: – Zwolennicy wprowadzenia regulacji zwracają jednak uwagę, że nawet jeśli całkowity poziom konsumpcji alkoholu nie spada znacząco, to zmienia się struktura spożycia. Ograniczenie dostępności alkoholu w nocy obniża ryzyko tzw. picia impulsowego, charakterystycznego dla powrotów z klubów, imprez czy nagłych decyzji. Badania z krajów skandynawskich pokazują, że nocna prohibicja wiąże się ze spadkiem liczby interwencji policji, bójek ulicznych i wypadków drogowych po alkoholu, co oznacza realne korzyści społeczne i zdrowotne, niezależnie od tego, czy statystyki alkoholizmu się zmieniają.
Kwestia nocnej prohibicji dotyka również gospodarki i codziennego życia mieszkańców miast. Właściciele sklepów twierdzą, że zakaz sprzedaży napojów wysokoprocentowych w godzinach 22:00-6:00 to dla nich wymierne straty finansowe, szczególnie w miastach turystycznych. Według danych Związku Przedsiębiorców Polskich przychody punktów handlowych spadają średnio o 12-15% w ciągu roku po wprowadzeniu ograniczeń. Z kolei mieszkańcy osiedli położonych w pobliżu całodobowych sklepów zauważają poprawę – mniej głośnych awantur, wybitych szyb czy śmieci pod blokami. Konflikt interesów staje się więc oczywisty: to, co dla jednych jest krokiem w stronę spokojniejszego życia, dla innych oznacza ryzyko utraty pracy czy konieczność zamknięcia biznesu. Samorządy próbują godzić te sprzeczne perspektywy, wprowadzając regulacje jedynie w wybranych rejonach, co jednak budzi zarzuty o nierówne traktowanie przedsiębiorców i chaos prawny.
W przeprowadzonym we wrześniu sondażu IBRiS dla PAP aż 68% ankietowanych poparło wprowadzenie zakazu nocnej sprzedaży alkoholu w ich miejscowości. Pomysł ten popiera ponad 80% kobiet, a także 73% osób w wieku 18-29 lat. Z tego powodu debata o nocnej prohibicji nabrała rozpędu także w parlamencie. Lewica przedstawiła projekt ustawy, który zakłada wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu po 22:00 na terenie całego kraju. Prezydent Nawrocki w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim dla Radia ZET przyznał, że czuje się wolnościowcem i jest za jak najmniejszą liczbą zakazów oraz nakazów, ale jeśli ustawa pojawi się w Pałacu Prezydenckim, to poważnie się zastanowi nad jej podpisaniem. Pojawia się pytanie, czy nocna prohibicja powinna być zarządzana na szczeblu lokalnym, czy jednak ogólnopolskim? Jeśli ogólnopolskim, to czy w najbliższym czasie istnieje szansa na wprowadzenie zmian?
Perspektywy na zmianę
– Z jednej strony, poziom lokalny pozwala na dostosowanie rozwiązań do specyfiki danej gminy czy miasta. Inne są przecież potrzeby małych miejscowości, a inne dużych ośrodków akademickich czy turystycznych. Jednak pozostawienie pełnej swobody samorządom prowadzi do sytuacji, w której regulacje są fragmentaryczne, a obywatele przenoszą konsumpcję i zakupy alkoholu do sąsiednich miejscowości, co zmienia strukturę turystyki nocnej i rodzi nowe zagrożenia, np. wzmożony ruch nocny, przestępczość skupiona w „enklawach sprzedaży” – mówi prof. Hajder. Ekspert wyjaśnia, jak według niego powinny wyglądać proponowane rozwiązania prawne. – Dlatego w moim przekonaniu takie regulacje powinny mieć charakter ogólnokrajowy. Dopiero jednolite przepisy pozwalają uniknąć efektu „przerzucania problemu” i zapewniają spójność działań profilaktycznych. Szansa na wprowadzenie ogólnopolskiej nocnej prohibicji zależy od woli politycznej. W Polsce temat ten wywołuje podziały nie tylko między partiami, ale także wewnątrz ich struktur. Część polityków widzi w ograniczeniach narzędzie walki z patologiami społecznymi, podczas gdy inni widzą w nich przejaw nadmiernej ingerencji państwa w życie obywateli i działalność gospodarczą. W rezultacie wydaje się, że obecnie brakuje większości parlamentarnej, która mogłaby przeprowadzić taką zmianę – tłumaczy.
Choć kultura picia alkoholu w Polsce powoli się zmienia, a coraz więcej osób świadomie ogranicza jego spożycie, wciąż dominuje przekonanie, że bez kieliszka trudno wyobrazić sobie ważne uroczystości – od chrztu i komunii po ślub. Nocna prohibicja wpisuje się więc w szerszą debatę o tym, jak redefiniować nasze społeczne przyzwyczajenia i sposób myślenia o napojach wysokoprocentowych.
Oliwia MAZIOPA
