Podsumowanie półmetka sezonu Premier League, cz. 2

Słabsze zespoły również dostarczyły nam wielu emocji

Po przeanalizowaniu dotychczasowych poczynań czołowych zespołów Premier League, przyszedł czas na drużyny okupujące niższe miejsca w tabeli, które do końca sezonu będą walczyć o zajęcie jak najwyższej pozycji w pierwszej dziesiątce. Jak poradziły sobie kluby za plecami gigantów? Kto wydaje się być pewnym kandydatem do spadku?

1. Najsilniejszy zespół drugiego peletonu?

Sezon Leicester wydaje się być całkiem udany. Mimo tego trudno przypuszczać, by Lisy choćby zbliżyły się do sukcesu z kampanii 2015/16 i powalczyły o miejsca premiowane europejskimi pucharami, przy tak potężnych rywalach. Zdają się być jednak najsilniejszą drużyną ligi spoza czołowej szóstki. Niemała w tym zasługa najlepszego napastnika drużyny, Jamiego Vardy’ego, który miał udział przy 9 golach zespołu, a część z nich doprowadziła do zwycięstwa z Manchesterem City i Chelsea. Często te gole dawały cenne punkty, jako że Leicester nie wygrało meczu w tym sezonie więcej niż dwoma bramkami. Dobry początek na poziomie Premier League zalicza również lewoskrzydłowy James Maddison, autor pięciu goli i trzech asyst w lidze. Za sprawą liderów i trudnej do przejścia obrony, zwycięstwa 1:0 czy 2:0 były chlebem powszednim drużyny.

2. Liverpool jest czerwony.

Piłkarze Evertonu mogą z zazdrością patrzeć na poczynania rywali z Anfield, którzy zajmują pierwsze miejsce w tabeli. Po 19 kolejkach The Toffees zajmowali dopiero ósmą lokatę, a obecnie zamykają pierwszą dziesiątkę. Mimo wydania niemal 100 mln euro na wzmocnienia w letnim oknie transferowym i zakontraktowanie trzech nowych obrońców, wciąż do poprawy pozostaje defensywa, która popełnia katastrofalne błędy, jak w spotkaniu z Tottenhamem, który w zasadzie zmiażdżył rywala bez wysiłku. Liverpoolczycy zdobywają punkty jedynie przeciwko niżej notowanym przeciwnikom, co nie wróży zbyt dobrze na drugą połowę sezonu. Cała ofensywa opiera się na Richarlisonie i Sigurdssonie, którzy zdobyli 17 z 33 bramek i w zasadzie tylko na nich  spoczywa odpowiedzialność za strzelanie goli.

3. Kolejna siła z Londynu?

West Ham to kolejny zespół, który wydał fortunę na nowych zawodników, jednak zanim myśl szkolenia Manuela Pellegriniego doprowadziła do korzystnych rezultatów, Młoty przegrały kilka spotkań. Przez połowę sezonu londyńczyków nie omijały kontuzje dopiero co kupionych graczy, co tym bardziej nie ułatwiało osiągnięcia dobrych wyników. Wciąż urazy leczą kupieni latem Carlos Sanchez, Andrij Yarmolenko, Jack Wilshere, Ryan Fredericks i Fabian Balbuena. Półmetek kampanii West Ham zakończył jednak pięcioma zwycięstwami w sześciu meczach, a wyjątkową formę pokazywał Felipe Anderson, strzelec ośmiu goli w tym sezonie ligowym. Szczególnie chwalony jest też sprowadzony ze Swansea Łukasz Fabiański, który zaliczył najwięcej udanych interwencji wśród wszystkich bramkarzy w tym sezonie. Z takimi liderami mogą zajść daleko.

4. Szerszenie już nie żądlą.

Mimo świetnego początku, który mógłby wskazywać, że Watford rzuci w tym sezonie rękawice największym, drużyna okazała się zdecydowanie słabsza. W zasadzie to dwunastu zdobytym punktom w pierwszych czterech meczach Szerszenie zawdzięczają obecność w górnej połowie tabeli. Patrząc na poprzednie trzy sezony zespołu w Premier League, prawdopodobnie kwestią czasu jest, kiedy wyprzedzą go rywale z niższych miejsc. Jak co sezon, w drużynie wyróżniają się liderzy: kapitan Troy Deeney, Roberto Pereyra, który rozgrywa swój najlepszy sezon po transferze z Juventusu i Jose Holebas, jeden z bardziej ofensywnie usposobionych bocznych obrońców ligi.

5. Wilki nieprzyjazne rywalom.

Wolverhampton jako jedyny wśród beniaminków radzi sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed zespołami Premier League. Półmetek sezonu Wilki zakończyły na dziesiątej pozycji, urywając punkty Manchesterowi City, Evertonowi, czy Arsenalowi, a wygrywając z Chelsea. W ostatnim meczu 2018 roku Tottenham musiał uznać wyższość Wolves. Wszystko za sprawą zwartej defensywy dowodzonej przez kapitana Conora Coady’ego. Mimo, że skład beniaminka w defensywie nie powala na kolana, na półmetku sezonu drużyna straciła mniej bramek niż Arsenal czy Manchester United, w czym niewątpliwie pomogli wahadłowi Jonny i Doherty. Zespół maksymalnie wykorzystuje swoje możliwości i sprawia udrękę rywalom, nie marnując okazji do zdobycia gola. Cardiff i Fulham mogą tylko patrzeć z zazdrością na inteligentne poczynania Wolves.

6. Czarne owce Premier League.

Nie wszystkim dane jest poradzić sobie w tak wymagającej lidze jak Premiership. Zazwyczaj jest to ciężka przeprawa dla beniaminków i faktycznie Fulham oraz Cardiff oscylują wokół strefy spadkowej. Pierwszy z nich traci najwięcej bramek w lidze, a ofensywa strzela mniej niż jednego gola na mecz. W zasadzie cała odpowiedzialność za strzelanie bramek spada na Mitrovicia, Schurrle i Kamarę, którzy po połowie sezonu zdobyli 15 z 17 goli zespołu. Walijczycy mają podobne problemy co Fulham, a w dodatku żaden piłkarz nie wyróżnia się znacząco na tle pozostałych. Z braku innych możliwości napastnikiem został… obrońca, grający też w pomocy i co ciekawe, z 4 golami jest najlepszym strzelcem zespołu w lidze. Drugi sezon z rzędu w dole tabeli znajduje się Huddersfield Town, które tym razem po 19. kolejce było ostatnie i jedynie dłuższa passa zwycięstw pomogłaby klubowi wyjść z ostatniej trójki ligi. 8 porażek z rzędu, przerwane dopiero remisem z Cardiff, daje wyraźny sygnał, że pobyt Terierów w najwyższej lidze może się skończyć już latem. Skład Huddersfield pasowałby bardziej drużynie ze środka tabeli Championship niż z najwyższego poziomu rozgrywkowego. Wszystkim trzem zespołom będzie niewątpliwie ciężko utrzymać się w lidze w tym sezonie. 

Kamil SELWUCH