Alternatywna historia

11225818_796530923799081_1382277637_n

Gdyby dodać do siebie potencjał militarny, gospodarczy i, przede wszystkim, ludzki wszystkich krajów europejskich podbitych przez III Rzeszę, jak również i tych sprzymierzonych z Hitlerem, powstałaby potęgą, której prawdopodobnie nikt nie zdołałby się oprzeć. A jednak stało się inaczej. Dlaczego?

Otóż nazistowskie Niemcy nie doceniły i w konsekwencji nie wykorzystały możliwości, jakie dał im podbój niemalże całego Starego Kontynentu. Zamiast rozsądnej polityki okupacyjnej, opartej na przyznaniu Francuzom, Belgom, Polakom, Serbom, Rosjanom i innym narodom, wielu swobód obywatelskich, wprowadzili na zajętych terytoriach krwawy terror pełen łapanek, rozstrzeliwań i tortur, niekiedy tylko przerwany odwilżami. Czy Hitler i jego poplecznicy nie zdawali sobie sprawy z tego, że zjednanie narodów Europy pomoże im wygrać wojnę?

Nic bardziej mylnego. Niemalże przez cały okres trwania konfliktu na szczytach władzy w III Rzeszy toczyła się bezpardonowa bitwa. Jej polem były gabinety pełnego nikotynowego dymu, a orężem memoranda, dyskusje i przemówienia. Spór, który przybrał szczególnie na sile po inwazji na Związek Sowiecki, dotyczył właśnie tego, jak Niemcy mają zachowywać się na zdobytych obszarach. Jednym słowem: marchewka czy kij? Po stronie zwolenników łagodnego kursu był choćby Alfred Rosenberg, minister ds. wschodnich terytoriów okupowanych, czy Wilhelm Kube, gauleiter Okręgu „Białoruś” w ramach Komisariatu Rzeszy „Ostland”. Za rządami silnej ręki opowiadali się z kolei gauleiterzy: Erich Koch, Albert Forsterczy Arthur Greiser, a także szef SS Heinirch Himmler i minister propagandy Joseph Goebbels. Ten ostatni z czasem, w obliczu porażek Wehrmachtu na froncie wschodnim i konieczności zmian, przeszedł do grupy Rosenberga. Podobnie, choć z nieco innych powodów, zachował się gubernator Hans Frank.

Nazistowscy prominenci, opowiadający się za „marchewką”, bitwę o wpływ na Führera przegrali. Hitler do końca pozostał nieugięty w postanowieniu bezpardonowej i bezkompromisowej walki z podbitymi ludami (w szczególności tymi wschodnimi). Dziś możemy się tylko domyślać, jak przebiegłaby tamta wojna, gdyby entuzjastycznie witający wkraczające oddziały niemieckie mieszkańcy Ukrainy, Litwy, Łotwy, Estonii, wschodniej Polski, Rosji otrzymały namiastkę suwerenności i możliwość kooperacji z nazistowskimi Niemcami.

Patryk HALCZAK

Dodaj komentarz