Lesbos woła o pomoc

Liczba zakażonych COVID-19 przekracza już 735 tys. przypadków. Zmarło już 35 tys. osób. Moria na wyspie Lesbos stała się największym obozem dla uchodźców w Europie. Obóz przystosowano dla 3 tys. osób, podczas gdy teraz mieszka tam ok. 20 tys. uchodźców. Jest idealną pożywką dla panującej epidemii.

Prześladowania na tle rasowym, religijnym i narodowościowym, katastrofy klimatyczne, wojna – to przyczyny, dla których dziesiątki milionów osób na całym świecie musi opuścić swoje domy. Duża cześć z nich to uchodźcy, którzy przebywają obecnie w krajach o niskim dochodzie narodowym. Dostęp do czystej wody i opieki medycznej pozostawia wiele do życzenia, ale przynajmniej jest trochę cienia w którym można usiąść.

– Ludzie śpią w namiotach na gołej ziemi. Podczas opadów płyną tam potoki błota, latem jest upał. Nie ma dostępu do wody. Można powiedzieć, że to cud, że przez 4 lata istnienia obozu nie wybuchła tam epidemia cholery. Ale oczywiście teraz wisi cień koronawirusa. Lekarze i wolontariusze pracujący na miejscu obawiają się, jak rozwinie się sytuacja, gdy wirus dostanie się do obozu. Na samej wyspie jeden przypadek już potwierdzono – mówi dziennikarz Marcin Żyła w audycji „Połączenie”

Wyspa chaosu
Zarówno rząd grecki jak i Unia Europejska odwracają wzrok od nieludzkich warunków, które są normalnością dla uchodźców. Prezydent Turcji – Recep Tayyip Erdogan, pod koniec lutego otworzył granice grecko-turecką. Tysiące ludzi próbowało się wówczas wydostać z Turcji, drogą lądową i morską. Nie pomogło to w tłumieniu protestów mieszkańców Lesbos, którzy chcieli „odzyskać swoją wyspę” oraz mieszkańców Morii, którzy wcale nie chcieli na niej być.

Brutalne pobicia, kradzieże i umyślnie spowodowane pożary to już codzienność. Karuzeli przemocy nie była w stanie nawet zatrzymać tragiczna śmierć sześcioletniej uchodźczyni.

– Matka poszła wykąpać drugie dziecko. Zamknęła kontener mieszkalny na klucz w obawie przed złodziejami. Gdy wybuchł pożar sąsiedzi próbowali otworzyć drzwi, ale gdy się zorientowali, że były zamknięte stwierdzili, że nie było nikogo w domu i odeszli. Nie słyszeli krzyków dziecka. Miejsce ogarnęła panika – wspomina w swoim reportażu dziennikarka – Ula Idzikowska.

Walka z wiatrakami
Wydawać by się mogło, że rząd grecki najbardziej przejmuje się upadającą turystyką wyspy. Wszechobecna agresja szybko została skierowana na dziennikarzy i wolontariuszy, którzy nijak na to zasłużyli. Nie opowiedzieli się przecież za żadną ze stron. To oraz wisząca nad głową katastrofa w postaci Covid-19 sprawiła, że opuszczają wyspę. Eksperci twierdzą zgodnie, że wybuch epidemii to tylko kwestia czasu. Lekarze Bez Granic apelują o ewakuacje obozów w celu uniknięcia katastrofy humanitarnej. Prawdopodobnie w najbliższym czasie nie będzie to możliwe.

– Tu mieszka dużo starszych ludzi. Jak wirus uderzy, to zbierze niesamowite żniwo – stwierdza właściciel jednej z tawern w Mytilene. To bardzo prawdopodobna wizja przyszłości, ale przypominam, że starsi ludzie mogą zostać w domu, a uchodźcy na to pozwolić sobie nie mogą. Z wykwalifikowanym personelem medycznym też coraz gorzej. Rowing Together, hiszpańska organizacja, która udzielała pomocy ginekologicznej i położniczej, tymczasowo zawiesiła działalność, tłumacząc się, że nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim pracownikom.

Jak na razie zespoły MVI, Stichting Bootvluchteling i brytyjskie Kitrinos Healthcare pracują razem na terenie Morii. Ludzi jest wystarczająco, ale to szybko może się zmienić. Humanity Team zorganizował zbiórkę pieniędzy na Facebooku na żel antybakteryjny i bawełniane maseczki. Zespół Moria Corona Awareness złożony z przedstawicieli różnych społeczności i zawodów udziela w obozie informacji o wirusie.

Świat, który znaliśmy do tej pory znacznie zwolnił. Obowiązkowa kwarantanna trzyma nas wszystkich w domach. Po wykupieniu prawie całego nakładu papieru i ryżu, pracujemy i uczymy się zdalnie. Mamy nawet czelność narzekać, że żyje się okropnie, bo brak nam przepełnionych tramwajów, hałasu w klubach i towarzystwa innych ludzi. Nikt, przynajmniej z mojego otoczenia nie dostrzega, że i tak mamy ogromne szczęście. Są ludzie – uchodźcy – o których mało się mówi. Oni nie mogą pochwalić się dachem nad głową, już nie wspominając o pokaźnej kolekcji papieru czy żelów antybakteryjnych. Nawet jeśli nie stać nas na spokojny sen – zostańmy w domach, ciesząc się, że je mamy.

Katarzyna RACHWALSKA