Kler

Materiały prasowe

W dobie pościgu za kontrowersją i szokowaniem na wszelkie sposoby, warto zadać sobie pytanie odnośnie głębszego sensu w danym dziele artystycznym. Czy jest ono potrzebne? Czy stwarza pole do dyskusji, debaty? Czy jego celem jest coś ponad wywołanie oburzenia? W przypadku najnowszego obrazu Wojtka Smarzowskiego, odpowiedź jest twierdząca. Oto bowiem film, który był w Polsce potrzebny.

Nie  sposób było w ostatnich tygodniach nie usłyszeć o najnowszym obrazie traktującym o tytułowym klerze. Z jednej strony, spotkała nas medialna nagonka osób będących w opozycji do kinowej produkcji, z drugiej cała rzesza zwolenników filmu, dopatrująca się w nim prawd objawionych, niczym teorii spiskowych odnośnie służby zdrowia po ostatnich dokonaniach innego, znacznie mniej utalentowanego, polskiego reżysera.

Polskie piekiełko

Oczywiście, jak to z reguły bywa, żadna ze stron nie ma racji, a co istotniejsze, mało która z osób wyrażających skrajne opinie
w ogóle miała okazję omawiany film zobaczyć, albowiem ‘’Kler’’ nie jest ani masakrującym atakiem na Kościół Katolicki w Polsce, ani też nie jest iście chirurgicznym rozprawieniem się z jego wszelkimi wadami i problemami.

Wystarczy szczypta rozsądku i dystansu, a zobaczy się produkcji Smarzowskiego pewną perspektywę, która choć zakrojona wąsko, to jednak ukazująca różnorodność oblicza prezentowanych okoliczności, a w takiej sytuacji nie sposób jest wyciągnąć jednoznaczne wnioski, o których mowa we wstępie.

Z dołu do góry

‘’Kler’’ od samego początku stara się dość zręcznie przedstawić w miarę uproszczony przekrój duchowieństwa w Polsce, albowiem widz zostaje zabrany wprost do niewielkiej plebanii, na której akurat toczy się suto zakrapiana impreza z udziałem trzech głównych bohaterów. Jednym z nich jest ksiądz Trybus, grany przez Roberta Więckiewicza. Zagubiony w życiu alkoholik, który stara się wiązać koniec z końcem w małej i biednej wiosce, której jest proboszczem.

Drugi z bohaterów, to ksiądz Lisowski. W rolę karierowicza i istnego biznesmena, który ze swoją posługą celuje aż do murów Watykanu, wcielił się Jacek Braciak. I wreszcie ksiądz Kukuła, zdawać by się mogło, że to na nim akcja skupia się najbardziej.
Z pozoru przedsiębiorczy, zaradny i spędzający dużo czasu w towarzystwie ministrantów, wykreowany przez Arkadiusza Jakubika. O ile to wspomniana trójka będzie na ekranie gościć najczęściej, tak nie należy zapominać o personie stojącej ponad całą resztą, czyli arcybiskupie Mordowiczu. W tej roli genialnie odnalazł się Janusz Gajos, który po raz kolejny potwierdza, iż bezproblemowo radzi sobie z mianem jednego z najlepszych polskich aktorów wszech czasów.

Wycieczka po emocjach

Akcja filmu jest sprawnie przerzucana pomiędzy poszczególnymi bohaterami, co pozwala dość dobrze zaznajomić się z ich charakterologią. Jest to o tyle kluczowe, że w żadnym momencie filmu zachowania nie są piętnowane. Co więcej, króluje tutaj niejednoznaczność. Jeżeli jakakolwiek sytuacja wydaje się być zachęcająca do wystawienia skrajnej oceny dla danej postaci, tak prędzej czy później zostaje ukazana zupełnie inna perspektywa, rzucająca nowe światło na dane sceny.

Gigantyczną siłę filmu stanowi właśnie dogłębne przyglądanie się postaciom, co jednocześnie stanowi niejako zabawę z widzem, albowiem ten raz po raz wydaje się być pewnym charakteru danej postaci, aż nagle zostaje na niego wylany kubeł zimnej wody,
w postaci retrospekcji czy innych zabiegów.

Strzeżcie się proroków

Żadna z zaprezentowanych postaci nie jest jednowymiarowa. Tym samym, określanie filmu jako krytyczny, jest zupełnym minięciem się z prawdą. ‘’Kler’’ Wojtka Smarzowskiego, to opowieść o krzywdzie, słabości, podążaniu za ludzką pychą, ale także
o zagubieniu w wielkiej machinie, która niekiedy gubi swój sens, a kluczowy u podwalin element ludzki bywa sprowadzony do roli trybika, nijak nie mogącego się wyrwać, ani też odnaleźć zatraconej prawdy.

W tym aspekcie, najwięcej do pokazania miał Arkadiusz Jakubik, który za sprawą swojej postaci pokonuje najdłuższą drogę przemiany, odegraną istnie po mistrzowsku. Co więcej, jego wątek zaskakująco splata się z księdzem Lisowskim, co gwarantuje istne wykolejenie wszystkich wysnutych wniosków i wyobrażeń od samego początku filmu. Drugi bohater również zaskakuje mimo iż od początku sprawia wrażenie tego, który złych uczynków może mieć najwięcej. Paradoksalnie, każda wątpliwa moralnie sytuacja jest dopełniona swego rodzaju rozgrzeszeniem, gdyż często postać grana przez Braciaka pokazuje niezwykle dobroduszne oblicze.

Gdzieś tam na uboczu żyje ksiądz Trybus, który nijak nie miesza się w poważniejsze sprawy pozostałej dwójki. Jego postać została umieszczona w najbardziej swojskich realiach, a przy okazji, najmniej naznaczonych tajemnicą. Ot, kapłan, który przede wszystkim pozostał człowiekiem. Wraz ze wszystkimi ludzkimi wadami, które jednak nijak nie przyczyniają się do ludzkiej krzywdy, choć w obliczu doktryn pozwalają stwierdzić, iż również nie jest on pewny swojego miejsca na świecie.

‘’Kler’’ jest uzupełniony także o profesjonalnie zakrojoną otoczkę. Mowa tutaj o scenografii, ciągu przyczynowo-skutkowym, a także o braku jakichkolwiek bezsensownych wstawek, z których nie wynika nic, a często można je niestety spotkać u innych rodzimych reżyserów. W filmie niczego nie ma ‘’zbyt wiele’’, całość jest syta, skrojona na miarę i idealnie dopełniona logiczną treścią najwyższej próby.

Naprawiać, nie niszczyć

Czy można zatem usprawiedliwić niecne uczynki krzywdą doświadczoną w przeszłości? Z drugiej strony, czy można pozwolić na całkowite piętnowanie nie bacząc na historię, jaka kryje się za błądzącym człowiekiem? Właśnie to stara się przekazać reżyser
w swoim obrazie. Że nic nie jest czarno lub białe, a na pewno nie w instytucji kościelnej. Z obrazu jasno wynika przekaz mówiący, iż czynnik ludzki był i będzie obecny wszędzie, gdzie ma miejsce istota człowieka. I w żadnym wypadku nie jest to zarzut, lecz stwierdzenie faktu. I to właśnie jest siłą filmu podobnie, jak koniec seansu. Gdy widz wstaje, a mimo zamkniętego wątku nadal rozprawia w głowie o tym, co zobaczył. O niejednoznacznych ocenach, o perspektywie. O tym, że każde zło może mieć jeszcze bardziej przerażające korzenie.

Dawid SZAFRANIAK

Dodaj komentarz