Raków, Lech i Jagiellonia grają dalej, Legia za burtą. Podsumowanie historycznej jesieni dla polskiej piłki w Europie

Kibice Rakowa nie mogli oglądać świetnych występów swoich ulubieńców w Częstochowie / Źródło: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Stadion_Rak%C3%B3w_otwarcie.jpg, fot. Carl92 (CC BY-SA 4.0)

W tegorocznej fazie ligowej Ligi Konferencji oglądaliśmy aż cztery polskie zespoły. Choć trzy z nich zrealizowały plan minimum i zapewniły sobie udział w wiosennych pucharach, nastroje są mieszane. Obok występów godnych najwyższej pochwały, kibice byli świadkami także bolesnych, sensacyjnych wpadek.

Bieżący sezon jest wyjątkowy dla historii polskiej piłki klubowej. Po raz pierwszy aż cztery nasze zespoły znalazły się jednocześnie w fazie ligowej europejskich pucharów. Choć mowa o rozgrywkach trzeciej rangi, jest to warty docenienia wyczyn. W związku z tym nadzieje na pozytywne wyniki były spore, tym bardziej że mamy bardzo dobre wspomnienia związane z wcześniejszymi występami naszych drużyn w Lidze Konferencji. Choćby w poprzednim sezonie Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok zapewniły nam spore emocje, grając w ćwierćfinale tych rozgrywek i mierząc się z europejskimi gigantami. Zespół ze stolicy był w stanie pokonać Chelsea 2:1 na jej stadionie, co było gigantyczną niespodzianką. Z kolei ówcześni Mistrzowie Polski zremisowali u siebie z hiszpańskim Realem Betis, a więc również uznanym w Europie rywalem. Wobec tego przed startem tegorocznych zmagań można było liczyć, że mając dwa razy więcej zespołów w tych rozgrywkach, dostaniemy jeszcze więcej emocji i pociechy z gry polskich drużyn.

Raków Częstochowa

Ten sezon jest szczególny dla zespołu z Częstochowy. Po raz drugi w historii Raków awansował do europejskich pucharów i trzeba przyznać, że w fazie ligowej Ligi Konferencji udowodnił, iż w pełni na to zasłużył. Był to spektakularny występ polskiej drużyny.

W pierwszym meczu rywalem była rumuńska Univ. Craiova. Raków nie dał rywalom żadnych szans, wygrywając 2:0 po golach Tomasza Pieńki oraz Oskara Repki i nie pozwalając gościom na oddanie choćby jednego uderzenia na bramkę Kacpra Trelowskiego. Mecz wyjazdowy z czeską Sigmą Ołomuniec również toczył się pod dyktando Rakowa, jednak to gospodarze trafili na 1:0 w 83. minucie. Był to jedyny celny strzał Sigmy w tym spotkaniu. Zespół Marka Papszuna nie pozwolił jednak na stratę trzech punktów i w 90. minucie ładnym uderzeniem w polu karnym wyrównał Stratos Svarnas.

W trzeciej kolejce Raków zmierzył się z kolejną drużyną z Czech – Spartą Praga. Tym razem dominowali rywale, mając 62% posiadania piłki i oddając pięć celnych strzałów przy tylko jednym Rakowa. Znakomicie spisywała się jednak defensywa częstochowian, a zwłaszcza bramkarz Olivier Zych (pięć interwencji). Wynik 0:0 był niezłym rezultatem dla Rakowa, który w połowie fazy ligowej miał na koncie pięć punktów.

W czwartej kolejce drużyna Marka Papszuna podejmowała w Sosnowcu Rapid Wiedeń. Było to najwyższe zwycięstwo zespołu – aż 4:1 nad słabo spisującymi się w tej edycji Austriakami. Gole dla Rakowa zdobyli Lamine Diaby-Fadiga (hat-trick) oraz Jonatan Brunes. Kolejny mecz Medaliki grały również w Sosnowcu, gdzie podejmowały bośniacki Zrinjski. Nie było to porywające widowisko, ale zakończyło się spełnieniem celu, jakim był komplet punktów. Jedynego gola  w pierwszej połowie z rzutu karnego strzelił Jonatan Brunes, zapewniając Rakowowi grę w Lidze Konferencji na wiosnę.

Ostatni mecz w Nikozji z tamtejszą Omonią decydował o tym, czy polski zespół pozostanie w pierwszej ósemce, dającej bezpośredni awans do 1/8 finału rozgrywek. Gol Repki w 49. minucie, po świetnym dośrodkowaniu Michaela Ameyawa, sprawił, że tak właśnie się stało. Przez pewien czas Raków znajdował się nawet na pierwszym miejscu w tabeli na żywo. Ostatecznie zajął drugą lokatę, nie przegrywając żadnego spotkania i tracąc jedynie dwie bramki.

Odchodzący z drużyny Marek Papszun, mimo sporego zamieszania wywołanego swoją decyzją, zostawił Raków w znakomitym miejscu. Oby wiosna, już z nowym trenerem, przyniosła klubowi równie piękne chwile, a przygoda z Ligą Konferencji trwała jak najdłużej.

Miejsce: 2.

Punkty: 14

Zwycięstwa/Remisy/Porażki: 4-2-0

Najwięcej goli: Lamine Diaby-Fadiga (3)

Lech Poznań

Tegoroczne występy Lecha Poznań można uznać za niezłe, ale nie rewelacyjne. Pierwszy mecz w Poznaniu z Rapidem rozbudził apetyty. Zdeklasowanie rywala 4:1 zwiastowało, że starcie z półamatorskim Lincoln z Gibraltaru przebiegnie bez problemów. Niestety, to spotkanie kładzie się cieniem na całym dorobku Kolejorza w tej edycji rozgrywek. Kompromitująca porażka 1:2 to coś niewyobrażalnego dla mistrza Polski. Trudno byłoby ją zaakceptować nawet wtedy, gdyby Lech grał w tym meczu lepiej, tymczasem to zespół z Gibraltaru wykazał się większym zaangażowaniem i chęcią zdobywania bramek. Gdy Lech wyrównał z rzutu karnego na 1:1, Lincoln ponownie zaatakował i w 88. minucie trafił na 2:1, odnosząc zasłużone zwycięstwo. Taki występ po prostu nie przystoi mistrzom Polski.

Następnym rywalem Lecha było Rayo Vallecano, czyli solidny zespół z La Liga. Mecz ten można podzielić na dwie części. W pierwszej połowie świetny Lech prowadził na wyjeździe 2:0 po golach Palmy i Kozubala, ale druga połowa to już był Kolejorz, którego nie chcemy oglądać. Rayo odrobiło straty, a najgorsze stało się w 94. minucie, gdy defensywa poznaniaków kompletnie zaspała, dając sobie wbić gola w ostatniej akcji i ostatecznie przegrywając 2:3. Trzy punkty po trzech kolejkach były słabym wynikiem aktualnych mistrzów Polski.

Powrót na własny stadion przyniósł przełamanie. Po trudnym meczu z Lausanne Sport (2:0) Kolejorz dopisał trzy punkty po golach Ismaheela i Agnero, co pozwoliło drużynie złapać oddech. W piątej kolejce do Poznania przyjechało Mainz. Mimo że zespół z Bundesligi przeżywał kryzys, drużyna Nielsa Frederiksena ugrała jedynie cenny remis 1:1. Pozostał jednak spory niedosyt, gdyż Lech przez ponad 20 minut grał w przewadze jednego zawodnika i miał szansę na zwycięstwo. Tydzień później mistrzowie Polski wybrali się do Czech na mecz z Sigmą Ołomuniec, by przypieczętować awans do fazy play-off. Po dwóch bramkach Mikaela Ishaka Lech zwyciężył 2:1 i ostatecznie zajął 11. miejsce w tabeli. Z pewnością klęska z Lincoln zapadnie kibicom w pamięci na długo, ale nie ulega wątpliwości, że Lech ma potencjał, by wiosną rozegrać w Lidze Konferencji jeszcze kilka dobrych spotkań.

Miejsce: 11.

Punkty: 10

Zwycięstwa/Remisy/Porażki: 3-1-2

Najwięcej goli: Mikael Ishak (5)

Jagiellonia Białystok

Występy Jagiellonii może nie obfitowały w dużą liczbę bramek i spektakularne widowiska, ale zespół z Białegostoku był w stanie spokojnie zrealizować swój plan minimum. W pierwszym meczu z maltańskim Hamrun Spartans Jaga pewnie prowadziła grę, lecz tylko jeden z 19 strzałów zamieniła na gola Imaza w 57. minucie. W dodatku przez pół godziny grała w przewadze po czerwonej kartce dla zawodnika rywali.

Drugi mecz to wizyta w Strasburgu i starcie przeciwko solidnej drużynie z Ligue 1 (późniejszemu zwycięzcy fazy ligowej). Mimo że białostoczanie nie byli faworytami, zaprezentowali się naprawdę pozytywnie. To oni objęli prowadzenie po bramce Stojinovicia w 53. minucie i długo utrzymywali ten wynik. W 79. minucie Strasbourg wyrównał, ale Jagiellonia dowiozła cenny punkt do tabeli. Rywalem w trzeciej rundzie była macedońska Shkendija. Przy 69% posiadania piłki w całym meczu, to jednak rywal Jagiellonii wyszedł na prowadzenie na początku drugiej połowy. Zespół Adriana Siemieńca długo bił głową w mur i wydawało się, że poniesie pierwszą porażkę. W 10. minucie doliczonego czasu gry Sergio Lozano strzałem sprzed pola karnego dał jednak swojej drużynie remis. Coś niesamowitego.

W czwartej kolejce do Białegostoku przyjechał KuPS Kuopio. Zdecydowanie więcej szans miała w tym spotkaniu Jagiellonia i jedną z nich wykorzystała. W 51. minucie gola zdobył Afimico Pululu. Dzięki wygranej 1:0 zespół kontynuował serię bez porażki w Lidze Konferencji. Najtrudniejszym rywalem okazało się jednak Rayo Vallecano, które w grudniu przyjechało do stolicy Podlasia. Zdecydowanie więcej szans mieli goście, choć tego dnia mieli spory problem ze skutecznością. Hiszpański zespół wyszedł na prowadzenie, ale do wyrównania sensacyjnie doprowadził Imaz. Można było mieć nadzieję, że Jaga zawalczy o pełną pulę, jednak to ekipa z La Liga strzeliła gola na 2:1 i odniosła zasłużone zwycięstwo.

Przed meczem z AZ Alkmaar Jagiellonia była już niemal pewna awansu do fazy play-off. Holendrzy, którzy niewątpliwie byli faworytami, mieli spore problemy z ofensywą. Mimo trudności (kontuzja Stojinovicia i czerwona kartka dla Pululu), zespół Adriana Siemieńca mógł być zadowolony z bezbramkowego remisu na tak trudnym terenie. Po solidnych występach jesienią kibice mogą oczekiwać, że faza pucharowa, przy dobrym losowaniu, przyniesie sporo radości. Po zimowym odpoczynku drużyna może odzyskać energię, która pozwoli na powtórzenie sukcesu sprzed roku (ćwierćfinał).

Miejsce: 17.

Punkty: 9

Zwycięstwa/Remisy/Porażki: 2-3-1

Najwięcej goli: Jesus Imaz (2)

Legia Warszawa

Pogrążona w chaosie organizacyjnym i sportowym Legia pierwszą część sezonu 2025/26 chciałaby jak najszybciej wyrzucić z pamięci i skupić się na ligowej przyszłości. Pierwsze dwa spotkania w Lidze Konferencji zespół prowadził jeszcze Edward Iordanescu. W meczu przy Łazienkowskiej z tureckim Samsunsporem Wojskowi stracili bramkę już w 10. minucie. Mimo przewagi w grze (63% posiadania piłki) i oddaniu 19 strzałów, warszawiacy nie zdołali odrobić strat, a goście mogli cieszyć się ze skromnej wygranej 1:0.

W drugim spotkaniu Legia zmierzyła się w Krakowie z Szachtarem Donieck. Faworytem był ukraiński zespół, który jednak wyszedł na boisko bez kilku podstawowych zawodników. Po świetnym uderzeniu Rafała Augustyniaka w 16. minucie Legia objęła prowadzenie, które utrzymywała do 61. minuty. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, co nie byłoby złym wynikiem, w 94. minucie nadarzyła się okazja, by przechylić szalę zwycięstwa na stronę Legii. Fenomenalnym strzałem z rzutu wolnego popisał się ponownie Augustyniak i po jego dwóch „bombach” trzy punkty trafiły na konto legionistów.

Jak się później okazało, była to ostatnia wygrana trenera Iordanescu. Zespół tymczasowo objął dotychczasowy asystent, Inaki Astiz. Jego europejski debiut przypadł na wyjazdowy mecz ze słoweńskim Celje. Mimo lepszej gry Legii (współczynnik goli oczekiwanych xG wyniósł 1.65 przy 0.82 rywali), gospodarze w zaledwie pięć minut wbili dwa gole, odwracając losy spotkania na 2:1. Była to bolesna porażka, na którą warszawiacy raczej nie zasłużyli.

W czwartej kolejce rywalem drużyny Astiza była Sparta Praga. Bramka strzelona przez Czechów w 41. minucie przyniosła Legii trzecią porażkę. Choć Wojskowi znów wykreowali więcej groźnych sytuacji od rywala, nie byli w stanie nic wskórać. Brak konkretnego pomysłu na grę bił po oczach, a frustracja narastała z meczu na mecz. Przełamania nie przyniósł też wyjazd do Armenii na spotkanie z Noah. Po błędzie defensywy gospodarzy piłkę do pustej bramki wpakował Rajović, jednak w drugiej połowie jeszcze gorzej spisali się obrońcy Legii. Po ich karygodnych błędach rywale wygrali 2:1.

Po czwartej porażce w piątym meczu Legia Warszawa została wyeliminowana z dalszego udziału w rozgrywkach. Na zakończenie fazy ligowej mierzyła się z gibraltarskim Lincoln, które wciąż zachowywało szanse na awans. Dla Legii był to mecz jedynie o premię finansową i przerwanie niechlubnej serii 11 spotkań bez zwycięstwa, co było rekordem klubu. Grając przy niemal pustych trybunach (kibice z Żylety  opuścili stadion w ramach protestu), legioniści w końcu zagrali tak, jak należy. Pokonali Lincoln 4:1, kończąc ten fatalny rok wygraną, która jednak nie przesłoni tragicznej sytuacji klubu. Wiosną, już pod wodzą Marka Papszuna, Legia skupi się wyłącznie na Ekstraklasie, w której będzie walczyć o uniknięcie sensacyjnej degradacji.

Miejsce: 28.

Punkty: 6

Zwycięstwa/Remisy/Porażki: 2-0-4

Najwięcej goli: Rafał Augustyniak (2), Mileta Rajović (2)

Tabela Ligi Konferencji 2025/26

Źródło: Sofascore

Damian BIEGAŃSKI