List do cudzego epizodu, czyli rzecz o nienawiści

Źródło: pixabay.com

Źródło: pixabay.com

Cześć. Pewnie nawet nie pamiętasz, jak mam na imię. Nie mamy ze sobą prawie nic wspólnego, widziałyśmy się parę razy w życiu. Moim zdaniem częstotliwość i tak była zbyt nadmierna. Nie rozmawiałam z Tobą bezpośrednio nawet przez chwilę, nie poświęciłam na to ułamka sekundy. Raz fałszywie się uśmiechnęłam. Ogromnie tego żałuję. Nie chciałam obdarzyć Cię jakimkolwiek wyrazem sympatii, chociażby tej wymuszonej.

 Frustracja zjada mnie od środka. Źle reaguję na stres. Na myśl o Tobie jestem całkowicie rozdygotana, wręcz chora. Trzęsą mi się ręce i nie potrafię tego opanować, mimo że zaciskam palce tak mocno, jak to możliwe. Denerwujesz mnie samym swoim istnieniem. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że jesteś wycinkiem z życia jedynej łączącej nas osoby. Nie potrafię się od tego zdystansować, nie potrafię racjonalnie o tym myśleć. Nie wiem, czy mogę czuć się w jakikolwiek sposób upoważniona do tego, by Cię nienawidzić. Przerażam samą siebie – bo to naprawdę się dzieje, bo to nienawiść tak prosta, niczym nieskażona, krystalicznie czysta. Czuję, jak rozlewa się w moim środku, jakby ktoś gwałtownym gestem przewrócił butelkę wypełnioną negatywnymi myślami, rozbitymi na miliony kropel. Wszystko przez to, że stanowiłaś czyjś epizod, o którym ja nie potrafię zapomnieć ani przejść z nim do porządku dziennego.

Laboratorium

 Przyznaję, że to zatruwa cały mój organizm. Umysł jest przyćmiony, oczy – zaszklone, serce mnie boli. Po kolei próbuję wypluwać z siebie kolejne toksyny – tę odpowiedzialną za żal, smutek, strach. Fiolka wypełniona obsesyjnym porównywaniem się stoi gdzieś z boku, przyglądam jej się ukradkiem i wydaje mi się, że nadal nie mam odwagi, żeby ją zbić. Żeby krzyknąć „mam dosyć, już mnie to nie obchodzi, jestem zmęczona, nie chcę o Tobie myśleć” i stłuc ją jak najszybciej.

 Nienawiść wykańcza. Sprawia, że nie potrafimy myśleć o niczym innym. Teraz jesteś epizodem i wycinkiem codzienności dla innych. Nie muszę rozpisywać Cię na wzory. Mam nadzieję, że nigdy więcej Cię już nie spotkam. To takie moje małe marzenie. Bo ja wcale nie chcę Cię nienawidzić, a funkcjonować tak, jakbyś nie istniała.

Drobny mak

 Twoje wspomnienie przeszywa powietrze, robi mi się zimno ze wściekłości i znów się trzęsę. Jesteś trochę jak rozbite lustro. Nadal mam problemy z wyzbieraniem wszystkich najmniejszych, najbardziej mikroskopijnych okruchów, które dostają się do trudno dostępnych, często niewidocznych miejsc. Niezwykle trudnym zadaniem jest wyzbierać wszystko na dłoń i przy okazji się nie pokaleczyć. Myślę, że na dziś jestem zdecydowanie na bakier ze sprzątaniem w stylu perfekcyjnej pani domu. Wiesz co? Chyba jestem Ci w jakimś stopniu wdzięczna, bo to dzięki Tobie uczę się zobojętnienia na sprawy ode mnie niezależne i już dawno nieważne.

 Jestem zmuszona się powtórzyć, bo list należałoby chyba zakończyć w sposób… godny? Nienawidzę Cię, ale obiecuję, że zwalczę to w sobie. Nie chcę, byś w jakimkolwiek stopniu blokowała radość z dnia codziennego. A mam jej przecież tak niewyobrażalnie dużo.

 Żadnych pozdrowień. Znikaj.

Małgorzata PELKA

Dodaj komentarz