Pierwsze potyczki

Sezon żużlowy rozpoczął się na dobre. Za nami dwie kolejki pełne emocji, ścigania i mijanek, na które czekali wszyscy miłośnicy „czarnego sportu”. Każda z drużyn miała okazję sprawdzić się zarówno na torze domowym, jak i na wyjeździe.

Największym zaskoczeniem dwóch pierwszych kolejek okazała się ekipa z Lublina. Motor w inauguracyjnym meczu mierzył się z GKM-em Grudziądz. W czwartej gonitwie niebezpieczny upadek zaliczył Andreas Jonsson, który dotychczas był liderem drużyn. Od tej pory beniaminek musiał radzić sobie bez niego. Do dziesiątego wyścigu lublinianie nie mogli się odnaleźć i przegrywali czterema „oczkami”, lecz to właśnie on okazał się decydującym momentem całego spotkania. Para Lambert-Lampart odniosła podwójne zwycięstwo, tym samym doprowadzając do remisu. Ostatecznie zwycięstwo odnieśli gospodarze po heroicznej walce w biegach nominowanych. Zgarnęli dwa punkty, a tydzień później mierzyli się na własnym torze z gorzowską Stalą. Mimo że, jako beniaminek, byli skazywani na porażkę, to po pierwszej serii prowadzili sześcioma „oczkami”. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem gości. Nikt nie ma wątpliwości, że Motor nie odstawał, a cały mecz układał się na remis. Najskuteczniejszym zawodnikiem żółto-niebieskich podczas dwóch pierwszych kolejek został Mikkel Michelsen. Fani z Lublina z pewnością mogą być zadowoleni ze swojej drużyny, która ma predyspozycje, by walczyć o coś więcej niż tylko utrzymanie.

O inauguracji zmagań Stal chciałaby już zapomnieć. Spotkanie z Włókniarzem przysporzyło im niemałego problemu. Częstochowianie ani na chwilę nie oddali prowadzenia i czuli się na swoim torze bardzo dobrze. Tak jak wskazywały na to przedsezonowe prognozy, ekipa z Gorzowa nie należy do najmocniejszych zespołów, więc bardzo prawdopodobne, że będzie balansować w środku tabeli. Tor domowy zawsze był ich dużym atutem, lecz w tym roku, jak i w poprzednim, przestał nim być. Pojedynek z beniaminkiem pokazał, że każda drużyna może czuć się tam dobrze. Przez całe spotkanie sytuacja była bliska remisu, jednakże końcówka należała do gorzowian. Niezmiennie najskuteczniejszym zawodnikiem był Bartosz Zmarzlik. Niemałym zaskoczeniem okazał się nowy nabytek żółto-niebieskich, Thomsen Anders. Młody żużlowiec zdobył trzynaście punktów i został rajderem meczu. Stanisław Chomski ma przed sobą jeszcze dużo pracy, by przygotować zarówno tor, jak i swoją ekipę, do kolejnych pojedynków.

Zielona Góra miała być drużyną, która realnie zagrozi Unii Leszno w drodze ku kolejnemu mistrzostwu. Pierwszy mecz pokazał, że te prognozy są sensowne. Drugi jednak przywołał wspomnienia starego, „dobrego”, nieumiejącego wygrywać na wyjazdach Falubazu. Tor domowy nie ma przed nimi tajemnic, lecz każde stracie na innym powoduje, że ekipa z Grodu Bachusa zapomina jak jeździć. Niedzielne spotkanie z Wrocławiem pokazało, że czeka ich jeszcze sporo pracy. Mimo że w końcówce wynik chylił się ku remisowi, to ostatecznie Sparta zakończyła męki Falubazu, wygrywając podwójnie w ostatnim biegu. Inauguracja pokazała zupełnie inny zespół – mocny, pewny siebie a przede wszystkim szybki. Największym problemem zielonogórzan nadal pozostaje formacja juniorska. Krakowiak i Tonder w pojedynku wyjazdowym zdobyli wspólnie zaledwie jeden punkt. Najlepszym żużlowcem siedmiokrotnego mistrza Polski był u siebie Nicki Pedersen, natomiast w gościach Martin Vaculik. Wskazuje to na to, że zakontraktowanie nowych zawodników był strzałem w dziesiątkę. Jeśli Zielona Góra chce pomarzyć w tym roku o mistrzostwie przydałoby się wziąć do roboty i czasami zastosować zmianę taktyczną.

Największym rozczarowaniem po dwóch kolejkach okazał się Toruń, który, mimo starań, świeci oczami na dole tabeli. Jest to jedyna drużyna, która nie wygrała jeszcze żadnego meczu ligowego. Jacek Frątczak będzie musiał jeszcze bardziej się postarać, bo jeśli tak dalej pójdzie, to Anioły nie będą miał czego szukać w ekstralidze. Z pewnością na taki obrót spraw miało wpływ ułożenie terminarza ligowego, który nie oszczędza torunian. Na pierwszy ogień wyjazd do Zielonej Góry, później pojedynek z Unią Leszno. Następnym meczem Get Well będzie wyjazd do Wrocławia. Najlepszym zawodnikiem jak na razie jest Niels Kristian Iversen. Trzy pierwsze rundy z pewnością nie są dla nich łatwe, dlatego być może jest to usprawiedliwienie dla ich „poczynań”. Mimo tego Toruń ma potencjał, którego nie wykorzystuje. Być może następne mecze będą dla nich trochę łaskawsze, by Anioły w końcu mogły rozpostrzeć swoje skrzydła.

Leszczyńska Unia jako jedyna drużyna z ośmiu jeżdżących w ekstralidze wygrała dwa z dwóch meczów. Jedni mówią, że można było się tego spodziewać. Drudzy załamują ręce, nie rozumiejąc fenomenu Unii. To, że Byki od lat słyną ze świetnej formy jest niezaprzeczalnym faktem, jednak to, że już po dwóch kolejkach górują na szczycie tabeli jest istnym kuriozum. Osłabieni, bo bez Jarosława Hampela, leszczynianiei tak potrafi wygrywać zarówno u siebie jak i na wyjeździe. Wydaje się, że asem wyciąganym z rękawa jest formacja juniorska, czyli Kubera i Smektała, którzy są świetną drugą linią. Najskuteczniejszym zawodnikiem bało-niebieskich jest Emil Sayfutdinov. Drużyna jak na razie nie potrzebuje żadnych zmian, wystarczy, żeby jeździła tak jak dotychczas.

Wrocławia, tak samo jak Torunia, terminarz nie oszczędza. Pierwszy pojedynek stoczyli na wyjeździe z niepokonaną Unią, drugi u siebie ale z równie mocną drużyną, Falubazem. Następnym starciem Betardu będzie mecz domowy z toruńskimi Aniołami. Jak na drużynę, która ostatnie Mistrzostwo zdobyła w 2006 roku, Sparta radzi sobie świetnie. Jest to zespół zgrany, który potrafi dobrze jeździć zarówno na wyjazdach jak i w domu.  Dziesięciopunktowa przegrana w Lesznie nie zniechęciła ich do dalszej pracy i walki. Najskuteczniejszym zawodnikiem, podobnie jak miało to miejsce w poprzednich latach, jest Tai Woffinden. Na Olimpijskim Tajski zdobył komplet punktów, tym samym po raz kolejny zachwycając swoich kibiców. Betard Sparta Wrocław ponownie jest poważnym kandydatem na króla Ekstraligi. Wrocławianie mają nie tylko ambicję, ale także spójny, mocny zespół. Jeszcze kilka kolejek a mogą zawitać nawet na szczycie tabeli.

Włókniarz po dwóch rundach w ogólnym zestawieniu znajduje się na czwartym miejscu. Pierwszy mecz domowy z gorzowską Stalą nie należał do najłatwiejszych, lecz przez cały czas kontrolowali sytuację, by w końcu wygrać czteropunktowa przewagą. Wyjazd natomiast, mimo porażki, pokazał, że częstochowianie to drużyna z potencjałem. Spotkanie było wyrównane, a w kilku momentach chyliło się ku remisowi. Bacznie obserwowany przez kibiców był nowy zakup klubu z Częstochowy, Paweł Przedpełski. Jest on solidną drugą linią. W kolejkach zdobywał kolejno 5+1 i 6 punktów. Na razie to jednak za mało by drużyna z Dolnego Śląska mogła myśleć o play-off. Będzie z pewnością potrzebowała jeszcze kilku treningów, bo sami Lindgren i Madsen meczu nie wygrają. Mimo że są wspomagani to czasami nie wystarcza, by wrócić do domu z dwoma punktami.

Grudziądz, obok beniaminka, od początku skazywany był na dryfowanie na dnie tabeli. Można by powiedzieć, że spekulanci nie dużo się pomylili, ponieważ po dwóch wyścigach GKM znów zajmuje swoje „ulubione” szóste miejsce. Meczu z Motorem nie mogą zaliczyć do udanych. Lubliniacy bez swojego lidera zaprezentowali się o wiele lepiej niż zawodnicy przyjezdnych. Od dziesiątego biegu gospodarze robili co chcieli, by ostatecznie wygrać ośmioma „oczkami”. Pojedynek domowy wyglądał o wiele lepiej w ich wykonaniu. Przemysław Pawlicki obudził się po zimowej przerwie, a juniorzy zdobyli wspólnie osiem punktów. Tor w Grudziądzu jest jednym z ostatnich, który jest aż tak dużym atutem gospodarzy, jednak na wyjazdach GKM nie potrafi się odnaleźć. Jak na razie najskuteczniejszym zawodnikiem jest Kenneth Bjerre. Przed nimi trudne spotkanie, bo wyjazd do Winnego Grodu. Zielonogórzanie to mocna drużyna, więc żółto-niebiescy prawdopodobnie będą mogli jedynie neutralizować starty. Chociaż, jak wiadomo, W69 to tor idealny do ścigania, więc grudziądzanie będą mieli szansę się wykazać. Tym bardziej, że do składu wraca Artiom Łaguta.

Emilia RATAJCZAK