
Pierwsza środa miesiąca, a dokładniej pierwsza środa grudnia, oznacza dla części poznańskiej społeczności kulturalnej jedno – Wieczór Artystów Poznańskich. Wydarzenie od września odbywa się w dobrze znanej przestrzeni artystycznej, barze MY pod sceną. Dzisiejsza odsłona ma jednak charakter wyjątkowy, ponieważ jest jubileuszowa – to już 10. edycja inicjatywy, której celem jest stworzenie przestrzeni dla osób posiadających artystyczne talenty i umożliwienie im zaprezentowania swojej twórczości publice. Od marca 2025 roku co miesiąc pojawiają się tu nowe, uzdolnione twarze.
Jest środa, 3 grudnia, godzina 19. Wchodzę do dobrze mi znanego baru MY pod sceną, choć jeszcze nie w kontekście tej historii, którą dopiero mam poznać. Wita mnie wiele uśmiechniętych twarzy, a wśród nich jedna z organizatorek wydarzenia – Milena, która przyjmuje mnie wyjątkowo ciepło. Już od samego początku czuć tu przyjazną atmosferę. Tego wieczoru na scenie zaprezentuje się sześciu artystów, którzy dzięki inicjatywie WAPO otrzymali możliwość pokazania swojej twórczości innym. W oczekiwaniu na rozpoczęcie zwracam uwagę na różnorodność zgromadzonych osób. Łączy ich jedno – chęć rozmowy o sztuce, muzyce i kulturze.

Jako pierwszy z publicznością przywitał się Szymon Siwierski. Od samego początku, aż właściwie do końca występu, bije od niego niezwykle pozytywna energia. Zwracam uwagę na to, jak bliski kontakt utrzymuje z widzami. Szymon jest kompozytorem, a swoją muzykę tworzy w oparciu o brzmienie fortepianu. Podczas tego występu zaprezentuje cztery utwory. Szczególną uwagę zwracam na pierwszy z nich – „Rezonację”. Mollowe dźwięki wprowadzają publiczność w melancholijny nastrój, a klimat całego utworu kojarzy się z muzyką filmową. Jest w nim wiele emocji, które widoczne są również na twarzy artysty. Oprócz komponowania Szymon zajmuje się także tworzeniem interpretacji znanych kompozycji. W drugim utworze przedstawia własne wykonanie inspirowane muzyką z filmów o Harrym Potterze. Po dwóch naprawdę niezwykłych prezentacjach przyszła kolej na trzeci utwór – autorskie „Nenufary”, których brzmienia miały odzwierciedlać ruch wody. Na zakończenie Szymon prezentuje cover utworu jednego ze swoich idoli z dzieciństwa – Petera Gabriela.

Zapachy inne niż wszystkie
Po krótkiej przerwie na scenie pojawia się druga artystka dzisiejszego wieczoru – Martyna Oleszczak. Wraz ze swoją przyjaciółką Anią prowadzi własną firmę perfumeryjną, w której samodzielnie komponuje zapachy. Oprócz produkcji dla firm czy artystów, Martyna organizuje także warsztaty indywidualne. Tego wieczoru ma zaprezentować kilka pozycji ze swojej kolekcji – zdecydowanie mogę określić je jako nietypowe. Inspirację czerpie przede wszystkim z natury i właśnie w takim klimacie zaprojektowane są pierwsze dwa zapachy, które mają okazję poznać widzowie. Są one drzewne, delikatne i subtelne. Kolejne propozycje okazują się znacznie bardziej zaskakujące. Jeden z nich miał imitować zapach mamuta, inny został stworzony jako aromat do futerału, a następny – choć nazwany „różą” – przypominał nie woń kwiatu, lecz nadzienie w pączku. Prezentacja Martyny jest wyjątkowo interesująca, ponieważ publiczność bierze w niej bezpośredni udział, mogąc wąchać przygotowane przez artystkę próbki.

Muzyka dla wrażliwców
Trzecim punktem programu nie jest solowy występ, lecz koncert zespołu. Na scenie pojawia się Milomi – pięcioosobowa formacja, której liderką, wokalistką i autorką tekstów jest Milena Puszczak, będąca jednocześnie organizatorką wydarzenia WAPO. Jak zapowiada artystka, Milomi tworzy „muzykę dla wrażliwców”. Publiczność, w tym ja, szybko przekonuje się, że to trafne określenie.
Po krótkim wprowadzeniu zespół rozpoczyna koncert utworem „Zmiana”, skomponowanym przez Milenę. To mocno emocjonalna piosenka, bardzo osobista, co artystka podkreśla jeszcze przed wykonaniem. Bez dłuższej przerwy wybrzmiewa kolejny utwór – „Szpagaty na linie”, poprzedzony jedynie krótką zapowiedzią. Całe 15-minutowe wystąpienie prowadzi słownie sama Milena. Zauważam z jaką lekkością jej to przychodzi oraz jak bardzo ją to cieszy. Pierwsze kompozycje utrzymane są w jazzowym klimacie, podobnie jak kolejna – „Vetiver”. Ten utwór brzmi jak poezja śpiewana i opowiada subtelną, miłosną historię. Gdy dźwięki cichną, sala natychmiast reaguje gromkimi brawami. Publiczność domaga się bisu. Zespół, choć formalnie zakończył już występ, wydaje się na to przygotowany. Po chwili na scenie ponownie rozbrzmiewa muzyka – tym razem „Żłobaza”. To bardziej energetyczna propozycja, jednak nadal osadzona w jazzowej estetyce.

Po zejściu Milomi ze sceny organizatorzy ogłaszają półgodzinną przerwę. W foyer widać wzmożony ruch. Część uczestników korzysta z baru i przygotowanego poczęstunku, inni prowadzą rozmowy – o koncercie, artystach i samym wydarzeniu. Moje obserwacje przerywa czyjś głos. Podchodzi do mnie dziewczyna, która przedstawia się jako Karolina. Rozmawiamy o sztuce, muzyce i kulturze, ale przede wszystkim o wartości spotkań na żywo i potrzebie wspierania artystów. To przekonanie łączy nas obie.
Jak zaistnieć?
Druga część wydarzenia rozpoczyna się w nietypowej formie. Na scenie pojawia się kolejna artystka, której występ trwa pół godziny – dłużej niż pozostałe. Nie jest to jednak koncert ani innego rodzaju przedstawienie, jest to rozmowa. Jeden z organizatorów WAPO prowadzi wywiad z Agnieszką Czyż, czwartą artystką dzisiejszego wieczoru. Jest ona muzyczką, która ma na swoim koncie wiele sukcesów. Kilka lat temu wzięła udział w programie The Voice of Poland, a obecnie intensywnie pracuje nad własną twórczością. Rozmowa nie koncentruje się jednak wyłącznie na jej muzycznej działalności czy osiągnięciach, lecz przede wszystkim na drodze, jaką musiała przejść jako artystka. Agnieszka, odwołując się do własnych doświadczeń, mówi o znaczeniu wytrwałości i konsekwentnego dążenia do marzeń. Jednocześnie podkreśla, jak trudna potrafi być ta droga, zwłaszcza w branży muzycznej. Zdradza także kulisy procesu twórczego – opowiada, jak wygląda praca nad utworem od zaplecza, z iloma osobami wiąże się jego realizacja oraz w jaki sposób wpływa to na rozwój kariery artystycznej. Pod koniec rozmowy przychodzi czas na pytania od publiczności. Zauważam, jak wielu uczestników zgłasza się do zabrania głosu i jak liczne grono fanów zgromadziło się pod sceną. Agnieszka emanuje otwartością i autentycznością, wprowadzając do przestrzeni baru MY pod sceną ogrom pozytywnej energii.

„Mały instrument z wielkim potencjałem”
Podczas gdy na scenie trwa jeszcze rozmowa z Agnieszką Czyż, do swojej prezentacji przygotowuje się kolejny, piąty artysta wieczoru – Michał Bułas. Jego wystąpienie wyraźnie różni się od poprzednich i od razu mnie zaskakuje. Michał nie prezentuje muzyki, lecz opowiada o niej od zupełnie innej strony. Jego talent polega na budowaniu instrumentów. Od dzieciństwa interesuje się tworzeniem drewnianych przyrządów muzycznych i z czasem postanawia rozwinąć tę pasję na większą skalę. Po wejściu na scenę rozpoczyna opowieść o tym, skąd wziął się pomysł na taką działalność oraz jak funkcjonują instrumenty, które tworzy. Są to przede wszystkim drewniane mandoliny. Artysta przynosi ze sobą zarówno pojedyncze elementy, jak i gotowe instrumenty, które następnie przekazuje publiczności do obejrzenia. Trafiają one również w moje ręce. Od razu zwracam uwagę na liczbę detali i precyzję wykonania. Praca nad takim dziełem jest niezwykle czasochłonna i wymaga dużej dokładności. „Mały instrument a kryje w sobie wielki potencjał” – właśnie tak Michał określił mandoliny, które wykonuje najczęściej. Artysta sprawia wrażenie osoby spokojnej i skromnej, a jednocześnie całkowicie pochłoniętej tym, co robi. Słucha się go z dużą przyjemnością, co widać także po reakcjach publiczności, która z wyraźnym zaciekawieniem wsłuchuje się w jego opowieść.

Po chwili zauważam, że do Michała dołącza jego żona – Karolina. Jest ona reprezentantką ostatniego zespołu, który tego wieczoru pojawia się na scenie. Mowa o Stacji Folk, grupie muzycznej wykorzystującej instrumenty wykonane przez Michała. Formacja występuje w duecie: mandolina i gitara, prezentując trzy utwory. W składzie zespołu nie ma perkusisty – jak zauważa Karolina, to mandolina przejmuje rolę instrumentu rytmicznego. Jako pierwszy wybrzmiewa autorska kompozycja „Jakby do ściany”. Następnie publiczność słyszy „W świetle gwiazdy” – utwór, do którego tekst napisała Milena, organizatorka WAPO i wokalistka zespołu Milomi. Trzecią, również autorską propozycją jest „W drogę ruszam i”. Wszystkie utwory utrzymane są w spójnym klimacie. Muzyka zespołu łączy blues i pop, choć wyraźnie słyszę w niej także elementy country i latino. Całość dopełniają subtelne, folklorowe akcenty, które nadają ich twórczości oryginalny charakter. Po wybrzmieniu ostatniego utworu publiczność reaguje entuzjastycznymi brawami, domagając się bisu. Zespół wykonuje jeszcze „Find a Way”, a Wieczór Artystów Poznańskich kończy się w atmosferze gorącego aplauzu.

W obecnych czasach coraz rzadziej organizuje się wydarzenia mające na celu rozpowszechnianie twórczości artystycznej. Dlatego warto wspierać inicjatywy, które dają artystom przestrzeń do prezentowania swoich umiejętności. Jedną z nich jest WAPO, które od niemal roku konsekwentnie przyciąga coraz więcej osób pragnących się wykazać i uzewnętrznić swoją twórczość. Dla odbiorców i koneserów kultury to z kolei idealna okazja do spędzenia wieczoru w inspirujący sposób oraz doświadczenia jedynych w swoim rodzaju wystąpień na żywo. Najbliższa edycja wydarzenia odbędzie się w środę, 7 stycznia i z pewnością dostarczy wyjątkowych emocji.
Małgorzata WALKOWIAK
