POLACY I NIEMCY OD KUCHNI

Źródło: Fot. Antoni Malczewski/ Kierunek istnieje już od 5 lat. Przez ten czas oba uniwersytety zdobyły mnóstwo doświadczenia i zacieśniły współpracę

Kontakty między Polską i Niemcami nie sprowadzają się tylko do polityki. Współpracują między sobą także młodzi przedstawiciele obu krajów. Dzięki kierunkowi stworzonemu przez uczelnie w Kilonii i Poznaniu dwujęzyczni studenci rozwijają swoje pasje, poszerzają wiedzę, podziwiając oba miasta – jedno w Niemczech, drugie w Polsce.

 

Jak podoba Wam się w Polsce? Co najbardziej wam się tutaj podoba?

Jagoda Stempczyńska: Czuję się tu jak w domu. A najbardziej podoba mi się chyba to, że „Polak potrafi” i łatwo można załatwić tutaj różne rzeczy. Jeżeli jest potrzeba, to zawsze znajdzie się rozwiązanie. Nie ma tak, że rodzą się trudności nie do przejścia, bo na coś nie pozwalają regulaminy. Można sobie poradzić w każdej sytuacji.

Tabea Wittneben-Fidan: U mnie sytuacja wygląda następująco: moja mama pochodzi z Polski, mój tata jest Niemcem, urodziłam się w Niemczech i nauczyłam się polskiego, zaczęłam studiować polonistykę, co poprawiło moją znajomość języka. Teraz i tam,
i tutaj czuję się jak w domu.

Mike Kaluza: Najbardziej podoba mi się chyba ta serdeczność. Mając znajomych w Polsce, ciągle ma się z nimi dobry kontakt. Ludzie piszą: „Dawno się nie widzieliśmy, jak tam u Ciebie?”, „Może przyjadę do Ciebie, może spotkamy się?”. Po prostu zawsze miło jest spędzić razem czas i zawsze jest co powspominać. Jak jadę do Polski i spotykam się ze znajomymi, to jest tak serdecznie, jakbyśmy byli rodziną. Bardzo mi się tutaj podoba. Tym bardziej, że cała moja rodzina pochodzi z Polski, więc pozwala mi to czuć się, jak w domu. Zawsze fajnie spędzać czas w kraju, z którego pochodzi rodzina.

Rodzice, dziadkowie?

M. K.: Wszyscy. Tylko ja urodziłem się Niemczech.

Polski krajobraz, wygląd miast. Co o nich myślicie? Jak oceniacie?

J. S.: Ja mam wrażenie, że w Niemczech prawie każde miasteczko wygląda tak samo, a tutaj rządzi uwarunkowana historycznie architektoniczna różnorodność.

M. K.: A jeśli chodzi o krajobraz, to oba państwa są bardzo podobne, bo jest morze, są góry i lasy. Szczerze mówiąc, nie widać różnicy, kiedy podróżuje się przez całą Polskę i przez całe Niemcy, ale trzeba przyznać, że np. Poznań, Kraków, Warszawa, Gdańsk to piękne miasta, szczególnie jak się je widzi nie na co dzień, a co jakiś czas. Dwa lata temu byłem w Łodzi i teraz udałem się tam po raz kolejny – miasto bardzo się w tym czasie zmieniło i to jest fajne, że ten proces jest widoczny. W dużych niemieckich miastach tego się nie doświadczy.

A co powiecie o polskich studentach?

T. W.-F.: Trzy lata temu byłam na Erasmusie, spędziłam tu rok i było mi trudno nawiązać kontakt ze studentami. Wydawało mi się, że są zamkniętą grupą– zamkniętą na obcych.

J. S.: Również mam wrażenie, że to są grupy już zgrane i nie wykazują większego zainteresowania nowymi twarzami, ale kiedy my zainicjujemy kontakt, są bardzo mili i uprzejmi. Polscy studenci są znacznie bardziej serdeczni niż ci zza Odry.

M. K.: Zgadzam się z tym, co powiedziała Tabea. Czasem te grupy są bardzo zamknięte. Na przykład jeżeli chodzi o referaty czy prezentacje, to trudno jest złapać z nimi kontakt, ludzie szybko się dobierają między sobą. Zostaje się wtedy samemu z myślą: „ok, kogo teraz tutaj zapytać”. Mam wrażenie, że jak jakaś osoba musi ze mną zrobić prezentację, to myśli sobie: „o nie, dostałem tego nowego”. Na szczęście podczas pracy to znika. Tylko przy pierwszym kontakcie jest taki dystans, ale potem ludzie się otwierają.

W Niemczech jest inaczej?

M. K.: Często jest tak, że grupy są dobierane losowo– przez wpisanie się na listę z tematami. Mało ważne jest wtedy, czy dane osoby się znają. Natomiast kiedy prowadzący pytają się, kto z kim chce współpracować, to jest chyba naturalne, że zawsze chce się współpracować z tymi, których dobrze się zna. Ale nie ma sytuacji, że ktoś zostaje sam. U nas jest tak, że ludzie sami proponują współpracę. Przynajmniej ja zawsze tak robię.

Co jest najbardziej fascynujące w polskiej kulturze?

M. K.: Różnorodność! Każdy człowiek znajdzie tutaj coś dla siebie, obojętnie czy chodzi o ostrą czy łagodną muzykę, śmieszne czy romantyczne filmy, czy bardziej ambitne rzeczy. Obojętnie jakie ma się wykształcenie, jaką osobowość, jaką przeszłość. Każdy coś tutaj ma i to jest ciekawe.

Czy trudno było wam wdrożyć się w obyczaje polskich studentów, studenckie imprezy?

M. K.: Raczej nie. Byłem już w Łodzi, a był to mój pierwszy dłuższy pobyt w Polsce, i jak teraz wróciłem, to od razu wiedziałem, że
w każdej chwili mogę zapytać się znajomych, czy pójdziemy do baru, posiedzimy, pogramy w karty. Jeśli chodzi o domówki i tym podobne, to czuję się tutaj swobodnie; nie miałem problemu z aklimatyzacją, bo po prostu od razu się wczułem i teraz spędzam miło czas.

T. W.-F.: Też poznałam już kilka osób, ale na imprezy nie chodzę, nie ma czasu.

Jaki kierunek studiujecie?

J. S.: Polacy i Niemcy w Europie.

M. K.: To magisterka na dwóch uniwersytetach– kilońskim i poznańskim (UAM). To międzywydziałowy kierunek, więc mamy zajęcia np. w instytucie filologii, historii czy na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa. Każdy wybiera swoją specjalizację, dopasowaną do jego zainteresowań. Ja wybrałem językoznawstwo.

J. S.: Ja filologię polską.

T. W.-F.: Ja historię.

Na jakich zasadach tu jesteście?

J. S.: Nasza uczelnia macierzysta wysyła nas przy pomocy programu Erasmus.

M. K.: A z drugiej strony jesteśmy wpisani jako studenci polscy, więc też musieliśmy złożyć dokumenty, mamy też USOS.

J. S.: Tak więc, patrząc z niemieckiej strony, jesteśmy na Erasmusie, a z polskiej, jesteśmy normalnymi studentami pierwszego roku.

Jakich przedmiotów się uczycie?

M. K.: Interdyscyplinarne – mamy zajęcia historyczne, prawnicze, z politologii, językoznawstwo, literaturoznawstwo, kulturoznawstwo i jeszcze kurs językowy.

J. S.: I to też nie jest tak, że jeżeli wybieramy literaturoznawstwo, to musimy wybrać między polonistyką a germanistyką. Jeżeli zdecydujemy się na literaturę, to mamy w jednym semestrze przedmioty z germanistyki, a w drugim z polonistyki, więc to się przeplata.

Na jakim poziomie musiał być Wasz język obcy?

J. S.: A2 wystarczy w przypadku języka polskiego, jeśli aplikuje się w Niemczech, a jeśli w Polsce, to niemiecki należy mieć na B2+
i znajomość języka musi być poświadczona certyfikatem.

M. K.: Znajomość języka trzeba mieć czym poświadczyć. Często też wystarczy, jak na licencjacie robiło się polonistykę. Jeżeli przez 3 lata robi się licencjat, to przez ten czas odpowiedni poziom językowy da się osiągnąć.

J. S.: Wracając do poprzedniego wątku – to jest super kierunek dla osób, które nie mogą się zdecydować, czy wolałyby studiować polonistykę, czy germanistykę, jak w moim przypadku. Połączyło mi się świetnie jedno z drugim i w bonusie dostałam jeszcze historię, trochę politologii i prawa, by moja specjalizacja miała wszechstronne ugruntowanie.

M. K.: Jest jeszcze obowiązkowy miesiąc praktyk, obojętnie, czy w Niemczech, czy w Polsce. Daje to możliwość, aby zebrać pierwsze doświadczenia zawodowe.

Gdzie możecie odbyć praktyki?

M. K.: Tak naprawdę wszędzie, nie ma ograniczeń. Są pewne oczekiwania, że miejsce powinno być związane z Polską albo
z Niemcami, ale to też nie jest obowiązkowe. Po prostu jest to możliwość, żeby przez ten miesiąc zdobyć pierwsze doświadczenia zawodowe, żeby po magisterce łatwiej znaleźć pracę.

J. S.: Swoje praktyki odbyłam w konsulacie RP w Hamburgu, a później została mi nawet zaproponowana umowa o pracę.

T. W.-F.: I wiele osób od razu po studiach znalazło pracę.

M. K.: Tak, każda osoba coś znalazła i naprawdę nie było sytuacji, w której wiele osób zostałoby bez pracy. Bardzo dużo studentów z poprzedniego rocznika zostało w Poznaniu i pracuje w rozmaitych firmach, np. w Volkswagenie.

Co możecie robić po ukończeniu studiów?

M. K.: M. in. pracować w szkołach językowych. Nasz kierunek jest skonstruowany tak, żebyśmy sami mogli zdecydować, co dalej; każdy może wybrać sobie rzecz, która go najbardziej interesuje. Mamy osoby, które pracują np. w ambasadzie, konsulatach, organizacjach medialnych, fundacjach czy jako tłumacze literaccy. To nie jest tak, że jesteś skupiony na jednej rzeczy, np. na literaturze, tylko zdobywasz dodatkowo wiedzę o polityce, prawie i historii. Pracodawcy bardzo tę otwartość doceniają.

Jakie rady macie dla tych, którzy chcieliby się podjąć takiego toku studiów?

J. S.: Zróbcie to, bo warto! Te studia można podjąć w Poznaniu. To jest tak: my przyjeżdżamy tutaj w trzecim semestrze studiów,
a osoby, które zaczynają na UAM, studiują jeden semestr w Poznaniu, później jadą na jeden semestr do Kilonii i wracają
z powrotem do Poznania.

M. K.: Polega to właśnie na tym, żeby studenci zaczynali w Niemczech i w Polsce, bo potem i tak się to wymiesza. Tylko ten pierwszy semestr grupa jest sama, bo w drugim semestrze studenci z Polski przyjeżdżają do Kilonii i wtedy się poznajemy, robimy razem zajęcia. Na trzeci semestr jedziemy do Poznania, jesteśmy wciąż razem, a czwarty semestr to już i tak tylko praca magisterska. Można zacząć tu i tam, np. mamy 3 osoby w naszej grupie, które są z Polski, ale zaczęły te studia w Niemczech.

Rozmawiał Antoni MALCZEWSKI

Dodaj komentarz