
Rozważania o tym, kto w tym roku otrzyma prestiżowe wyróżnienie za starania na rzecz pokoju swoimi działaniami i prowadzoną narracją zdominował Donald Trump. Prezydent Stanów Zjednoczonych był nawet nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla, ale musiał obejść się smakiem. W tym roku przedstawiciele Norweskiego Komitetu Noblowskiego wręczyli ją bowiem wenezuelskiej działaczce Marii Corinie Machado, przywódczyni antymadurowskiej opozycji w Wenezueli.
Od ponad 25 lat w Wenezueli rządzą tak zwani chaviści. Nazwa ich ruchu pochodzi od prekursora tej doktryny – Hugo Chaveza, prezydenta Wenezueli w latach 1999-2013. Chavizm bywa często określany jako nurt marksizmu, a sam prezydent wielokrotnie publicznie do niego nawiązywał, określając swój reżim mianem socjalizmu XXI wieku. Zwolennicy tej opcji politycznej w swej retoryce chętnie nawiązują do ojca założyciela Wenezueli i bohatera wojen o niepodległość krajów Ameryki Łacińskiej, Simona Bolivara. Chaviści postrzegają swoją władzę w Wenezueli jako kontynuację walki Bolivara. Określają ją mianem rewolucji boliwariańskiej, która ma dopełnić wyzwolenie spod władzy kolonialnej oraz zagranicznej i wewnętrznej opresji gospodarczej zwykłych ludzi. Do grona chavistów zaliczana jest obecna głowa państwa, Nicolas Maduro, przedstawiciel Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli. Warto wspomnieć, iż Maduro nie jest uznawany przez Stany Zjednoczone, większość państw Ameryki Łacińskiej oraz kilkanaście europejskich. Powodem tego jest sprawowanie przez niego władzy dyktatorskiej od czasu sfałszowania wyborów prezydenckich w 2018 roku. 10 stycznia bieżącego roku Maduro został zaprzysiężony na swoją trzecią kadencję.
Kraj na skraju katastrofy
Nicolas Maduro pełni funkcję głowy państwa nieprzerwanie od 5 marca 2013 roku. Jako wiceprezydent za czasów niegdyś uwielbianego Chaveza i jego polityczny spadkobierca miał kontynuować opozycyjną politykę wobec Stanów Zjednoczonych i budowę socjalistycznego dobrobytu. W Wenezueli pod jego rządami wybuchł jednak kryzys, zarówno gospodarczy, jak i kryminalny. Kartele narkotykowe rosną w siłę, a prezydent nie reaguje. „El Tren de Aragua” to jeden z najbardziej niebezpiecznych karteli tamtego rejonu, który nie tylko nie jest skutecznie zwalczany przez organy państwa, ale wręcz poszerza swoje pole działania. Dotarł już do Kolumbii, Ekwadoru oraz Brazylii i zaczyna zagrażać nawet Stanom Zjednoczonym. 23 października, pod pretekstem walki z kartelem, Donald Trump wysłał w stronę Wenezueli dwa bombowce. Doszło także do ataków na łodzie, które miały być zamieszane w przemyt narkotyków. Można się łatwo domyślić, że demonstracja siły miała ostrzec Nicolasa Maduro, że jego reżim nie jest Stanom Zjednoczonym na rękę. Wenezuela stanowi dodatkowo ważną strefę wpływów, a na jej terenie znajdują się złoża ropy naftowej, więc panujący tam chaos nie przynosi nikomu korzyści.
Już od roku 2014 w Wenezueli dochodzi do protestów z powodu korupcji, rosnącej inflacji i niekompetencji administracji prezydenta w zwalczaniu przestępczości. Od początku rządów Maduro z rąk policji zginęło kilkadziesiąt osób. Setki demonstrujących zostało aresztowanych, a miliony zwykłych Wenezuelczyków zmuszonych do ucieczki z kraju. Pomimo chęci opozycji do rozmów, nie udało się osiągnąć porozumienia, Maduro nie ustąpił. Już w 2020 roku został on oskarżony przez Stany Zjednoczoneo o narkoterrozym. Osoby związane z jego reżimem mają według rządu USA zapewniać materialne wsparcie zagranicznym organizacjom terrorystycznym i kartelom, takim jak „El Tren de Aragua” i kartel Sinaloa.
Opozycja działa w kraju bardzo wyraźnie. Warto wyróżnić między innymi osoby, które pełniły obowiązki prezydenckie w Wenezueli – Juana Guaido i Edmundo Gonzáleza Urrutię. Podczas kolejnej fali antyreżimowych protestów w 2019 roku Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem Wenezueli i został uznany na arenie międzynarodowej przez ponad 50 krajów. Po trzyletnim sprawowania urzędu opozycyjni deputowani Zgromadzenia Narodowego podjęli decyzję o zdymisjonowaniu Juana Guaidó i rozwiązaniu jego rządu tymczasowego. Jego następcą został Urrutia. Ten prezydent również został poskromiony przez Nicolasa Maduro. Wydano nakaz jego aresztowania, lecz 8 września 2024 roku został mu udzielony azyl polityczny w Hiszpanii. Później Parlament Europejski w rezolucji uznał Guadio prawowitym prezydentem Wenezueli, a on sam zapowiedział powrót do kraju w celu objęcia urzędu.
Nowa nadzieja?
Kolejną z liderek wenezuelskiej opozycji jest nagrodzona Noblem Maria Corina Machado. W latach 2011-2014 była deputowaną do Zgromadzenia Ogólnego, czyli jednoizbowego parlamentu Wenezueli, uzyskując najlepszy wynik w kraju. Jej również Maduro utrudniał objęcie istotnych funkcji w wenezuelskim życiu politycznym. W 2014 roku podczas wystąpienia na forum Stałej Rady Organizacji Państw Amerykańskich publicznie potępiła łamanie praw człowieka w swojej ojczyźnie, za co odebrano jej bierne prawo wyborcze. Przed rokiem miała zostać kandydatką na prezydenta Wenezueli, jednakże reżim jej na to nie pozwolił. Sąd Najwyższy utrzymał odebranie Machado praw wyborczych, która wobec tego poparła kandydaturę Edmunda Gonzáleza Urrutii.
Machado jest zwolenniczką kapitalizmu i demokracji. W swoich przemówieniach wielokrotnie nawiązywała do „moralnej siły kapitalizmu” i „etyki pracy”. Jednocześnie otwarcie mówi o swoim poparciu dla Donalda Trumpa. Po odebraniu Pokojowej Nagrody Nobla zadedykowała ją swojej ojczyźnie i właśnie prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Mówiła: „Nagrodę tę dedykuję cierpiącemu narodowi Wenezueli i prezydentowi Trumpowi za jego zdecydowane wsparcie naszej sprawy”. Jak podaje TVN24, podczas rozmowy telefonicznej z Trumpem powiedziała, że przyjmuje nagrodę na jego cześć, ponieważ na to zasłużył. Machado popiera także między innymi premiera Izraela Benjamina Netanjahu, który jak powszechnie wiadomo jest ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny jako zbrodniarz wojenny. Sprzeciwia się uznawaniu za ludobójstwo okupacji Strefy Gazy i tak negatywnej ocenie wydarzeń, które mają tam miejsce.
Znak ostrzegawczy
Doktor Aleksandra Admiszyn-Kontek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, specjalizująca się w procesie demokratyzacji państw Ameryki Łacińskiej skomentowała dla nas decyzję o wyróżnieniu wenezuelskiej polityczki: — Przyznanie Pokojowej Nagrody Nobla Marii Corinie Machado było decyzją, która miała podkreślić znaczenie walki jednostek z autorytarnymi reżimami oraz uhonorować odwagę w dążeniu do wolności, praworządności i poszanowania praw człowieka. Choć kontrowersje wokół tej nagrody pojawiają się regularnie, trudno zaprzeczyć, że Machado stała się symbolem sprzeciwu wobec niesprawiedliwości i braku demokracji w Wenezueli. Warto jednak zauważyć, że Machado — liderka opozycji wobec rządów Nicolása Maduro — została nominowana przez grupę amerykańskich polityków republikańskich, w tym senatora Marco Rubio oraz ambasadora przy ONZ Michaela Waltza. W tym samym kontekście wspominano również o nominacji Donalda Trumpa, mającej stanowić uznanie jego działań na rzecz „światowego pokoju”.
Dla Wenezuelczyków Machado może być nadzieją, że kiedyś uda obalić się rządy Maduro. Choć prezydent dał się poznać jako polityk, który bez skrupułów zwalcza swoich przeciwników, uciekając się do nieczystych zagrań, przyznanie Pokojowej Nagrody Nobla jednej z twarzy opozycji jest wyraźnym znakiem ostrzegawczym i sygnałem, że świat nie pozostaje obojętny na los Wenezueli. Przed Machado stoi teraz zadanie, by otrzymane wyróżnienie przekuć w ruch, który realnie przeciwstawi się Maduro i da przykład innym narodom, że można uwolnić się spod dyktatorskiego uścisku oraz zawalczyć o własną wolność.
Nicole KRAKOWSKA
