The Weeknd po godzinach

Źródło: mtv.com// The Weekend w teledysku do „Hearthless”

Kanadyjski wokalista, będący wciąż na szczycie, powraca z nowym albumem „After Hours”, który już przed oficjalnym wydaniem pobił rekord pre-save’ów w Apple Music – ponad milion zamówień! Fani w listopadzie zeszłego roku mieli okazję usłyszeć single „Blinding Lights” oraz „Heartless” z rozmachem zwiastujące przyszłoroczną płytę. Oba kawałki już od 15 tygodni utrzymują się na liście Billboard Hot 100 najbardziej słuchalnych i najlepiej sprzedających się przebojów w Stanach Zjednoczonych.

After Hours to czwarty album studyjny artysty, wydany 2 lata po epce „My dear Melancholy”, w której Kanadyjczyk porzucił nowy gwiazdorski wizerunek Starboya, a barwne klubowe brzmienie zastąpił melancholijnym wołaniem do przeszłości, pełnym żalu i przygnębienia. „Call Out My Name”, które promowało minialbum wywołało niemałe zamieszanie w nowym, nie tak dawno zmienionym image’u The Weeknd. Krótko przystrzyżone włosy zastąpiły imponujące dredy wokalisty, które traktowano jako znak rozpoznawczy piosenkarza. Czarna skórzana kurtka i lśniący krzyż wiszący na piersi symbolizowały nowy etap w muzycznej karierze Abla, świeży rozdział gatunkowej zabawy, w której przejawia się pop, dance punk, soul, funk i R&B. W tej wybuchowej mieszance The Weeknd głosem i rytmem wielokrotnie porównywany był do samego króla popu – Michaela Jacksona. W melancholijnej epce zrzuca jednak przybrany kostium supergwiazdy i wraca do brzmień z poprzednich albumów. W tle słychać jednak komentarze, że Abel robi muzyczny krok w tył, wypuszczając single o leniwym, bujającym rytmie i tekstach będących pewnego rodzaju osobistą spowiedzią.

Muzyczne katharsis

Kontrastujące zmiany gatunkowe ujęłabym jako rodzaj oczyszczenia, które Abel Tesfaye serwuje nie tylko własnemu wnętrzu, ale również fanom. Miniony kalejdoskop dźwiękowy, jak i wizerunkowy wzmógł wiele pytań na temat tego, jaka będzie najnowsza płyta „After Hous”. Artysta już pięć miesięcy przed skrywaną premierą zaserwował słuchaczom kolejną zmianę image’u oraz dwa disco-popowe kawałki, które podbiły serca wszystkich spragnionych wokalisty wielbicieli. W krótkim klipie promujący krążek After Hours The Weeknd ubrany w czerwoną marynarkę snuje się samotnie po obskurnym metrze, nerwowo zaciska dłonie w skórzanych rękawiczkach, a na twarzy pełnej łez i krwi pojawia się pełne paniki spojrzenie. Rozdzierający wnętrze krzyk oraz strumień czerwonego światła zwiastują kolejną transformację. Gdy artysta zakłada okulary, a świat wokół zaczyna wirować, The Weeknd daje się wciągnąć w psychotyczną podróż bez trzymanki. Nasz diaboliczny bohater znika w windzie z nieznajomymi, a w tle słychać tylko rozpaczliwe krzyki walki o życie.

„No more daytime music”

Kim jest teraz The Weeknd? To kochający niebezpieczną prędkość awanturnik, który w rytm muzyki disco lat 80. wpada w wir świateł miasta. Oślepiony neonami traci rozróżnienie między rzeczywistością a odurzającymi go wizjami Las Vegas. Mimo obecności na krążku energetycznych, skocznych kawałków takich jak „Blinding Lights” czy „Heartless”, na płycie nie brakuje również vzmysłowych i nostalgicznych dźwięków, które wprost hipnotyzują i wciągają w trans. Tesfaye na krążku nawiązuje do swoich poprzednich dzieł przez  refleksyjną konfesję na temat swoich miłosnych przeżyć. Dojrzałość w wyznaniach kolejny raz odsłania prawdziwą twarz piosenkarza, który wyznaje, iż „zmienił się w mężczyznę, którym niegdyś był”, tym samym oddając hołd albumom Kiss Land czy Trilogy. Pozbawiony serca i zepsuty pieniędzmi przypomina kreację Starboya, teraz jednak uwikłany jest w przestępczy mrok, w którym nie ma miejsca na dobro.

Przeszłość w futurystycznej odsłonie

14 kawałków wprowadza nas w ciemny, psychodeliczny i narkotyczny świat, w którym Abel jest protagonistą. Retro oldschoolowe brzmienie odcina mainstreamowy nurt „Starboya”. Nowy album to również gatunkowy kalejdoskop, jednak znacznie bardziej pogrążony w chaosie i melancholii. Wokalista  pokazuje różne oblicza muzycznej estetyki, szczególnie puszczając oko do swoich fanów z ery pierwszych krążków. Trzydziestoletni artysta patrzy na swoje dokonania z nowej perspektywy, widać to szczególnie w „Snowchild” i „Escape From LA”, gdzie snuje wspomnienia o dawnych koszmarach, które przemienił w spełnione marzenia. Kalifornię, którą przez lata uważał za upragnioną misję, teraz zostawia za sobą, tak jak i rezydencję z basenem w Beverly Hills, którą ledwie może nazwać domem, widząc dwa razy do roku. Czuje, że Los Angeles zmieniło go bezpowrotnie, stracił kontrolę nad swoim życiem, a miasto nie pozwala zapomnieć mu o bolesnych rozstaniach. Kanadyjczyk odnosi się do poprzedniego albumu, śpiewając „I’d be nothing without you”, podkreślając, iż pieniądze, luksusowe samochody, a nawet „sufit z gwiazd” nie uczyni go szczęśliwym bez ukochanej. W „Heartless” twierdzi jednak coś zupełnie odwrotnego, tym samym podkreślając wewnętrzny chaos emocjonalny.

Kilka dni przed premierą krążka Abel napisał na Instagramie „let music heal us”, bezpośrednio odwołując się do nastroju bezradności w czasie pandemii. Przemyślana aranżacja wizualna oraz dźwiękowa płyty ma stanowić oniryczną ucieczkę od codzienności. Niektóre utwory porwą cię do tańca i pozwolą ci znaleźć się na świetlistych ulicach Las Vegas. Jeszcze inne podarują ci czas na melancholię i chwile rozterki, a to wszystko w popowym rytmie lat 80. The Weeknd nie mógł wybrać bardziej odpowiedniej daty premiery, niż tej – chwili kryzysu i rozczarowań. The After Hours Tour rusza już w czerwcu, pierwsze koncerty odbędą się w rodzinnych stronach artysty, Kanadzie, następnie w Stanach, UK oraz europejskich miastach, takich jak Berlin i Paryż. Samego artystę zobaczyć można w jego aktorskim debiucie, w filmie „Uncut Gems” u boku Adama Sandlera na Netflixie.

DARIA SIENKIEWICZ