Diabeł tańczy o poranku

Źródło: facebook.com/bistrotancereczkapoznan

Źródło: facebook.com/bistrotancereczkapoznan

Nastał nowy rok, czas Euro 2016 i Igrzysk Olimpijskich w Rio. Okres niezwykły, pełen nowych nadziei, oczekiwań i postanowień. Czas zmian na… lepsze. W końcu końcówka 2015 udowodniła niebanalnym użytkownikom, że gorzej być już nie może. Parzysta 16 obfituje w powroty. Na dobre wracają Gwiezdne Wojny, powraca również Iron Man, który pokona Kapitana Amerykę (a przynajmniej mam taką nadzieję) jak i przeżyjemy legendarny comeback Zoolander’a. Do Fenestry wraca również Diabeł, który przeżył, choć plotki mówiły co innego.

Wraz z sylwestrem rozpoczął się cykl imprez nazwanych przez dojrzałych ludzi mianem karnawału, a dla studentów jest to po prostu dzień jak co dzień. Kolejna okazja by zaryzykować taniec z upodleniem. Amatorów nocnych wrażeń nie brakuje, nie brakuje również weteranów mocnych przeżyć, którzy czekają do wolnego dnia tygodnia by zatańczyć takie tango. Jednak jednym jak i drugim potrzebne jest miejsce. Arena zmagań z marzeniami, których zapętlony korowód rozpocznie bieg wraz z pierwszym łykiem ognistej cieczy. Dziś wsiadamy w tramwaj 201 tuż przed północą, by udać się na Wrocławską. Tam pod osłoną zimowej nocy kierujemy swe kroki do Tancereczki. Niebanalnego lokalu z frywolną estetyką.

Nektar bogów

Grecy wierzyli, iż na Olimpie Zeus wraz z kumplami popijają Ambrozję. Cudowny napój, który dodawał im animuszu, dbał o ich nieśmiertelność, a z jego smakiem nic nie mogło się równać. Dziś tajemny nektar ma wiele odpowiedników w zależność od tego kto co lubi. Dla jednych jest nim Jeggerbomba dla innych miodowa whisky z rumem, a dla niektórych po prostu ciepła Biała Dama. Roztańczeni barmani z klubu po schodach mają jednak ambrozję, która zakończyła modę na cytrynówkę, a rozpoczęła epokę prawdziwych owoców, nastały czasy Gruchy. Napój genialny w swojej prostocie i aparycji, niebanalny względem smaku i idealny dla każdego. O właściwościach tak uniwersalnych, że nie da ich się tak po prostu opisać. Osobiście mogę powiedzieć, że na własne oczy widziałem jak przywraca on do życia, ale też te życie odbiera. Widziałem jak rozkręca on imprezową stypę jak i kończy namiętne wesele. Nalewka o smaku gruszki to jedna z najbardziej nieprzewidywalnych kobiet, jakie można spotkać w życiu. Napój ten błyskawicznie stał się symbolem beniaminka poznańskiej sceny pubów i niewątpliwie jego olbrzymim atutem. Każdy mieszkaniec Poznania, nawet ten tymczasowy, powinien choć raz spróbować tego nektaru, a zrozumie, że „walenie gruchy” oznacza zupełnie co innego niż rubaszny żart gimnazjalistów.

O barmanach, którzy gotują i o szefie, który strzeże

Klimat miejsca tworzą ludzie. To stara zasada wpajana każdemu, kto chce otworzyć własny interes. Jednak twórca rzadko kiedy zaznacza, że nie chodzi o klientów, ale o barmanów. Twórców drinków, mistrzów miksologi i spowiedników szarego człowieka. Kierownicy wodopoju w fikuśnym barze to nieprzeciętni goście,  z którymi po prostu ma ochotę się napić. Zabawni, dobrze zorganizowani i eleganccy, jakby tego było mało Ci sympatyczni panowie gotują. Co prawda zwolennicy kuchennych rewolucji nie zjedzą tutaj dań potarganych jak włosy prowadzącej sympatyczny program, jednak potrawy wynoszone z kuchni zatańczą na stołach niczym gwiazdy programów o tańcu. Wszystko podane elegancko i smacznie idealnie komponując się z ognistą wodą, której przecież w Tancereczce nie brakuje. Opisując sąsiadkę Czekolady nie można zapomnieć o osobie, dzięki której Poznań wzbogacił się o tak jasny punkt na klubowej mapie miasta. Chodzi tu o drwala stojącego przeważnie po lewej stronie baru, który pomimo barbarzyńskiej aparycji okazuje się sympatycznym gościem, który po prostu szanuje ludzi. Niby nic jednak dużo. Niby mało, a cieszy.  To ten Pan obok gruchy stał się symbolem drewnianego baru, a to chyba największy komplement dla twórcy.

Akapit o przestrzeni

Jedyną łyżką dziegciu w tym morzu miodu jest metraż. Tancereczka jest bowiem od czwartku do soboty zatłoczona niczym Lidl przed świętami. Dla niektórych jest to urok, jednak gdy po raz pięćdziesiąty ktoś Cię trąci, to jedyne o czym myślisz, to rozkwaszenie tego kogoś na przecier z gruchy. Miejsca mało, a ludzi dużo wtedy barmani zaczynają obsługiwać szybko, aby każdemu poświecić chwilę, a w powietrzu zaczynam czuć, poza zapachem ludzi, który bardziej przypomina odór, nerwową atmosferę. Jednak mimo wszystko Tancereczka jest miejscem, do którego trzeba zawitać. To ona może zmienić losy naszego wieczoru, a nawet życia i to ona stanie się boginią poznańskich melanży, wygryzając popularne miejsce na rynku kończące się na jalnia. Na zakończenie dodam, że Diabeł wrócił i ma się dobrze i tylko od was zależy czy powiem wam dobranoc.

FIKUS

Dodaj komentarz