Prawo w czasach zarazy

Mateusz Morawiecki i Łukasz Szumowski.
(Źródło: PAP/P.Supernak)

Jeszcze parę tygodni temu nikt nie mógł się spodziewać, że wieści o nowym wirusie w Chinach sparaliżują w takim stopniu życie społeczeństw na całym świecie. Oczywiste było, że z czasem potrzebne będzie uchwalenie nowego prawa lub dostosowanie obecnego do niespodziewanych okoliczności. Czy jednak pandemia powinna dawać rządowi dowolność w podejmowanych działaniach?

Odpowiedź na to pytanie powinna być przecząca. Mimo zaistniałych warunków od rządzących nadal wymaga się odpowiedzialności, skuteczności i umiejętności dostosowania środków zapobiegawczych do skali sytuacji. Myślę, że nikt nie powinien czuć się dotknięty koniecznością zamknięcia wielu miejsc, które wcześniej stanowiły centrum spotkań towarzyskich i życia publicznego. To właśnie tam, gdzie przemoc (użyta świadomie lub nieświadomie) może zagrażać życiu i bezpieczeństwu obywateli państwo powinno przeciwdziałać. Daje to jednak wciąż ograniczone możliwości działania i nie uprawnia do ingerowania w istniejące prawo tam, gdzie godzi to w elementarne poczucie bezpieczeństwa publicznego i zdrowia obywateli.

No właśnie, jak w świetle takiej interpretacji kompetencji rządu usprawiedliwić można to, co dzieje się na naszych oczach od paru dni? Prawo i Sprawiedliwość w nocy z 27 na 28 marca przegłosowało ustawę, która zmienia kodeks wyborczy. Mimo orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie, które mówi, że nie można tego zrobić na pół roku przed wyborami. Samo głosowanie również budzi wiele kontrowersji, bowiem odbyło się ono przez system internetowy. O praktyce takiego rozwiązania pisała posłanko PO Joanna Mucha, która opublikowała post na Twitterze, w którym pokazuje, że mimo jej głosu „za” został uznany za głos „przeciw”. Oprócz tego incydentu transmisja z Sejmu w pewnym momencie została przerwana i w konsekwencji posłowie nie wiedzieli, za czym głosują. Nie zgadzały się również numery poprawek nad którymi posłowie głosowali.

W tym samym czasie opublikowano zapis Tarczy Antykryzysowej, z którego wynika, że przedsiębiorcy nie zostaną zwolnieni z płacenia składek, a przywilej ten przypadnie… duchownym. Nadchodzący kryzys przyspieszony pojawieniem się pandemii zaczął budzić pytania o relację biznesu i polityki oraz tego, jak rząd ustosunkuje się do nadchodzącego upadku wielu przedsiębiorstw. Wszelkie spekulacje zostały rozwiane, gdy Kancelaria Premiera opublikowała wpis, w którym stwierdza, że „istotne jest, by zapewnić maksymalne mechanizmy przetrwania dla budżetu, a minimalne dla przedsiębiorców”. Można by to skwitować prześmiewczym stwierdzeniem, że „PiS przynajmniej dotrzymuje słowa”, ale w obecnym kontekście jest to wręcz niesmaczne.

To wszystko to jednak pokłosie zaniedbań rządu, które podnoszono na wiele miesięcy przed rozpoczęciem pandemii. Dotyczy to przede wszystkim braku dofinansowań dla systemu ochrony zdrowia. Wiązało się z tym oszukanie lekarzy rezydentów przez rząd w sprawie poprawy warunków w służbie zdrowia. Media zaczęły donosić o zapaści, a szpitale błagały o fundusze. Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie ignorowało również doniesienia szpitali o negatywnym wpływie rozrośniętej biurokracji na funkcjonowanie placówek. W momencie pojawienia się pandemii Minister Zdrowia Łukasz Szumowski podaje opinii publicznej fałszywe informacji na temat stanu przygotowania Agencji Rezerw Materiałowych, bagatelizując również znaczenie koronawirusa zapewniając, że „grypa jest większym problemem”. Premier Mateusz Morawiecki podaje opinii publicznej sprzeczne informacje o przygotowaniach, które rzekomo miały miejsce od miesięcy oraz o zaskoczeniu w obliczu skali zjawiska.

Obecne problemy oraz nieudolne działania rządu mają swoje korzenie we wcześniej podjętych decyzjach. W 2018 roku partia rządząca zabrała składki z Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, które według zapisu miały posłużyć na pensje w razie bankructwa firm. Jednak rząd przeznaczył 4,6 mld złotych składek na spłatę bieżących obietnic. To jednak nie jedyna instytucja, której środki od dłuższego czasu wydawane były niezgodnie z ich przeznaczeniem. PiS wydawał pieniądze również z Funduszu Solidarnościowego dla Niepełnosprawnych. Na spłatę obietnic socjalnych zostały przeznaczone środki z Funduszu Rezerwy Demograficznej.  W podobnym czasie z OFE znikają 24 mld złotych. Ten chaos w strukturach państwowych i niesławność powodują dalsze problemy i kolejne błędne decyzje przyczyniające się do coraz większej niemocy rządu w czasie pandemii. Polscy przedsiębiorcy informują, że chcieli skontaktować z rządową agencją, by sprzedać im brakujące kombinezony i maseczki. Jednak przez brak odpowiedzi sprzęt ten został kupiony przez Słowaków i Holendrów. Jednocześnie w tym samym czasie rząd zabrania sprzedaży środków medycznych przez OLX i Allegro.

W ocenie obecnej sytuacji najgorzej jest kierować się krótkowzrocznością. Pełny obraz istniejących problemów, jak i również niezgodnych z prawem działań rządu dostrzeżemy jedynie przez wnikliwą analizę przeszłości i teraźniejszości. Oburzenie jest usprawiedliwioną reakcją na opieszałość i arogancję polityków, ale nie da się jej uniknąć, jeśli sami nie zechcemy stać się bardziej świadomi. Inaczej skazani jesteśmy na pogrążenie w chaosie i bezprawiu.

Piotr  SZWARC