
Fascynacja zbrodnią i postaciami seryjnych zabójców jest głośnym tematem ostatnich lat. Po sukcesie produkcji takich jak „Dexter”, „Dahmer” lub polski „Langer”, fala niezdrowego zainteresowania makabrycznymi postaciami powróciła. Część z nich oparta jest na fikcji literackiej, jednak duża, często nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo, liczba dotyczy prawdziwych postaci, wydarzeń, ludzkich tragedii. I taką historią jest właśnie najnowszy serial od Netflixa: „Potwór. Historia Eda Geina”.
Z początku ta produkcja wydaje się bardzo podobna do wszystkich innych, opowiadających historię seryjnych morderców. Poznajemy bohatera, zaglądamy do jego życia prywatnego. Widzimy, co go ukształtowało. Dostajemy kilka krwawych i nieprzyjemnych scen, a potem schwytanie przez policję. Ten serial to jednak wielowątkowa opowieść o człowieku, który zainspirował pokolenia, wstrząsnął amerykańskim systemem sprawiedliwości i – jak przekonują twórcy – zmienił świat. Historia Eda Geina otwiera zupełnie nowy rozdział w próbie zagłębienia się w umysły sprawców zbrodni.
Poznajmy się lepiej
Są lata 40. XX wieku. Właśnie kończy się najkrwawsza i najokrutniejsza wojna w historii ludzkości. Do niewielkiego miasteczka La Crosse w stanie Wisconsin docierają tylko echa tego, co wydarzyło się w Europie. Zdjęcia z obozów, zakazane komiksy, opowieści zasłyszane od krewnych. Ziarno okrucieństwa trafia na podatny grunt – do umysłu Eda Geina. Chłopaka wychowywanego w odosobnieniu przez matkę fanatyczkę religijną i ojca alkoholika. Jest trochę inny niż mężczyźni w jego wieku, zachowuje się bardziej jak nastolatek, a nie dorosły człowiek. Jego niecodzienne zainteresowania podsyca dziewczyna z okolicy imieniem Adeline. Wkrótce to, o czym razem fantazjowali przy mlecznych koktajlach, zmieni się w horror.
W życiu Eda następują zmiany. Jego matka niespodziewanie podupada na zdrowiu i niedługo potem umiera. Brak ojca oraz brata, jakiegokolwiek krewnego, czy innej bliskiej osoby sprawiają, że Ed zaczyna szukać sobie towarzystwa. Większość osób w takiej sytuacji poszłaby do baru, dołączyła do klubu zainteresowań, zaczęła uprawiać nowy sport lub poszukała pomocy w religii. Ed jednak postanawia udać się na cmentarz. Znaleźć matkę i sprowadzić ją z powrotem do domu. Nie liczy się, czy to konkretnie jej ciało spocznie w fotelu, ważna jest tylko obecność, która w upiorny sposób uspokaja zagubiony umysł Eda.
Inspirując się pomysłami rodem z III Rzeszy, mężczyzna zaczyna używać zwłok nie tylko jako towarzyszy. W jego domu pojawiają się krzesła z nowymi obiciami, miski, klosze lamp. Ed tworzy też specjalny strój, który „pozwala stać mu się kobietą”, co może prowadzić do rozważań nad jego tożsamością płciową. W okolicy zaczynają znikać kobiety, które dziwnym trafem były widziane w jego obecności. Lokalne władze nie widzą początkowo związku między tymi sprawami, aż do zaginięcia Bernice Worden. Wtedy dopiero postanawiają przeszukać dom Eda, co prowadzi do makabrycznych odkryć.
Wzór do naśladowania?
Pierwszą z pobocznych historii związanych z Edem jest opowieść o powstaniu filmu „Psychoza” Alfreda Hitchcocka. Futurospekcja przenosi widza do roku 1960 i pokazuje narodziny Normana Batesa, postaci, która poruszyła odbiorców i zmieniła amerykańskie kino. To także pierwsza z wielu inspiracji i nawiązań do historii Eda Geina, które z biegiem lat zaczęły pojawiać się na srebrnym ekranie. Kolejne, kultowe produkcje, jedne z najbardziej rozpoznawalnych tytułów kina grozy to między innymi „Teksańska masakra piłą mechaniczną” i „Milczenie owiec”. Producenci i reżyserowie tych filmów wyciągnęli z historii Eda Geina kawałki, z których ulepili swoje własne potwory.
Niestety, nie zawsze ta fascynacja zbrodnią kończyła się tylko na fikcji filmowej. Nie zawsze okrzyki przerażenia słyszane były wyłącznie w kinowych salach. Choć nie jest i prawdopodobnie nigdy nie zostanie to w pełni potwierdzone, Ed Gein miał swoimi zbrodniami zainspirować morderców takich jak Ted Bundy czy Jeffrey Dahmer. To właśnie Dahmer był głównym bohaterem pierwszego sezonu serii „Potwory”, a bezpośrednie nawiązanie do zbrodni Bundy’ego w ostatnim odcinku „Historii Eda Geina” może stanowić podstawę do spekulacji, że to właśnie on pojawi się jako temat przyszłych sezonów. Czwarty z nich jest już w produkcji i ma opowiadać historię Lizzie Borden.
Mnogość trudnych tematów
Dużym zaskoczeniem w tym serialu jest jego wielowątkowość. Twórcy postanowili pokazać nie tylko życie Eda Geina od pierwszych wykroczeń, przez proces, po śmierć. Za cel wzięli sobie uświadomienie widzom, co na niego wpłynęło i jak jego czyny rzutowały na społeczeństwo. Ta dość skomplikowana siatka połączeń może nieco zaburzać odbiór, jednak przy zagłębianiu się w tak trudne historie jest niezwykle ważna.
Ed Gein nigdy nie trafił do zakładu karnego. Udowodniono mu tylko dwa morderstwa, mimo tak wielu dowodów znalezionych w jego domu. Resztę życia po aresztowaniu spędził odizolowany od społeczeństwa w zamkniętym zakładzie. Poświęcił ten czas na poszukiwanie przyczyny, dlaczego nie pamięta popełnionych zbrodni i właściwie – jak doszło do tak makabrycznych wydarzeń. Był on pewien, że uda mu się odkryć prawdę poprzez rozmowę z dwoma ważnymi dla niego postaciami – Christine Jorgensen oraz Ilse Koch. Jorgensen to pierwsza transpłciowa kobieta, która publicznie mówiła o swoim zabiegu korekty płci. Druga – niemiecka zbrodniarka wojenna, „Komandorowa z Buchenwaldu”, jedna z osób zajmujących się wyrobem przedmiotów z ludzkiej skóry. Dla Eda były to osoby, które mogły udzielić mu odpowiedzi na męczące go pytania. Te jednak nigdy nie padły w realu, ponieważ – jak i wiele innych wydarzeń wcześniej – działy się to tylko w wyobraźni Eda.
Trudno doszukiwać się przyczyn tak makabrycznych czynów, próba ich usprawiedliwienia nierzadko spotyka się z oporem społecznym. W przypadku Geina powodów było kilka. Pierwszym i najbardziej niszczącym, była jego ukochana matka, za którą mimo wieloletniego poniżania, niesamowicie tęsknił. Jej despotyczne rządy w domu spowodowały, że Ed uwierzył w fakt, że nikt inny nie będzie w stanie go pokochać i uzależnił się od obecności tej kobiety. Jego zagubiony umysł był niszczony przez nieleczoną schizofrenię, która powodowała halucynacje i dziury w pamięci. I jeszcze ten niezwykle trudny, demonizowany nie tylko w tamtych czasach, ale i obecnie, temat tożsamości płciowej, który został poruszony w serialu. Te wszystkie elementy dają widzowi pełen obraz człowieka, którego to on musi ocenić i wydać swój własny wyrok.
Spuścizna Eda Geina
Serial ten bez wątpienia jest krwawą i momentami bardzo niepokojącą produkcją, która nie jest odpowiednia dla wszystkich widzów. Producenci nie oszczędzili nam szczegółów i zbliżeń, fundując aktorom nie lada wyzwanie. Na pewno nie jest to propozycja na spokojny jesienny wieczór z rodziną, a coś bardziej odpowiedniego, jeśli chcemy potem spać z zapalonym światłem.
Jednym z ważniejszych wniosków, jaki m powinien pojawić się w umyśle widza, jest skala obsesyjnego wręcz zafascynowania zbrodnią w społeczeństwie. Zapoczątkowana jeszcze w latach 60. i 70. w związku z głośnymi sprawami wspomnianych morderców, trwa do dziś i przybiera na sile. Ten pociąg do makabry, jej idealizacja, czasem nawet erotyzacja jest już na tyle akceptowana, że nie budzi większego poruszenia, gdy wydarzy się nie tylko na kartach powieści czy ekranie kina. Ciągłe adaptacje oraz ekranizacje historii najmroczniejszych charakterów, serialowy Ed Gein trafnie podsumowuje słowami: „Po co mam opowiadać swoją historię, skoro została już tyle razy opowiedziana przez innych”.
Amelia OGRODOWCZYK
