Weekend, który zmienił F1

W roku 1994 wydawało się, że standardy bezpieczeństwa w Formule 1 stoją już na tak wysokim poziomie, że praktycznie niemożliwa jest śmierć na torze w wyniku wypadku. Nie zdarzyło się to od dwunastu lat. Był to najdłuższy taki okres od momentu rozpoczęcia rywalizacji w Mistrzostwach Świata. Ten weekend zmienił jednak wszystko.

Już piątkowy trening na torze Imola zapowiadał wydarzenia, których świadkami w ciągu kolejnych dwóch dni byli kibice na całym świecie. Podczas treningu samochód Rubensa Barrichello został podbity na krawężniku i z ogromną prędkością uderzył w barierę. Brazylijczyk połknął język i tylko szybka interwencja medyków uratowała mu życie.

Następnego dnia lekarze byli już bezradni. W czasie kwalifikacji przednie skrzydło Simteka S941, prowadzonego przez Rolanda Ratzenbergera złamało się i zaklinowało pod samochodem. Kierowca stracił panowanie nad maszyną i z prędkością około 320 km/h wbił się w ścianę w zakręcie Villeneuve’a. Austriaka zginął na miejscu. Świat F1 był w szoku, gdyż śmierć wróciła do padoku w momencie, w którym wydawało się, że była już tylko wspomnieniem. Był to jednak dopiero początek…

Artysta

Brazylię w Formule 1 reprezentowało wielu kierowców jeszcze przed pojawieniem się Ayrtona Senny. Miała dwóch mistrzów świata, Emersona Fittipaldiego i Nelsona Piqueta, lecz żaden z nich nie zawładnął sercami kibiców tak jak zawodnik z Sao Paulo. Nie pochodził z biednej rodziny, nie na tym opierała się jego legenda. Jego talent objawiał się już w kartingu, a później na kolejnych szczeblach kariery. Do Formuły 1 dostał się w sezonie 1984, kiedy jeździł w zespole Toleman. Zakończył go z trzema miejscami na podium – drugim po fenomenalnej jeździe w deszczowym Grand Prix Monako oraz dwoma trzecimi, w Brazylii i Portugalii. Brytyjski zespół nie był w stanie dostarczyć mu samochodu, którym mógłby walczyć o najwyższe laury. Senna wyróżnił się jednak wystarczająco, by przez kolejne trzy lata móc startować w barwach Lotusa. To w bolidzie tego zespołu wywalczył pierwsze zwycięstwo. W deszczowym Grand Prix Portugalii wyprzedził drugiego Michele Alboreto o ponad minutę. Jego dominację na torze Estoril jeszcze dobitniej podkreśla fakt, że zdublował wszystkich rywali poza Alboreto.

Najwspanialszym okresem w karierze Brazylijczyka były lata 1988-1993, kiedy ścigał się w czerwono-białym samochodzie McLarena. To w nim wywalczył swoje trzy tytuły mistrza świata (w sezonach 1988, 1990 i 1991), a także toczył wielkie pojedynki z Alainem Prostem, z których w pamięć kibiców zapadły zwłaszcza te na Suzuce. W czasie Grand Prix Japonii w 1989 roku Brazylijczyk i Francuz rywalizowali o tytuł jeżdżąc w jednym zespole. Senna musiał wygrać, by pozostać w walce o wygraną przed ostatnim wyścigiem sezonu w Australii. W ostatniej szykanie okrążenia 46. Prost wypchnął brazylijskiego kierowcę na drogę ewakuacyjną. Był on w stanie kontynuować wyścig – dojechał do mety pierwszy – jednak później został zdyskwalifikowany. Tytuł w kontrowersyjnych okolicznościach zdobył Francuz. Sytuacja odwróciła się rok później. Wówczas to Senna wykonał atak w pierwszym zakręcie wyścigu, którego nie powstydziliby się kamikadze. Obaj kierowcy zakończyli rywalizację w żwirze, a Senna zapewnił sobie drugi w karierze tytuł mistrza świata.

(źródło: onthelimit.blox.pl)
(źródło: onthelimit.blox.pl)

Choć Ayrton wciąż był w stanie czarować na torze, to z każdym sezonem siła McLarena słabła, a na czoło wysuwała się Williams. Zespół z Grove zdobywał tytuły w sezonie 1992 i 1993, dzięki zastosowaniu przełomowych rozwiązań technicznych. I choć w 1993 roku na torze Donington Park przejechał jedno z najlepszych okrążeń wyścigowych w historii sportu, otwarcie mówił o chęci zmiany zespołu. Udało mu się tego dokonać przed kolejnym cyklem – dołączył do ekipy Sir Franka Williamsa.

Brytyjski zespół był w tym sezonie jednak cieniem samego siebie. Wiele z zastosowanych przez nich rewolucyjnych rozwiązań technicznych zostało zabronionych (w tym aktywne zawieszenie). Sprawiło to, że FW16 stał się ciężkim do opanowania pojazdem. Senna nie ukończył pierwszych dwóch wyścigów cyklu. W samochodzie była prędkość, o czym świadczyły dwa Pole Position, lecz Brazylijczyk nie czuł się w nim dobrze. Był świadomy faktu, że jadąc na limicie, stąpa po cienkim lodzie. Najlepszy czas wywalczył także w sesji kwalifikacyjnej na Imoli.

Czarna niedziela

1 maja wszyscy kierowcy byli nieobecni. Wypadek Austriaka, dzień wcześniej, na nowo uświadomiła im, w jak bardzo niebezpiecznej zabawie uczestniczą. Dla wielu z nich śmierć na torze była wspomnieniem przeszłości. Było to nowe pokolenie, jak się wydawało, bezpiecznej Formuły 1. Również Senna był tego dnia nieobecny i unikał kamer. Dzień wcześniej, wieczorem, dwukrotnie dzwonił do swojej partnerki, Adriane’y Galisteu. Mówił z płaczem, że nie chce się następnego dnia ścigać. Opanował się dopiero po rozmowie z Frankiem Williamsem. Jeszcze przed startem wyścigu rozmawiał z Gerhardem Bergerem i Niki Laudą na temat wskrzeszenia Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix, które miałoby zająć się podniesieniem standardów bezpieczeństwa.

Po starcie Brazylijczyk szybko objął prowadzenie, jednak po chaosie na prostej start-meta na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Sezon 1994 był pierwszym, w którym rozpoczęto używanie tego, zaczerpniętego z amerykańskiej serii IndyCar, rozwiązania. Kierowcy otwarcie to krytykowali mówiąc, że jadąc za Safety Carem nie będą w stanie utrzymać temperatury opon, co po restarcie może owocować niebezpiecznymi sytuacjami. Rywalizację wznowiono na szóstym kółku. Było to ostatnie okrążenie Ayrtona Senny.

O 14:17 Senna rozpoczął siódme okrążenie Grand Prix San Marino. 13 sekund później uderzył w barierę po zewnętrznej zakrętu Tamburello z prędkością przekraczającą 300 km/h. Śmierć nie została orzeczona na miejscu, gdyż zgodnie z włoskim prawem, w takim przypadku miejsce wypadku zabezpieczyłaby policja, a wyścig nie zostałby ukończony. Mimo tego, że serce Ayrtona było sztucznie podtrzymywany przy życiu do 18:40, profesor Sid Watkins, będący lekarzem Formuły 1, zaraz po zdarzeniu wiedział, że to koniec. Jak sam mówił, gdy wyciągnął z wraku ciało, kierowca jeszcze żył, jednak po położeniu na ziemi ciężko westchnął. Dla niego był to moment, w którym dusza Brazylijczyka opuściła ciało. Gdy później rozpoczęto badanie tego, co zostało z FW16 Senny, znaleziono w nim flagę Austrii, którą Senna chciał machać po zakończeniu wyścigu, by uczcić pamięć Ratzenbergera.

Początek zmian

Weekend na Imoli uświadomił wszystkim związanym z F1, że w sprawie poprawy bezpieczeństwa trzeba uczynić jeszcze wiele. W kolejnym roku wprowadzono wyższy kokpit, który miał chronić głowę kierowcy. Zaczęto przebudowywać tory, w taki sposób, aby unikać miejsc jak zakręt Tamburello. Gerhard Berger ujawnił, że przed tragicznym wyścigiem rozmawiał z Senną na temat tego fragmentu toru, podkreślając potrzebę zmiany. Wtedy zbyto to tłumaczeniem, że bariery nie można odsunąć od toru, gdyż za nią znajduje się rzeka. Dopiero po tragicznym wypadku postawiono w tym miejscu szykanę.

Nie ma wątpliwości, że 25 lat temu Formuła 1 straciła jednego z największych mistrzów. Kierowcę, który stał się ikoną Brazylii na równi z reprezentacją piłkarską. Człowieka, którego śmierć wywołała w jego ojczyźnie podobne reakcje, co śmierć władcy. Kierowcy, który był inspiracją dla kolejnego pokolenia. Legendy, bez której współczesna Formuła 1 byłaby zupełnie innym sportem. O jego wielkości najlepiej świadczy fakt, że choć zdobył tylko trzy tytuły mistrzowskie, to każdego kolejnego kandydata do arcymistrza kierownicy porównuje się do niego, a nie do bardziej utytułowanych zawodników.

(źródło: (www.downloadwallpapers.info)

Obrigado, Ayrton.

Rafał WANDZIOCH